Tytuł:Dzień bez teleranka-
Autor: Anna Mieszczanek
Liczba stron:344
Wydawnictwo: Muza
Okładka: miękka
SŁOWA KLUCZE:reportaż, historia, codzienność, fakty, polityka
KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?
13 grudnia 1981 roku zatrzymał na moment rozpędzoną polską
rzeczywistość. Przerwał wielkie marzenie ludzi o wolnym kraju. Siłami
wojska i służby bezpieczeństwa przywrócił dawny „porządek”. Internował
wolność. Chwilowo.
Formalnie stan trwał półtora roku, niewiele dłużej niż solidarnościowy
„karnawał”. W lipcu ‘83 został zniesiony. Jednak ostatni więźniowie
polityczni siedzieli do połowy 1986 roku.
Goniec z wydawnictwa, reżyser zaraz po filmówce, młody pracownik
komitetu dzielnicowego, początkująca dziennikarka, motorniczy,
ogrodniczka z MSW, kapitan z wydziału zabójstw, sekretarz organizacji
partyjnej w dużej firmie, mały chłopiec, któremu zamknęli ojca, i inni
to bohaterowie, których historia zwykle nie zauważa. Każdy z nich stał
się częścią reporterskiej opowieści o jednym z najboleśniejszych
momentów w dziejach powojennej Polski, kiedy wszystko przesiąknięte było
polityką. Ludzi tych, niezależnie od tego, po której stronie barykady
stali, łączy trudna historia czasów ich młodości. To bohaterowie szarej
codzienności, wciągnięci w wojnę z niewidzialną siłą politycznej
przemocy.
Jak dostosowywali się do zakazów i nakazów stanu? W jaki sposób zamykały
się za nimi ścieżki otwarte przed grudniem ‘81? Co pozwalało im trwać, i
tworzyć enklawy wolności? Jakich musieli dokonywać wyborów? Kiedy
słabli i gorzknieli? Dzięki czemu znów ogarniała ich nadzieja? Czy ten
proces naprawdę się zakończył?
Relacje bohaterów, nagrywane na bieżąco, a także w roku 1989 i w latach
dwutysięcznych, przeplatają się z dokumentami władz partyjnych czy SB.
Pokazują szczegóły tego kolizyjnego kursu, na którym Polacy znaleźli się
w latach 80.
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !
Z PRZYMRUŻENIEM OKA
Książka standardowego formatu A5. Prawdopodobnie będzie matowa okładka. Na froncie mamy czarno-białe zdjęcie ukazujące słynne kolejki, które stały ,, za czymś". Całość utrzymana jest w kolorystyce niebieskości i szarości. W środku mamy bardzo dużo zdjęć czarno-białych. Czcionka jest bardzo przyjemna dla oka. Rozdziały ponumerowane, a najważniejsze rzeczy są pogrubione. Wydanie oceniam jak najbardziej na: 4+
OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?
Znowu mnie naszła ochota na jakiś reportaż i tak o to w ręce wpadła mi książka opowiadająca o stanie wojennym. Postanowiłam sprawdzić, jak ona smakuje, czy jest zjadliwa? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.
Zacznę od tego, że cały reportaż jest napisany bardzo potocznym językiem, przez co czyta się tę książkę przyjemnie. Owy slang tamtych lat jest wyjaśniany, a rzeczy, których ja nie znałam wyjaśnione. Momentami miałam wrażenie, że oglądam dokument, a nie czytam go. Myślę, że to za sprawą licznych zdjęć, których tutaj jest ogrom. Dzięki czemu, można poczuć klimat tamtych lat. Poczuć ową grozę i lęk przed tym co nadejdzie.
Autorka, bardzo rzetelnie skupia się na każdych instytucjach i ukazuje czytelnikowi ich funkcjonowanie. Owa cenzura w TV, czy gazetach, bardzo aktualna myślę w dzisiejszych czasach. Szczucie jednych na drugich, czy nagła inflacja, wynikająca z zadłużenia i owe braki na półkach. To co mnie najbardziej chwyciło za serce, to owe nawiązania do historii, bardzo obiektywne podejście i ukazanie owej rzeczywistości oczami nas.. zwykłych obywateli, którzy nagle z dnia na dzień musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości, gdzie żołnierze chodzą po ulicach z karabinami, jest godzina policyjna.
