niedziela, 5 lipca 2020

JEDYNE WYJŚCIE









Tytuł:Jedyne wyjście
Autor:  Ryszard Ćwirlej
Ilość stron:511
Wydawnictwo: Muza
Okładka:  miękka
SŁOWA KLUCZE:policja, małe miasteczko, porwanie, zaginięcie


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Jest rok 2012. W małym sennym miasteczku porwany zostaje 17-letni syn miejscowego biznesmena. Porywacze kontaktują się z rodziną, żądają okupu i zabraniają informować policję. Ale wieść o porwaniu szybko się roznosi. Ojciec chce za wszelką cenę odzyskać syna, więc postanawia dogadać się z porywaczami, ale na swoich własnych warunkach. Dzięki dawnym kontaktom w świecie nie do końca legalnych interesów, próbuje sam znaleźć bandytów. Policja też wpada na ich trop. Wszystko dzięki młodej i ambitnej policjantce z wiejskiego posterunku. Zapalona motocyklistka Aneta Nowak, której specjalnością było dotąd parzenie kawy i przynoszenie drożdżówek straszymy kolegom, przypadkowo natrafia na pewien ślad i za wszelka cenę stara się to wykorzystać.

W tym samym czasie i w tym samym miasteczku znika młoda dziewczyna, matka rocznego dziecka. Ludzie zastanawiają się, czy przypadkiem nie uciekła z domu, choć trudno uwierzyć, że matka porzuciła swoje małe dziecko.
Czy te dwie sprawy łączą się ze sobą? Musi to wyjaśnić Aneta Nowak, której będą pomagać policjanci Alfred Marcinkowski i Mariusz Blaszkowski, znani doskonale z PRL-owskich powieści Ryszarda Ćwirleja. Jak zawsze mogą obaj liczyć na swoich dawnych kolegów – byłego cinkciarza, a teraz właściciela banku, Ryszarda Grubińskiego vel Grubego Rycha i szefa jego ochrony, byłego milicjanta Mirka Brodziaka.


POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

EGZEMPLARZ RECENZENCKI

Książka jest standardowego wymiaru A5. Jej okładka jest matowa i przyjemna w dotyku. Utrzymana jest w kolorystyce szarości, czerni i brązu. Na froncie widzimy kobietę na motorze, która chyba będzie gdzieś jechać, a nad nią wielki czerwony napis, który mnie trochę drażnił, ale to moja opinia. Tym razem nie odczuwam, żadnych emocji patrząc na okładkę. Ot co zdjęcie, które widzimy na co dzień. W środku mamy beżowe strony, które są bardzo cienkie, że przebija przez nie poprzednia strona, czego ja nienawidzę, bo to przeszkadza w czytaniu. Czcionka jest zbita i mała.  Mam nadzieję, że w wersji finalnej będzie to poprawione. Ocena oczywiście jest z przymrużeniem oka, bo tu może wiele być wprowadzonych zmian. Podsumowując oceniam ją na: 4






OPINIA: Książka ,, Jedyne wyjście" to kryminał. Dawno nie czytałam tego gatunku więc tym bardziej czułam ekscytacje. Tak jak przy spotkaniu z dawno nie widzianą przyjaciółką. Czy było one udane tak jak mi się wydawało, że będzie? Jeśli jesteś ciekaw to weź coś do picia, jedzenia, usiądź wygodnie i słuchaj.


Zacznę od tego, że nie mam bladego pojęcia, kto tu jest głównym bohaterem. Mnogość postaci prawdopodobnie pierwszoplanowych spowodowała, że gubiłam się momentami kto jest kim. Ich podobieństwa w opisach sprawiały, że miałam jakoby obraz jednego wielkiego potwora ulepionego z każdego bohatera. Taki literacki Frankenstine, co już spowodowało moją początkową irytację. Bowiem uwielbiam kiedy mamy jedną konkretną, silną postać, na której opiera się fabuła. Tu mamy średniej jakości kilkunastu bohaterów, którzy jak dla mnie są płascy jak płaszczka. I choć czytałam na odwrocie, że bohaterką ma być jakaś Aneta to jej rola kończy się na zadawaniu pytań i informowaniu przełożonych typu : Hej ja chyba wiem gdzie są ? Hej ja chyba wiem kto? I nagle stery przejmuje kolejny bohater. Totalny mix sałatkowy, który nie koniecznie mi smakował.



Co z tą fabułką ? To istna bułka zapychajka, która jest tak gumowa w konsystencji, że ją żujesz i żujesz i połknąć nie możesz.  Mamy tutaj równolegle prowadzone dwie sprawy. Jedna dotyczy porwania bogatego 18 latka, a druga zaginięcia młodej mężatki. I o ile miałam nadzieję, że ta druga sprawa będzie bardziej wartka, to przeliczyłam się, ale nie wybiegajmy z faktami. Już mówię Ci po kolej co tam się wiruje w tej sokowirówce.

Zacznę od pierwszej sprawy. Zostaje porwany młody nowobogacki chłopak. Wiadomo chodzi o okup. I sprawa zakończyłaby się na około 30 stronie, gdyby nie fakt, że porywacze zostają porwani. Czaisz ten absurdalny absurd ? I o ile już miałam wizję, że koleś musi sobie teraz radzić sam kajś w piwnicy, na odludziu, gdzie nikt nie wie o jego istnieniu i myślę sobie to będzie genialne, to cóż ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu sprawy toczą się w zupełnie innym kierunku. Kamil zostaje uratowany, a policjanci starają się odnaleźć porywaczy, notabene porwanych, by postawić im zarzuty.  I tak w książce jest to tak samo okręcone jak teraz o tym piszę.

