Strony

wtorek, 18 lipca 2023

The Inheritance games- czyli zagrajmy o majątek.

 

 

 

 


 

 

Tytuł: The Inheritance games.

Autor:  Jennifer Lynn Barnes

Liczba stron: 396,412,442

Wydawnictwo: Must Read

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: intryga, sekrety, spadek, zagadki, miłość, przyjaźń, nastolatki, bogactwo

 

 KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Avery Grambs chce przetrwać szkołę średnią, zdobyć stypendium i uciec od swojego dotychczasowego życia. Ale jej losy zmieniają się w jednej chwili, gdy umiera miliarder Tobias Hawthorne i zostawia jej praktycznie cały swój majątek. To jakaś pułapka? Avery nie ma pojęcia, nigdy na oczy nie widziała Tobiasa Hawthorne’a. Aby otrzymać swoje dziedzictwo, Avery musi przenieść się do rozległego, pełnego sekretnych przejść i zagadek Hawthorne House, zajmowanego również przez rodzinę, którą właśnie wywłaszczył stary miliarder. Jego czterech błyskotliwych wnuków dorastało w przekonaniu, że odziedziczą fortunę. Czy Avery jest oszustką, czy też ostatnią zagadką dziadka, który uwielbiał zaskakiwać wnuków? Uwięziona w świecie bogactwa i przywilejów dziewczyna zostanie wciągnięta w niebezpieczną grę.

 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książki są standardowego rozmiaru A5. Okładki są miękkie, ale z lepszej tektury wykonane. Matowe z błyszczącymi elementami tj napisy, czy przedmioty. Kolorystyka jest następująca zielony, niebieski, czerwony. Każda utrzymana w tym samym stylu, co bardzo mi się spodobało. Mamy wielkie litery, roślinność, a między nimi przedmioty, które mają znaczenie dla fabuły. W środku mamy beżowe kartki, grubsze gramaturowo. Czcionka jest przyjemna dla oka. Rozdziały są ponumerowane a nad każdym z nim widnieje klucz. Nie ma tu wyklejki nad czym ubolewam. Całość wydania oceniam na mocną: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

 Stwierdziłam, że nie będę się z tą serią rozdrabniać na poszczególne tomy, w szczególności, że jest to ciągła historia. Powiedzmy sobie szczerze nikt nie lubi spojlerów, a z moją opinią mogę podzielić się tylko po zapoznaniu się z całością. Nie ukrywam, że ta seria w śród młodzieży cieszy się dużą popularnością, zaintrygowana- o co chodzi? Jaki to fenomen w sobie skrywa, musiałam ją spróbować. Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Główną bohaterką jest Avery. Inteligentna, lubująca się w zagadkach, łamigłówkach i szachach dziewczyna. Na pozór niczym nie wyróżniająca się na tle innych- prócz powyżej wspomnianych pasji. Jej marzeniem są podróże dookoła świata- jak na literacką bohaterkę dość realistyczne marzenie, z którym wiele czytelników może się utożsamić. Pewnego dnia jej powiedzmy sobie szczerze normalne życie wywraca się do góry nogami, kiedy to dowiaduje się, że zostaje spadkobierczynią ogromnego majątku- słynnego filantropa Hawthorna. I tak zaczyna się jej pierwsze zadanie- zagadka dlaczego obcy dla niej staruszek zapisuje jej wszystko? Dlaczego 5 przystojnych chłopaków zostaje też uwikłanych w sieć intryg i walk o spadek. Bowiem to iż Avery jest jego spadkobierczynią nie znaczy jeszcze, że go otrzyma. Nie bez powodu więc zaczyna się owy wyścig.

Teraz serio ale po krótce opowiem o pozostałych bohaterach:

Nash- najstarszy z wnuków. Rozważny, inteligentny. Trzyma się z boku, jednak kiedy trzeba pomaga rodzeństwu w rozwiązywaniu zagadek. Czuje mięte do Libby, jednak jego zachowanie jest bardzo zachowawcze.

Greyson- Drugi w kolejce wnuk. Wyróżnia się na tle swoich braci kolorem skóry, co nie raz wprawiało go to w liczne niepotrzebne zatargi odnośnie jego dziedziczenia. Niepewny siebie, ze stoickim spokojem realizuje swoje cele nie bacząc na koszty. Po stracie swojej ukochanej Emily jest w konflikcie ze swym młodszym bratem Jamesem. 

