Strony

piątek, 31 stycznia 2020

OSTATNI ŻYWY ŚWIADEK








Tytuł:Ostatni żywy świadek. Prawdziwa historia największego seryjnego mordercy w historii Teda Bundiy'ego.
Autor: Stephen G. Michaud, Hugh Anesworth
Ilość stron: 202
Wydawnictwo: Bez fikcji
Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: seryjny morderca, śledztwo, wywiady, notki prasowe, sprawy


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Mistrzowski reportaż dwóch znanych i cenionych amerykańskich dziennikarzy.
Ted Bundy to pierwszy amerykański seryjny morderca-celebryta i jedna z najbardziej przerażających zagadek w dziejach kryminalistyki. Był przystojnym, elokwentnym studentem prawa o chłopięcym uroku. Miał szansę na błyskotliwą karierę polityczną. Był jednak też drapieżnikiem i zboczeńcem, który zamordował i okaleczył przynajmniej trzydzieści młodych kobiet. Wiele z nich było studentkami, lecz dwie miały zaledwie dwanaście lat.

Ta książka stała się inspiracją dla najbardziej sensacyjnego serialu dokumentalnego stacji Netflix w 2019 roku.


POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowych wymiarów A5 i jest średniakiem jeśli chodzi o grubość. Okładka jest miękka i matowa jednak nie zostawia odcisków palców.  Na froncie widzimy bardzo dobrze zdjęcia seryjnego mordercy.  Utrzymana jest w tonacji czerni, szarości, żółci. Są tu skrzydełka boczne. Kartki są koloru beżowego. Rozdziały są ponumerowane, a czcionka w zależności od tego czy jest to dialog, wycinki z gazet mają inny format, jednak i tak jest czytelna i przyjemna dla oka. Wydanie więc oceniam na: 5





OPINIA: Książka ,,Ostatni świadek..." to kolejna część opowiadająca o seryjnym mordercy Tedzie Bundy. O ile w 1 części mieliśmy wywiad, tak tutaj mamy całkiem inną formę. Otóż mamy wywiady, wycinki prasowe, oraz rozmowy ze śledczymi, którzy prowadzili w tamtych czasach sprawy związane z morderstwami popełnionymi przez Teda. Czy ta pozycja jest warta przeczytania? Jeśli Cię zaciekawiłam to usiądź wygodnie, weź coś do picia, jedzenia i słuchaj.

Tym razem mamy do czynienia z książką, która opisuje wszystkie sprawy, o które został oskarżony Bundy.  Pozycja ta w sposób szczegółowy przedstawia nam jego modus operandi. Dostajemy wszystkie akta jakimi dysponowali stróże prawa. Można poczuć się jak prawdziwy detektyw, który za sprawą różnych materiałów, niczym puzzle, musi je ułożyć w jedną większą całość.

 Jestem zachwycona tym jak ta książka opowiada nam wszystko od początku, jak to się zaczęło. Ona nie stara się nam ukazać tylko jedną wersję zdarzeń, a wiele, które  dają nam szerszy pogląd na wszystko.Można powiedzieć, że poznajesz wszystkie twarze Teda, od tych niewinnych, przyjaznych, po te agresywne, zwierzęce i niebezpieczne.  Co muszę dodać, jest ona o wiele ,, lżejsza" niż jej poprzedniczka. Owszem ta pozycja skłania również do refleksji, ale nie jest tak bardzo nadzianym  emocjonalnie pączkiem co tamta. Kolejną rzeczą na którą pragnę zwrócić uwagę to sama konstrukcja. Jak wspomniałam, składa się na nią wiele materiałów od wywiadów po przez  artykuły, zgłoszenia policyjne itd.  Co sprawia, że czytelnik czuje się jakby oglądał jakiś dokument, a nie czytał książkę. Każda sprawa, jego ofiara jest opisana szczegółowo, co wywoływało u mnie dreszcze, ale nie ekscytacji, a przerażenia. Ta pozycja wielokrotnie ukazała mi prawdę o tym, jak nie wiele trzeba by stać się ofiarom takiego zwyrodnialca. Jedno spojrzenie, niewinna rozmowa z obcym, czy chęć pomocy to tylko kilka przypadków, które zakończyły się śmiercią młodej, niewinnej kobiety. Nie mam zamiaru odbierać Ci przyjemności z delektowania się tym jakże znakomicie napisanym reportażem. Jak wspomniałam to 2 część z tej serii więc nie chcę się też powtarzać w swoich recenzjach. Jeśli interesujesz się kryminałami, to po prostu musisz po tę pozycję sięgnąć.





CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Powiem krótko i na temat. Uważam, że ta książka jest warta schrupania niczym słonego paluszka. Jak tylko spróbujesz tylko jednego, to nie umiesz się oprzeć reszcie. Tak właśnie jest i z tą pozycją. Jak zaczniesz ją czytać to nie potrafisz się od niej oderwać. Jest wciągająca, napisana przystępnym językiem mimo, że mamy do czynienia z różnymi materiałami zebranymi na przestrzeni lat, a co najważniejsze opisuje sprawy, które miały miejsce naprawdę i dotyczą najbardziej tajemniczego i chyba do dziś uważany przez wielu psychologów za ciekawy przypadek mordercy. Ja jestem zachwycona tą książką jej rzetelnością i oddaniem hołdu dla zmarłych i ich rodzin.


KOMU POLECAM? Osobom, które lubią kryminalne reportaże literaturę faktu.

❤️Za egzemplarz i doznania jakie mi towarzyszyły podczas lektury dziękuję wydawnictwu ❤️:







poniedziałek, 20 stycznia 2020

WIEDŹMA MORSKA








Tytuł:Wiedźma morska
Autor:  Sarah Henning
Ilość stron:301
Wydawnictwo: NieZwykłe
Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:magia, reteling, przyjaźń, tajemnica, miłość, zemsta, baśń, thriller


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Wszyscy znają koniec tej opowieści. Syrena, książę, pocałunek prawdziwej miłości. Lecz przedtem była trójka przyjaciół – jedna z nich wzbudzała strach, drugi pochodził z rodziny królewskiej, a trzecia nie żyła.Po tym, jak jej najlepsza przyjaciółka, Anna, utonęła, Evie stała się wyrzutkiem w swoim małym rybackim miasteczku.

Przy brzegu zaczyna pojawiać się dziewczyna niezwykle podobna do Anny, i, mimo jej zaprzeczeń, Evie jest przekonana, że jej przyjaciółka wciąż żyje. Niemniej jednak jej przyjaciółka skrywa tajemnicę.  Teraz Evie zrobi wszystko, aby uratować  swoją przyjaciółkę oraz serce swojego księcia. 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest standardowo wymiaru A5. Jej okładka jest matowa lecz nie zostawia śladów palców co jest dużym plusem. Utrzymana jest w kolorystyce niebieskości, turkusów, zieleni, czerni i fioletu. Co już na wstępie przywodzi na myśli takie skojarzenia jak ocean, woda, dno morskie. Twarz na okładce przykuwa wzrok czytelnika. Czuje się niepokój i ciekawość co znajdziemy w środku? Żółte napisy na froncie troszkę mnie drażnią, ale to tylko moje odczucie. W środku mamy beżowe strony, a kartki są średniej grubości. Czcionka nawet ta pisana kursywą jest czytelna i nie sprawia kłopotów przy dłuższym czytaniu. Samo wydanie książki ( z pominięciem błędów stylistycznych, czy literówek) oceniam na: 5




OPINIA: Książka ,, Wiedźma morska" to bardzo kontrowersyjna pozycja, która ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Swego czasu było o niej bardzo głośno. Kiedy w końcu wszelkie opary opadły  niczym kurz, postanowiłam i ja sprawdzić o co chodzi? O co tyle szumu? Wszak nie może być aż tak źle skoro to reteling ,, Małej syrenki", której wersję tę mroczniejszą, oryginalną uwielbiam, a właśnie na niej się opiera ta historia. Jeśli jesteś ciekawa  mojej opinii, to weź coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj.