W tym samym czasie Ci sami policjanci, prowadzą inne śledztwo, a mianowicie zniknięcie młodej mężatki, która chyba jest przyjaciółką Anety, tej co to miała chyba być główną bohaterką, ale nią nie jest.  I tu miałam nadzieję na jakiś delikatny dreszczyk emocji, jednak przeliczyłam się. Tu nie ma żadnego zaskoczenia, jakiś poszlak tylko prosta droga do celu. O weźmy laptop. O tu coś jest. O zapytajmy tego Pana. O patrz jaki traf on widział to i to. Mamy podejrzanego,dziękuję do widzenia. Koniec książki.





CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Książka ,, Jedyne wyjście" to chyba pierwszy w moim życiu kryminał, który mnie tak rozczarował. Brak mocnego bohatera, brak przede wszystkim głównej postaci, która scala powieść. Język stylizowany na wiejski, który momentami brzmi tak karykaturalnie, że aż prześmiewczo. Nie wiem czy to było celem autora, pewnie nie ale ja jako czytelnik tak to odebrałam. Fabuła to kolejne moje rozczarowanie. Brak akcji, jakiś zwrotów, które by mnie wciągnęły do tej historii. Książka jest bardzo przegadana i monotonna.Taka bułka zapychajka dużo treści z której nic konkretnego nie wynika, a jeszcze się męczysz by ja połknąć. Mimo wszystko tę powieść czyta się szybko to zdecydowanie jest jej plusem. Nie wymaga jakiegoś skupienia, by np nie przeoczyć jakiegoś ważnego elementu układanki, nie spokojnie, tu można jechać na tzw autoczytaniu i nic Ci nie umknie. Kolejnym plusem, który mi się spodobał to ukazanie pracy policji tak od wewnątrz. I chyba tyle jeśli chodzi o zalety, jakie znalazłam w tej powieści. Czuje ogromne rozczarowanie, to tak jakby dostać piankę bez smaku. Liczysz na jakiś smak, a tu czujesz tylko cukier  nic więcej. Czy warto ją schrupać ? Według mnie są lepsze kryminały i nie warto tracić czasu na coś co jest nijakie i rozczarowujące. Jednak kim jestem by mówić to czytaj tego nie? Decyzję pozostawiam Tobie. Moją opinię już znasz.

KOMU POLECAM? odważnym z dużym pudłem cierpliwości.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu :




21 komentarzy:

  1. Ja zdecydowanie nie mam cierpliwości. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak się zawiodłaś. Ja z pewnością nie planuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie za bardzo przepadam, kiedy w książce postacie mnożą się szybciej niż króliki i jest ich po prostu od groma. Nie da rady się wtedy związać z tymi konkretnymi, przez co książka już traci. Ogólnie chciałam kiedyś sięgnąć po Ćwirleja, ale teraz to już sama nie wiem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem kochana jak z jego innymi książkami. Może tamte są lepsze. Wiem jedno: ta na pewno jest słaba, więc ewentualnie próbuj z innym tytułem.

      Usuń
  4. Odważna to jestem, ale czy taka aż cierpliwa? chyba nie do końca...
    będę omijać;)
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda że cię rozczarował ale często tak jest że kryminał jest albo genialny albo denny :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz rację, coś w tym jest, albo się kocha lub nienawidzi :)

      Usuń
  6. Nazwisko autora kojarzę, ale nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej jego książki. Po tę na pewno nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tę odradzam, ale może inne jego książki są lepsze :) Ta zdecydowanie mi nie smakowała..

      Usuń
  7. Szkoda, że książka Ciebie rozczarowała :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem smutna. Kurczę, żeby tak zmaścić kryminał... ehh szkoda słów

      Usuń
  8. Raczej nie skuszę się na tą książkę :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda, że książka okazała się rozczarowaniem. Mi twórczość autora się podoba, jest sporo wątków i bohaterów, ale autor umie stworzyć świetny klimat powieści. Znam serię o Antonim Fischerze i polubiłam ją. ;) Ta seria z Anetą Nowak jeszcze przede mną, przeczytałam jak dotąd część pierwszą i była niezła, ale wolę póki co cykl o Fischerze. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie słyszałam, że autor świetnie pisze, stąd byłam przekonana, że ta książka połechta me podniebienie, a tu taki klops... Spróbuję sięgnąć po tę serię o której wspominasz, może bardziej mi zasmakuje :) Jak uważasz ?

      Usuń
    2. Ciężko stwierdzić, bo tam też jest sporo wątków i bohaterów. Seria o Fischerze to czasy przedwojenne, mi bardzo podoba się klimat minionych lat stworzony przez autora. Jeśli lubisz takie retro kryminały to może warto spróbować. ;)

      Usuń
    3. Lubię, lubię tylko jeśli jest tak jak mówisz mnogość bohaterów i wątków, które są mniej znaczne dla fabuły to chyba odpuszczę sobie tego autora. Najwyraźniej to nie moje klimaty ;) Ja tam wolę coś zaskakującego, pełno poszlak, dowodów, zbieranie informacji inteligentny mordercą itd

      Usuń
  10. Gratuluje! Myślę, że na jesieni dobrze jest ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń