sobota, 30 marca 2019

ZAGUBIONE DZIEDZICTWO










Tytuł:  Zagubione dziedzictwo
Autor: Zbigniew Fietkiewicz
Ilość stron: 200
Wydawnictwo: WasPos
Okładka: miękka

SŁOWA KLUCZE:  misja, podróże kosmiczne, zdrada, przyjaźń, akcja, przyszłość


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

Książka opowiadająca losy dwójki bohaterów – młodego pirata-przemytnika i profesora instytutu poważnej uczelni. Razem zostają wysłani przez lokalne siły specjalne kolonii na misję odzyskania wraku statku, który został odkryty na wrogim terytorium. Kosmiczna przygoda szybko się komplikuje, gdy bohaterowie wpadają w kolejne kłopoty i nim osiągną swój cel, mają już całkiem spore doświadczenie, a ich przyjaźń jest silniejsza niż zwykle. Jednak pomimo starań i poświęceń, za horyzontem czekają złe i mityczne siły, które poddają ich próbie i starają się urzeczywistnić swoje własne, niecne plany…

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest standardowego wymiaru A5. Miękka, matowa okładka nie zostawia odcisków palców, bez skrzydełek utrzymana jest w kolorystyce czerni, brązu, pomarańczu. Widok z lotu ptaka na miasto  jest bardzo piękny i refleksyjny.  W środku kartki są koloru beżowego, a czcionka bardzo przyjemna dla oka.  Rozdziały są ponumerowane, a pod każdym jest tzw  zapis, który jakby wprowadza czytelnika do akcji. Na końcu mamy spis treści. Całość wydania oceniam na : 5



OPINIA: Książka ,, Zagubione dziedzictwo” to zdecydowane gatunek literacki Sci-fi , na którym często czuję się niepewnie. Wynika to z tego, że rzadko po niego sięgam i przyznam szczerze, czasami nie mam pojęcia jak ugryźć tego bajgla ? Jak było tym razem ? Czy udało mi się dobrać do tego bajgla, czy może gdzieś podczas prób wgryzienia pogubiłam zęby ?

Zacznę już standardowo od przedstawienia Ci bohaterów. Mamy ich tylko 2 i kilka pobocznych postaci, co np. dla mnie jest plusem, bo nie lubię, kiedy autor zalewa mnie imionami i postaciami, które powodują u mnie zawrót głowy.

Isaac to dla mnie taka podróbka Hana Solo z kultowej już serii Star Wars. Przemierza on bowiem swym statkiem galaktykę, parając się jakimiś drobnymi usługami. Kiedy więc siły zbrojne wysyłają go na bardzo ważną misję, której celem jest wrak statku na wrogim terytorium, mężczyzna z jednej strony jest dumny, a z drugiej przerażony odpowiedzialnością jaka na niego spływa. Dodatkowo jego towarzyszem zostaje słynny profesor Gilbert ( nie myl go z TYM Gilbertem od Ani z Zielonego Wzgórza) , który uważany jest za najmądrzejszego człowieka. Chyba Isaac nigdy nie przypuszczał, że właśnie z tym facetem połączy go prawdziwa przyjaźń, bo choć pochodzą z dwóch różnych światów to łączy ich wiele.

Profesor Gilbert najmądrzejszy człowiek jakiego znała galaktyka, nie ma pojęcia, że jego głównym celem jest zbadanie tajemniczego statku. Myśli, że leci na wykład by podzielić się z innymi swą wiedzą. Gilbert od samego początku mnie zaskakiwał, bowiem odbiega on swym zachowaniem i osobowością od stereotypowego naukowca. Sympatyczny, wesoły wręcz rozrywkowy szybko zyskuje sympatię swego towarzysza podróży. W sytuacjach krytycznych wykazuje się hartem ducha, zdeterminowaniem, stanowczością i siłą.

 Z tej dwójki muszę przyznać, że me serce skradł właśnie profesorek. O ile byłam pewna z początku , że będzie nią Isaac to w momencie pojawienia się Gilberta wszystko się zmieniło. Ten szalony naukowiec, z którym można przysłowiowo ,, konie kraść” bardzo szybko dostosowywał się do sytuacji, w której się znalazł. Przygody naszego Hanka znaczy Isaaca bledły przy profesorku, który totalnie zrywa z wizerunkiem mądrali. Wzbudza sympatię i powoduje, że czytelnik mu kibicuje w jego przygodach.

Co do fabuły to muszę przyznać, że nie należy ona od najłatwiejszych. Mam tu na myśli fakt, że nie od razu wciągnie Cię do swego świata. Akcja bowiem początkowo płynie wolno, jednak z każdą kolejną stroną nabiera pędu i się rozkręca. W momencie wylądowania bohaterów na wrogim terytorium, akcja według mnie oczywiście, nabiera rumieńców i właśnie od tego momentu poczułam się wciągnięta do przygód tej dwójki osobliwców. Czy były momenty zaskoczenia? Tak jednak jak wspomniałam, trzeba na nie troszeczkę poczekać. Na szczęście zęby mam całe i wszystkie więc degustacja obyła się bez jakiś ubytków czy dramatów.



CZY WARTO SCHRUPAĆ ? - podsumowanie: 

   Książka ,, Zagubione dziedzictwo” należy do gatunku literackiego, który dla mnie jest niczym jajko niespodzianka. Nigdy nie wiem co znajdę w środku i czy trafi w mój gust ? Bowiem nie każde Sci- fi mnie porywa i sprawia, że zachwycam się jej elementami. Ta pozycja muszę przyznać jest dobra. Posiada takie mocne strony jak fantastyczna kreacja bohaterów, w szczególności profesora Gilberta, który odbiega od typowego naukowca, nawiązania do kultowej serii Star Wars typu podróże w czasoprzestrzeni, czy postać Isaaca, która bardzo przypomina Hana Solo. Jednak posiada ona również minusy. Największym dla mnie była akcja, która spowolniona na samym początku nie zachęcała mnie do dalszego kosztowania. Aczkolwiek później nabiera rumieńców i pędzi niczym mikrofalówka rozgrzewając czytelnika do granic możliwości. Kolejnym moim zarzutem jest nie rozwinięcie pewnych bardzo ciekawych osobowości  lub spłaszczenie pewnych sytuacji , czy rozwiązań do granic możliwości i dziwne zakończenie ( oczywiście dla mnie).  Język mimo naukowych wstawek jest lekki i przyjemny. Nie ma tu trudnego nazewnictwa czy naukowych rozprawek. Podsumowując ta książka jest dobra, jednak mnie osobiście nie zachwyciła. Myślę jednak, że fani tego gatunku powinni dać jej szansę i ją schrupać, bo jak wspomniałam ja nie jestem koneserem tego gatunku lecz lubię od czasu do czasu sięgnąć po niego dla własnej rozrywki i przyznam się szczerze do zmienienia troszkę mojego czytelniczego menu, by nie zrobiło się zbyt nudno i przewidywalnie. Dlatego zachęcam do jej skosztowania w szczególności fanów Star Wars i poddania jej własnym kubkom smakowym. Moje  postawiły werdykt, że nie jest źle, ale mogło być lepiej ot takie średnie danie.

KOMU POLECAM? Fanom Star Wars, Sci-fi lub czytelnikom, którzy pragną zacząć swoją przygodę z tym gatunkiem.

💖Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu 💖 :


sobota, 23 marca 2019

NAJOKRUTNIEJSZY MIESIĄC










Tytuł:  Najokrutniejszy miesiąc
Autor:  Louise Penny
Ilość stron: 426
Seria: Inspektor Armand Gamache
Wydawnictwo: Poradnia K
Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: Wielkanoc, tradycje, zbrodnia, małe miasteczko, seans spirytystyczny,


,, Strach był jak alchemik, mógł zmienić dzień w noc, radość w rozpacz. Jak już raz się zagnieździł, zasłaniał blask słońca."  Str 164

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

Jest wiosna, świat budzi się do życia, a mieszkańcy Three Pines przygotowują się do Wielkanocy, gdy podczas seansu spirytystycznego, zorganizowanego, by uwolnić miasteczko od złych duchów, które nawiedzają je od dziesięcioleci, jeden z jego uczestników umiera – czyżby ze strachu?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka tak jak jej poprzedniczki jest formatu A5. Okładka miękka, bez skrzydełek i matowa. Nie zostawia odciskach palców, co jest dobre. Utrzymana w kolorystyce niebieskości ukazuje las oraz dom w którym świecą się dwa okna, co już na samym starcie wywołuje niepokój. Do tego motyw odciekniętej dłoni, która jest lakierowana jest jakby znakiem tej serii i świetnie, że pojawia się na każdym tomie. Kartki są koloru beżowego, co mi to w ogóle nie przeszkadza, a same strony są jakby z grubszego papieru. Czcionka jest mała, ale nie sprawia kłopotu ( zwracam się do tych co tak jak ja czytają nocami, przy sztucznym świetle). Rozdziały są ponumerowane, a numery stron umieszczone na bocznej stronie po środku kartki. Nie ma tu żadnych elementów ozdobnych, wszystko jest utrzymane w prostocie i klasyce. Całość wydania oceniam na : 5




OPINIA: Książka ,, Najokrutniejszy miesiąc” to już moja 3 podróż do miasteczka Three Pines. Czy i tym razem byłam zachwycona? A może powiało nudą i powtarzalnością ?  O tym wszystkim opowiem Ci  już za chwilę.

Standardowo zacznę od bohaterów. Pojawia się parę nowych postaci, jednak całą resztę znamy już  z poprzednich tomów, których recenzję znajdziesz Tutaj i Tu .

Mamy parę gejów Olivera i Gabri, którzy prowadzą swoje bistro. Jest ono chyba największą atrakcją całego miasteczka. To miejsce, gdzie nasi bohaterowie spotykają się systematycznie na tzw pogaduchy, imprezy, czy po prostu dla relaksu by coś zjeść lub się napić.  

Ruth to taka starsza kobieta, którą można spokojnie nazwać miasteczkową marudą. Zawsze jest z niczego nie zadowolona lub robi na złość innym. Przy tym jest bardzo utalentowana, tworzy wiersze, które cieszą się ogromną sławą.
Clara to bohaterka, którą wszyscy lubią. Młoda malarka z przyjemnością pomaga po raz kolejny inspektorowi Armandowi w rozwiązaniu sprawy, która jak się okazuje na pierwszy rzut oka nie jest prosta.

Odile Montmagny to początkująca młoda poetka, która pozostaje daleko w tyle za Ruth. Nie wiadomo, dlaczego nie darzy sympatią Madeline ?

Madeline Favreau  to młoda kobieta, która od niedawna zamieszkała w okolicy. To właśnie ona pada ofiarą ducha, podczas seansu spirytystycznego. Jednak, czy duch może zabić ? A może to był nieszczęśliwy wypadek ? Wiesz kobieta wystraszyła się na śmierć ? To próbujemy ustalić z inspektorem.

Isabela Lacoste od dziecka potrafiła rozmawiać ze zmarłymi lecz nikt jej nie wierzył. Wyszydzana przez lata dziewczyna nie potrafiła znaleźć sobie  własnego miejsca. Kiedy więc inspektor Gamache zaproponował jej współpracę z policją, nareszcie mogła robić to co kocha, przy tym pomagając innym. Tym sposobem, jako medium policyjne pomogła w rozwiązaniu paru spraw, w których pojawiały się elementy nadprzyrodzone. Tym razem również był potrzebny ,, głos" zmarłego, który to by choć troszkę wyjaśnił choć rąbek tej dziwnej sprawy. Czego dowie się od tutejszych zmarłych?

Na deser zostawiłam naszego inspektora Armanda, którego kocham.  To takie połączenie Poirota z Holmesem. Jego charyzma połączona z dedukcją to wyciągnięcie wszystkich najlepszych elementów z klasycznego kryminału, jakimi cechują się detektywi. I choć liczy sobie 50 wiosen to kobiety zwracają na niego uwagę, choć wiedzą, że jest on szczęśliwie żonaty od wielu lat. Spostrzegawczy, dociekliwy, a przede wszystkim skuteczny. Kiedy pojawia się na miejscu zbrodni wiadomo już, że to jest sprawa trudna, z którą miejscowi funkcjonariusze nie radzą sobie. Nie musze Ci chyba mówić, że to jest mój ulubiony bohater, ze wszystkich postaci, które się tu nawinęły.