Głównymi bohaterami tej powieści jest trójka przyjaciół. Evie córka rybaka, Anna księżniczka  z dalekich krain oraz Nik książkę Havnestadu. Ich sielankowość i dziecięcą naiwność burzy wypadek, który zmieni ich życie na zawsze. Anna utonęła, a wręcz została pochłonięta przez mroczny, zimny ocean. Od tego czasu Evie, jak i Nik przechodzą przemianę, zmieniają się pod każdym względem. Ewidentnie widzimy nie tylko efekty żałoby, ale wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że popadają w depresje w szczególności Evie. I choć chłopak ma świadomość, że znajomość z ubogą dziewczynką jest czymś nieodpowiednim to czuje silną potrzebę trwania przy jej boku. Czy to z poczucia winy? Czy może ze względu na przeszłość?  I tak im mijają 4 lata. I choć mówi się, że czas leczy rany, to widać, że nie każdy zapomniał o Annie. Czujemy, że z jej śmiercią było coś nie tak. Jednak jedyni świadkowie milczą. Kiedy więc nagle na plaży pojawia się dziewczyna tak bardzo podobna do Anny świat Evie i Nika po raz kolejny zmienia się diametralnie. Pewne sekrety zaczynają żyć własnym życiem, a inne zostają na nowo zaplecione w rybacką sieć, łowiąc nowe ofiary. Misterna intryga, która została stworzona, zaczyna się realizować, zbierając swoje żniwa. I muszę przyznać, że to jest tak gorące i dobre jak ciasteczka prosto z piekarnika.

Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o męskie postaci to wypadają bardzo blado. Książę Nik jest taką naiwną marionetką w rękach dziewczyn.  Bardzo denerwowało mnie jego podejście do życia. I choć sam ma tajemnice to uwierz mi są tak banalne, że nie wiadomo, czy się śmiać , czy płakać ? Nikowi więc mogę tylko powiedzieć: Żegnaj-  idź do piwnicy odkręcać słoiki.

Troszkę lepiej wypada jego kuzyn Iker jednak to i tak nie jest postać, która wywoła u  mnie jakiekolwiek palpitacje serca. Jest do bólu przewidywalny, aczkolwiek nie raz troszkę namieszać i chwała mu za to. Chociaż jeden co ma jaja. Co prawda w koszyku na sprzedaż, ale jednak.

Evie i Anna to według mnie bardzo dobrze wykreowane bohaterki. Po pierwsze nie są oczywiste, a jak wiesz ja kocham takie kontrowersyjne postaci. Do końca nie wiesz, która jest tą złą wiedźmą, a chyba nie będziesz miała mi za złe jeśli Ci powiem, że obie posiadają moc. To tak jakbyś dostała na talerz dwa pierogi i ktoś Ci każe wskazać, który jest z mięsem, a który ruski? Jeśli oba wyglądają identycznie. No właśnie nie da się, jeśli się go nie rozkroi na pół. I tu jest tak samo. Dopóki nie poznamy ich wnętrza, tak dokładnie, to nie jesteśmy w stanie wskazać palcem: to ta. No i chyba nie będzie to też tajemnicą, że książka ta jest historią słynnej disneyowskiej Ursuli, która opowiada, jak to się stało, że jest taką osobą, a nie inną?