Jameson- najbardziej hałaśliwy, nieobliczalny z braci. Uwielbia zagadki, powiedziałabym że jest na pograniczu ADHD, gdyż nie potrafi usiedzieć w miejscu. Bardzo szybko się nudzi i szuka ciągle jakiś bodźców, adrenaliny lub zagadek do rozwiązywania. Nie ukrywajmy bohaterka ma do tej postaci słabość, jednak czy aby nie jest wykorzystywana przez bardzo inteligentnego mężczyznę, który zawsze działa z premedytacją, a jego ruchy zawsze są przewidziane o 3 kroki do przodu?

Xander- najmłodszy z wnuków typowy nerd. Zakręcony na temat robotyki, informatyki. Taki szalony naukowiec. Uwielbia wybuchy, konstrukcje. Ewidentnie poczuł coś do Max, jednak nie przyznaje się absolutnie do tego. Jest nieśmiały, czasami przemądrzały.

Max- najlepsza przyjaciółka Avery. Ma ogromne poczucie humoru. Często jej komentarze były moimi uwagami co do danej sytuacji. Czuje mięte do Xandera, bowiem mają podobne pasje i bardzo szybko się zaprzyjaźniają, jednak czy to aby na pewno te uczucie, czy tylko fascynacja związane z tym, że bracia są sławni?

Libby- przyrodnia siostra Avery, która się nią opiekuje. Dziewczyna to taka trochę gotka, która wiele w swoim życiu przeszła. Jest troskliwa, miła, jednak bardzo nieufna i do wszystkiego podchodzi z rezerwą, w szczególności do Nasha.

Tobias- zaginiony syn filatropa. Jego postać jest owiana tajemnicą, i nie ukrywam jest on jedną z głównych zagadek do rozwiązania...

Emily- dziewczyna Graysona, która zginęła w wyniku dziwnego zdarzenia. O jej śmierć oskarżani są Jameson i Grayson. Co się tak na prawdę stało? To kolejna zagadka.

Bex i Theo- pierwsza to siostra nieżyjącej Emily, a druga to jest ich przyjaciółka, a zarazem partnerka Bex. Nie darzą zaufaniem całej rodziny H. Trochę intrygantki, które mogą namieszać.

Eve- to postać która pojawia się pod koniec 2 tomu i już w 3 tomie jest bardzo rozwinięta. Bohaterka jest w wieku Avery i bardzo mocno namiesza we fabule. Kim jest? czemu się pojawia? To kolejna zagadka.

Alisa i Oren- ona jest prawniczką naszej bohaterki i pomaga jej w sprawach prawnych i wizerunkowych, a Oren to jej osobisty ochroniarz. To na nich może zawsze liczyć w sytuacjach podbramkowych.

Skye- matka przystojniaków, zrobi wszystko by odzyskać majątek ojca.



No dobra to co z tą fabułką?

 Muszę przyznać, że książka wciągnęła mnie od samego początku. Owszem są tu jakieś stereotypy powtarzane, ale hej serio mi one nie przeszkadzały. W całej serii czuć taką napiętą atmosferę. Co do złoli i ich kreacji są one powtarzalne, ale są one do przetrawienia ze względu na to, że mocną stroną tej serii są owe zagadki i łamigłówki. To właśnie one nadają całości ten niepowtarzalny klimat i wciągają do reszty. Ta seria trochę przypomina mi różne filmy z cyklu poszukiwaczy jakiś skarbów. Nie klasyfikowałbym jej jako thriller, czy kryminał bowiem jest to zdecydowanie za lekkie na te gatunki. Jest tu parę zwrotów akcji, które faktycznie trochę zmieniają nam bieg wydarzeń. Ogólnie całość czyta się bardzo szybko. Mamy prosty język, a sama akcja może nie pędzi, jak blender na najwyższych obrotach, ale potrafi zaskoczyć i przyciągnąć uwagę czytelnika. Niestety nie unikniemy tutaj pewnych znanych nam z innych książek motywów typu romans, typu zemsta no ale umówmy się to nas czytelników kręci. Czy mamy trójkąt miłosny- tak ale tylko przez chwilę i nie powiem kto z kim..Podoba mi się aura tajemniczości, jaka wytwarza się między paroma bohaterami. Sam motyw takich rozgrywek aby dostać informację, która przybliży nas do jakiś tajemnic według mnie była znakomita. Cała seria też odpowiada na kluczowe pytanie, dlaczego nasza bohaterka została spadkobierczynią tak wielkiego majątku? Do samego końca autorka trzyma nas w napięciu odkrywając kolejne zagadki, które ukazują nam w całości rodzinę Hawthorne i jej dziwactwa.

 CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie : 

 The Inheritance games to zdecydowanie lody limonkowo-truskawkowe.  Owym zimnym orzeźwieniem w te upalne dni były zagadki. Miałam niezły ubaw bawiąc się w rozwiązywaniu ich razem z bohaterami. Smakiem kwaskowym był dla mnie ów motyw romansu. Owszem udany, ale powiedzmy sobie szczerze oklepany. Smakiem truskawkowym, czyli słodkim za to był motyw bogatych filantropów i ukazanie ich dziwactwa za pomocą pieniędzy. Książki te pokazują nam jaką moc mają pieniądze, jak zmieniają ludzi ich postrzeganie świata. Nie będę ukrywać, że zakończenie mnie rozczarowało, jednak patrząc całościowo to jest to świetna historia, pełna zwrotów akcji. Czy warto ją schrupać?  Według mnie jak najbardziej, muszę przyznać, że dla mnie była ona czymś innym, oryginalnym i orzeźwiającym w te upalne dni.

 KOMU POLECAM? Osobom, które szukają czegoś innego, nie skupiającego się na romansie zbytnio. Wciągającego i pełnego zagadek.

piątek, 7 lipca 2023

Columbine. Masakra w amerykańskim liceum- reportaż, który skłania do wielu refleksji

 

 

 

 


 

 

Tytuł: Columbine. Masakra w amerykańskim liceum

Autor:  Dave Cullen

Liczba stron: 637

Wydawnictwo: Poznańskie

Okładka: zintegrowana

SŁOWA KLUCZE: true crime, liceum, psychologia, depresja, psychopata, zamach, młodzież, okruchy życia

 

 KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Arcydzieło true crime o najgłośniejszej szkolnej strzelaninie.

Eric Harris i Dylan Klebold wyglądali na zwykłych licealistów. Chodzili do szkoły na przedmieściach Denver, umawiali się z dziewczynami – lub próbowali je podrywać – i podłapywali pierwsze prace. Lada chwila mieli iść na studia. Jednak na wiele miesięcy przed balem maturalnym zaczęli planować zamach bombowy na swoich rówieśników. Zrobili to 20 kwietnia 1999 roku. Bomby nie wybuchły, więc zastrzelili dwanaścioro uczniów i nauczyciela, ranili jeszcze dwadzieścia cztery osoby. To wydarzenie przeszło do historii jako masakra w liceum Columbine. Właśnie do tej tragedii porównywano wszystkie kolejne strzelaniny w amerykańskich szkołach.

Dave Cullen był jednym z pierwszych dziennikarzy na miejscu zdarzenia. Dokumentował tę książkę aż dziesięć lat, demaskując wszystkie narosłe wokół tej sprawy mity i przyglądając się losom zmagającej się z dramatem lokalnej społeczności. Korzystając z obszernego materiału dowodowego, stworzył wielokrotnie nagradzany klasyk współczesnego reportażu. To historia drogi do morderstwa, ale też krzepiąca opowieść o gojeniu się ran i nadziei.

 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego formatu A5. Zintegrowana oprawa jest takim kompromisem między miękką, a twardą okładką.  Całość utrzymana jest w takich neutralnych odcieniach jak biel, szarość, beż. Na froncie mamy dziewczynę, która coś pisze na wielkim albo murze, albo transparencie. W domyśle jest to pewnie jakiś hołd dla ofiar masakry. Wyklejka jest czarna. W środku kartki są dobrej grubości, czcionka mała, ale czytelna. Rozdziały mają swoje tytuły. Mamy tabelki, chronologię w tyle i ogromny spis przypisów, z których autor czerpał wiedzę. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

 Dawno nie szukałam tak intensywnie tytułu, by go przeczytać. W końcu udało mi się dorwać egzemplarz i wierz mi lub nie od razu po otwarciu paczki, wgryzłam się w ten reportaż. Napędzana ciekawością, ekscytacją, chciałam sprawdzić czego nowego dowiem się o owej masakrze, którą zgotowała 2 uczniów swym kolegą i nauczycielom. Jeśli Cię zaciekawiłam tym nietypowym reportażem z serii True Crime, to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co dziś mam Ci do opowiedzenia.

Książka zaczyna się wstępem autora, który jako dziennikarz pracował przy tym całym zdarzeniu i relacjonował, pisał artykuły na temat Columbine. To co od razu zaskakuje czytelnika to fakt, iż autor przeprasza, w imieniu dziennikarzy za wszystkie przekręcone informacje i to co najważniejsze błędne przedstawienie Erica i Dylana. Jednak o tym za chwilę. To powiem Ci szczerze tym bardziej zafascynowało mnie i sprawiło, że chciałam jak najszybciej odkryć prawdę.

Autor swój reportaż opowiada niczym film. Utrzymuje idealną chronologię nie pomijając najdrobniejszych szczegół. Bohaterowie, czyli ofiary na kartach tej książki są bardzo rzetelnie przedstawieni. Czytelnik zaczyna czuć do nich sympatię. Pan Dave poświęca każdej ofierze chwilę,by ją przedstawić, opowiedzieć o jej życiu. Tu nie ma bezimiennych ofiar. Są to ludzie z krwi i kości, którzy przeżyli i teraz opowiadają nam jako świadkowie o tym co działo się za murami szkoły.

Pierwszy obalony mit i to już w pierwszym rozdziale dotyczy Erica i Dylana. Zostali oni przedstawieni jako ofiary prześladowań ze strony rówieśników, którzy postanowili się zemścić na swoich oprawcach. Jednak prawda wygląda zupełnie inaczej. Chłopcy nigdy nie padli ofiarą znęcania psychicznego, czy fizycznego. Eric uchodził za duszę towarzystwa. Był bardzo lubiany i miał kontakt z wieloma osobami bez względu na wiek czy płeć. Dylan mógł uchodzić za nieśmiałego nerda, w szczególności, że jego konikiem były komputery. Jednak i to nie sprawiało, że był jakimś odludkiem, bowiem miał swoją paczkę, z którą czuł się dobrze, imprezował i bawił się znakomicie. Dlaczego więc Ci dwaj młodzi ludzi postanowili pozabijać swoich kolegów, koleżanki i nauczycieli? Na to pytanie szukamy odpowiedzi. Autor przybliża więc nam sylwetki zamachowców by zrozumieć, co skłoniło ich do tak okropnego czynu?

 Kolejny obalony mit dotyka aspektu religijnego, jednak nie chcę za dużo zdradzić, bowiem do dziś można jeszcze trafić w księgarni na tę historię o wierze. Kolejny mit to ten iż chłopcy mieli listę potencjalnych ofiar i z nich wybierali uczniów do zabicia. To też nie jest prawdą. Więcej już nie piszę, bowiem opowiedziałabym o wszystkim, a nie o to chodzi. Nie ukrywam, że ten reportaż , a właściwie książka w moim zbiorze ma najwięcej znaczników ok 300 a to o czymś świadczy...



 CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie : 

 Reportaż ,, Columbine..." uważam, że jest jak czereśnia. Z jednej strony jest przepyszna pod względem zebranych materiałów, przedstawienia tej historii w sposób chronologiczny, rzetelny i  bardzo obiektywny. Autor nie ocenia, a opinię pozostawia czytelnikowi co sądzić o wszystkim. Z drugiej ma twardą małą pestkę, która może pozbawić nas zęba. Mam tu na myśli opisy, które nie są delikatne pod względem urazów, języka jakim posługiwali się Ci młodzi zamachowcy. Jednak tak właśnie pisali, a wszelkie dialogi są prawdziwe. Książka ta dlatego wzbudziła we mnie tyle emocji, refleksji, bowiem po jej lekturze nauczyłam się jednego. Każde dziecko w inny sposób prosi o pomoc... Każde dziecko boryka się ze samotnością, niezrozumieniem...Nie każdemu dziecku pomożemy, najważniejsze to słuchać ich co mają nam do powiedzenia...Nie zamiatajmy problemów pod dywan... Czy zatem warto ją schrupać? Uważam że tak... nie jest to pozycja dla każdego, ale myślę, że po jej przeczytaniu, każdy czytelnik wyniesie coś dla siebie, jakąś lekcję, radę...

 KOMU POLECAM? Osobom które lubią True crime, reportaże, psychologię.