Z drugiej strony mamy ukazaną politykę i jak aktorzy, dziennikarze, czy politycy zaczynają wychodzić na ulicę i głośno protestować, w różny sposób na ową rzeczywistość. Co mnie najbardziej zaskoczyło? Myślę, że to w jaki sposób umieli ludzie obejść przepisy- zakazy. Ich pomysłowość zdecydowanie mi zaimponowała. Z drugiej strony ukazana została owa brutalna rzeczywistość i to ile osób zginęło w obronie wolności.
Nie chcę za dużo Ci zdradzić, ale uważam, że ten reportaż jest bardzo solidnie napisany i zawiera całą kwintesencje tamtego okresu. Dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Według mnie jest wart uwagi.
CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :
Krótko i na temat, jak dla mnie ten reportaż to zdecydowanie zapiekanka z PRL-u. Chrupiącą bagietką jest dla mnie język, w jakim została napisana. Jest lekki, a przy tym oddaje klimat tamtych lat za sprawą sloganu, czy nazw, które dziś już są zapomniane. Nie wiem czemu, ale nazwa Cinkciarz do tej pory mnie śmieszy, a już to w jaki sposób powstał ten neologizm dodatkowo mnie rozbawiło. Ciągnącym żółtym startym serem, jest dla mnie ukazanie tego wydarzenia pod kątem historycznym, w sposób obiektywny ukazując obie strony owej barykady w sposób profesjonalny. Pieczarkami, są dla mnie zdjęcia, które wprowadzają cudowny klimat tamtych lat. Nie tylko wzbogacają całą opowieść, ale pokazują trudny, cierpienia i życie codzienne. Czy warto ją schrupać? Tak, ale polecam ją osobom, które interesują się tą tematyką, lubią historię. Jest to poniekąd minus, ale grono odbiorców jest niestety ograniczone.
KOMU POLECAM? Miłośnikom czasów PRL-u, fanom historii i literatury faktu
Za egzemplarz dziękuję serdecznie:
Wciąż nie mogę przekonać się do reportaży, Dzień bez teleranka może to w końcu zmieni!
OdpowiedzUsuńWiem, miałam podobnie, ale ostatnio trafiam na świetne,, dokumenty", które napisane są tak, jakbym oglądała je w TV, a nie czytała :) Spróbuj
UsuńCoś dla mojej drugiej połówki.
OdpowiedzUsuńCieszę się niezmiernie :)
UsuńPrzyznam szczerze - te czasy w historii Polski są mi mało znane. Ale właśnie dzięki takim reportażom, człowiek dowiaduje się, jak było naprawdę. Sporo o tamtych wydarzeniach dowiedziałam się z biografii Anny Walentynowicz. Ten tytuł też zapisuję, może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Jest bardzo ciekawy, bo pokazuje ten czas z różnych perspektyw. Rządzących, zwykłych ludzi, gwiazd... Na prawdę warto...
UsuńMoja mama często opowiada, jak dziwny był ten "brak teleranka". Byłam zaciekawiona książką, ale niepokoi mnie tak naprawdę ta informacja o potocznym języku książki ;<
OdpowiedzUsuńPotoczny znaczy, że nie jest on naukowy, nawiązuje do sloganów, nazewnictwa z tamtych czasów, które nie utrzymały się do naszych czasów. Całość czyta się lekko i przyjemnie. Także śmiało po nią sięgaj :)
UsuńOj bardzo mam chęć na tę książkę! Lubię reportaże z dawnej Polski :)
OdpowiedzUsuńTo konieczne musisz są przeczytać
UsuńZ chęcią sięgnę, bo lubię zarówno reportaże jak i historię.
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie książka dla Ciebie. Jestem ciekawa Twojej opinii
UsuńChętnie zapisuje na listę.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Cię nią zainteresowałam
UsuńChętnie przeczytam :) Książka wydaje się ciekawa.
OdpowiedzUsuńI taka właśnie jest :)
Usuń