No dobra, a co z fabułą, czy podobała mi się? Sam początek był dla mnie trudny i trochę nużący. Mamy bowiem retrospekcję, czyli cofamy się do przeszłości, to znowu mamy teraźniejszość. Jednak jest to świetnie zaznaczone czcionką więc można się połapać ze wszystkim. Dodatkowo na plus zasługuje to, że jedno ważne zdarzenie mamy opowiedziane przez wszystkich uczestników , tak że mamy całokształt tej sceny ukazany przez wszystkich świadków. Nie sposób odnieść się do stylistyki, bo właśnie ona, a właściwie tłumaczenie zostało wyklepane niczym schaboszczak tłuczkiem. Jak wspomniałam, początek, a właściwie prolog, faktycznie troszkę zgrzytał niczym piasek w zębach, jednak pozostała reszta nadrabia ten przykry wstęp. Zaznaczę od razu, że nie czytałam w oryginale tej książki, więc wypowiadam się jako Polski czytelnik.  Sama książka, jako reteling, który odnosi się do oryginalnej baśni według mnie jest genialnym wznowieniem tej historii. Ukazuje bowiem irracjonalność miłości platonicznej, a zarazem dążenia do celu, kosztem życia ( odnoszę się tu do oryginalnej baśni, nic nie spojleruję ). Sama historia, która dzieje się gdzieś w pewnej krainie nad oceanem, gdzie panuje pokój i miłość, sprawia, że odczuwamy tę baśniowość. Całość jednak burzy owy śmiertelny wypadek, który niszczy ten beztroski świat. I muszę przyznać, że spodobało mi się to, bowiem u każdego z nas w pewnym momencie, jakieś wydarzenie spowodowało, że zaczynamy odbierać nasz świat już nie pod kątem tęczy, jednorożców i innych magicznych stworzeń, ale jako surowy, poważny, a przede wszystkim niebezpieczny kawałek ziemi. I w tym momencie książka nabiera tego niezwykle mrocznego- bajkowego klimatu. Momentami mamy stricte znane nam sceny z  disneyowskiej jak i baśniowej ,, Małej syrenki" jednak przedstawione w sposób realny, brutalny i dorosły.  Mamy tu pełno zwrotów akcji. Nie raz czułam się jak te ciasto faworkowe, które jest skręcane na różne strony przez cukiernika by mieć ten nieoczywisty kształt. I myślę, że właśnie ta książka jest takim faworkiem o nieoczywistym, nieporównywalnym, unikatowym kształcie. Zostałam wciągnięta w tę niebezpieczną grę. Co do samego języka jest on momentami bardzo poetycki, barwny, a zarazem lekki. Pomijając błędy jakie wystąpiły to czytało mi się ją bardzo dobrze. Ja jako osoba, która uwielbia, kocha retelingii, jestem zachwycona tą pozycją. I bardzo się cieszę, że odczekałam tę wichurę, bo pewnie tak jak większość bym się zniechęciła i nie doceniła jej, a tak jestem pod jej ogromnym wrażeniem. I jak na razie to jest najlepsza i najpiękniejsza historia Ursuli jaką przeczytałam do tej pory.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Książka ,, Wiedźma morska" zachwyciła mnie swą historią. Nie mamy tutaj cukierkowej historii o miłości syrenki do księcia, która  według disneyowskiej wersji kończy się  happy endem. Nie, mamy tu powieść pełną bólu, cierpienia i poświęcenia tak jak to jest w oryginale. Czy kończy się śmiercią syrenki? Tego nie zdradzę. I gdyby nie element magii i syreniego ogona to spokojnie powiedziałabym, że to genialny baśniowy thriller ze znakomitą uknutą intrygą, która wyrwała mi kapcie z nóg.  Silne kobiecie osobowości to kolejny plus tej powieści. Tu nie ma ckliwych dziewczyn, co to to nie. Tu mamy konkretne postacie, które wiedzą co chcą i zrobią wszystko by to osiągnąć. I muszę przyznać, że to fenomenalna historia Ursuli, którą teraz i jej pobudki rozumiem. Po przeczytaniu tej książki pokuszę się o takie stwierdzenie, że jeżeli teraz włączysz sobie bajkę ,, Mała syrenka" to po raz pierwszy w życiu polubisz ją bardziej niż Arielkę.. serio ! a wszystko to dzięki ,, Wiedźmie morskiej", którą polecam przeczytać, nawet tym co to nie lubią baśni i retelingów, bo jak wspomniałam jak dla mnie ta książka jest wręcz thrillerem, który trzyma w napięciu do samego końca. Dodam jeszcze, że kiedy dochodzimy do najsłynniejszego disnejowskiego jak i baśniowego momentu wymiany głosu na nogi to popłynęła mi łza.. przeznaczona  wyłącznie dla Ursuli. Mam nadzieję, że dałam Ci do myślenia, dlaczego płaczę nad złoczyńcą? Jeśli tak, to koniecznie sięgnij po tę książkę, a zrozumiesz dlaczego?

KOMU POLECAM?Wszystkim tym, którzy kochają baśnie, retelingii i uwaga lubującym się w thrillerach.

❤️Za egzemplarz i ukazanie mi ludzkiej strony Urszuli dziękuję serdecznie wydawnictwu❤️:




poniedziałek, 6 stycznia 2020

WILCZERKA







Tytuł:Wilczerka
Autor:  Katherine Rundell
Ilość stron:330
Wydawnictwo: Poradnia K
Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:baśń, przyjaźń, miłość, natura, wilki, przemoc wobec zwierząt, odwaga


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Tym razem autorka przenosi czytelnika w przeddzień rewolucji, w zaśnieżone lasy Rosji, gdzie w maleńkiej chatce mieszkają Fieodora i jej matka.

Fieodora uczy się, jak sprawiać, by oswojone wilki mogły powrócić do swojej dzikiej natury. To ważne zadanie: ludzie tutaj mówią, że ten, kto zabije wilka, zabija siebie samego, a w domach arystokratów pełno jest oswojonych zwierząt, które gdy stają się niebezpieczne, są odsyłane do lasu.

Pewnego dnia wojska carskie pod dowództwem generała Rakowa palą dom Fieo, a jej matkę zabierają do niewoli. Dziewczynka będzie musiała znaleźć sposób, by uwolnić matkę z petersburskiego więzienia…

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest standardowego formatu A5. Okładka jest miękka i matowa. Utrzymana jest w zimowej kolorystyce bieli, niebieskości, szarości, ukazująca wspaniały krajobraz pokryty śniegiem. Na froncie widzimy dziewczynkę w czerwonej pelerynie, jadącą na grzbiecie wilka. Nie ma tu skrzydełek. Kartki są koloru beżowego, a czcionka bardzo przyjemna dla oka. Rozdziały są ponumerowane. Cała książka jest obfita w przepiękne czarno-białe ilustracje, które dodatkowo uatrakcyjniają cały odbiór. Całość wydania oceniam na: 5 +



OPINIA: Książka ,, Wilczerka" to 3 już powieść autorki, którą pokochałam od jej debiutu ,, Dachołazy". Kiedy więc tylko pojawiła się u wydawnictwa, zapragnęłam ją przeczytać. Co w niej jest takiego magicznego, pięknego, a przede wszystkim zachwycającego? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj...

Już na wstępie pragnę zaznaczyć, że jeśli myślisz, że ta książka jest tylko dla dzieci to już masz błędną opinię co do tej powieści. Jednak nie wyprzedzam faktów.

Główną bohaterką jest Fieodora, która w raz z matką mieszkają w lesie. I nic w tej historii nie byłoby niezwykłe gdyby nie fakt, że zajmowały się wilkami. Pomagały im na nowo odkryć naturę, swoje wilcze ,, ja".  Nazywane wilczerkami żyją na marginesie społeczeństwa, bowiem ludzie się ich boją. Zaklinaczki wilków są samotne, wyobcowane,bowiem są według innych niczym czarownice, które przynoszą nie tylko pecha, ale i zgubę. Kiedy więc mama Fieo zostaje oskarżona i zamknięta w więzieniu, dziewczynka zrobi wszystko by uratować matkę. Nawet wyjdzie z lasu i zawalczy o to co najważniejsze..

Ta książka jest tak magiczna, że boję się iż nie oddam jej czaru w mojej recenzji. Gdybym mogła ją porównać do czegoś to byłaby to taka inna wersja  baśni ,, Czerwonego kapturka" i ,, Paxa". To historia o odwadze, więzi człowieka z wilkiem i przyjaźni, która nie zawsze jest oczywista na pierwszy rzut oka. To nie jest słodka opowieść. To opowieść o walce, cierpieniu, dążeniu do celu, a przede wszystkim o odkrywaniu swoich mocnych stron. Co mnie jeszcze urzekło w tej książce to klimat. Akcja dzieje się w mroźnej Rosji, gdzie car  ma swoje zachcianki, a reszta ludzi musi je spełniać. Właśnie najnowszą atrakcją arystokracji jest posiadanie wilków, które tresowane służyły jako atrakcje , ozdoby, czy były wykorzystywane do ciężkiej pracy. Kiedy zostały już odwilczone, a ich wygląd lub zachowanie już nie zadowalał właścicieli, lądowały one właśnie u wilczerów.  To właśnie u nich nabierały sił, były leczone, a przede wszystkim uczone, jak przetrwać w lesie w zimie. I kiedy tak czytałam o tym to serce mnie bolało ile te zwierzęta wycierpiały z rąk człowieka, a potem niczym znudzone zabawki zostawały porzucane. Na szczęście nasza bohaterka w raz z mamą kochały swoją pracę i sprawiały, że zwierzęta te na nowo odradzały się z popiołów.



 Nic więc dziwnego, że kiedy Fieo potrzebuje pomocy otrzymuje ją od wilków. Nie ma tu mowy o gadających wilkach. Nie. Autorka oddała w 100% naturę tego zwierzęcia, które ma swoje zasady. I właśnie te gesty, a wręcz oddanie, wielokrotnie sprawiły, że pociekły mi łzy jakbym wykąpała się w cebuli. Ta historia choć teoretycznie skierowana jest dla młodszego czytelnika uważam, że jest tak uniwersalna, że ja jako dorosły czytelnik wyniosłam z niej pełną reklamówkę wartości i mądrości jakie płyną z tego opowiadania. Jestem zakochana w kreacji bohaterów i tak pięknie ukazanej więzi między małą dziewczynką, a wilkami. Dodatkowo przepiękne ilustracje sprawiły, że jeszcze bardziej, mocniej odczuwałam tę powieść. To taka nowoczesna baśń, która zwraca uwagę na złe traktowanie zwierząt, bieganie za ideałami, gubiąc przy tym to co liczy się najbardziej... miłości.




CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

,, Wilczerka" to według mnie genialna książka, którą klasyfikowałabym w kategorii baśnie. To nie jest jednak słodka niczym landrynka powieść. To historia przepełniona potem, bólem, cierpieniem, a przede wszystkim oddaniem i bezgraniczną miłością i przyjaźnią, które nawet w najgorszych chwilach zostają z nami.  Autorka w genialny sposób zwraca uwagę czytelnika na problem traktowania zwierząt, a właściwe ich odzwierzęcania zapominając o ich prawdziwej naturze. Traktowanie ich jak człowieka poprzez ubieranie w ciuchy, uczenia ludzkich zachowań nie jest  czymś dobrym. Kolejnym aspektem, który zostaje poruszony jest porzucanie zwierząt, które często są traktowane jak przedmioty. Nie sposób również wspomnieć o wartościach takich jak miłość, przyjaźń, odwaga, jednak te są tak klasyczne i oklepane, że tylko o nich napomknę, że występują, bo to nie one są najważniejsze, a zwierzęta. Kolejnym plusem jest autentyczność jeśli chodzi o kreację wilków.  Język powieści jest jak najbardziej lekki jednak bardzo dosadny i obrazowy, dzięki czemu tę książkę odczuwa się całym ciałem. Poruszająca, piękna, wartościowa.. uważam, że należy ją schrupać jeśli chce się przeczytać coś wzruszającego, prawdziwego i baśniowego...


KOMU POLECAM? Wszystkim

❤️Za egzemplarz i rozpoczęcie tego roku z takim przytupem dziękuję wydawnictwu❤️ :