Muszę Ci powiedzieć, że ten tom ma fantastyczny klimat, który już od samego początku fabuły wybija się na pierwszy plan. Z jednej strony poznajemy wspaniałe tradycje, które mieszkańcy obchodzą podczas Świąt Wielkanocnych, z drugiej czai się mrok i zło, które znienacka atakuje i psuje radosny czas. Wspólne malowanie pisanek, ukrywanie ich po całym miasteczku traci swój czar, a wszystko za sprawą krwawego ducha, który łaknie krwi i zemsty. Jednak czy duchy istnieją naprawdę ? A może mamy do czynienia z wyrafinowanym mordercą, z krwi i kości ? Właśnie tego dowiemy się w tym tomie oraz nareszcie znajdziemy odpowiedź na pytanie: o co chodzi ze słynną sprawą  Arnota , która jest ciągle przywoływana przez wszystkie tomy ?

Fabuła płynie powoli i nabiera stopniowo rozpędu niczym mikser, by na końcu rozkręcić się na maksymalne obroty. Dzięki temu zabiegowi możemy poczuć taki sielski, wiejski klimat.  Do tego mamy do czynienia z klasycznym kryminałem, który kocham całym sercem. Wiesz troszkę obyczajówki, charyzmatyczny detektyw i zbrodnia, która niby wydaje się błaha, jednak na końcu wbija w fotel. Nie muszę Ci chyba mówić, że ja po prostu pokochałam styl pani Penny , a z każdą kolejną książką jestem jeszcze bardziej i mocniej zakochana. 




CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Książka ,, Najokrutniejszy miesiąc" uważam że jest pod względem klimatu, jak do tej pory najlepszą częścią kryminalną z cyklu o inspektorze Gamache. Mroczny, tajemniczy, momentami ocierający się o horror ale wiesz, taki bardzo delikatny. Wprowadzenie bohaterki Isabel, która rozmawia z duszami zmarłych , było dla mnie strzałem w dziesiątkę. Bardzo spodobał mi się ten motyw.  Sam styl lekki, przyjemny sprawia, że książkę się połyka w całości niczym śledzik na raz.  Fabuła niby toczy się powoli, jednak od samego początku wciąga czytelnika do swego sennego, leniwego miasteczka, w którym na pozór nic się nie dzieje, by nagle zaskoczyć i zaciekawić. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani. Przede wszystkim są różni, charyzmatyczni i bardzo sympatyczni. Autorka w bardzo zręczny sposób przedstawia nam psychologię  człowieka oraz metody dedukcji rodem z Sherlocka Holmesa. Co dla fanów klasycznego kryminału, takich jak ja,  będzie to nie lada gratka. Jestem zauroczona i już z niecierpliwością wyczekuję kolejnych części, bo muszę Ci jeszcze nadmienić, co uważam również za ogromny atut tej serii, że nie musisz czytać tych książek po kolei. Więc jeśli nie czytałaś/ eś poprzednich, a Cię zainteresowałam tą pozycją to śmiało możesz po nią sięgnąć.


KOMU POLECAM? Fanom literatury kryminalnej w szczególności tych zakochanych od wielu lat w tych tzw klasycznych.

💖 Za egzemplarz i miło spędzony czas dziękuję wydawnictwu 💖 :


środa, 13 marca 2019

PANOWIE PÓŁNOCY









Tytuł:Panowie północy
Autor:  Bernard Cornwell
Ilość stron:496
Wydawnictwo: otwarte
Okładka: twarda

SŁOWA KLUCZE: wikingowie, średniowiecze, bitwy, intrygi, polityka, religia

,, To w czym bogowie najbardziej się lubują, to chaos " str 77


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Zwycięstwo pod Ethandun drogo kosztowało Uhtreda – poległ jego przyjaciel, zginęła królowa cieni, jego kochanka. A za udział w bitwie otrzymał od króla Alfreda zaledwie marny spłachetek ziemi. Uhtred opuszcza Wessex i wyrusza do Northumbrii, by odszukać i zabić swych wrogów: wuja, który przywłaszczył sobie jego ziemie, oraz Kjartana i Svena, którzy zamordowali jego przybranego ojca, jarla Ragnara. Czy dane mu będzie nasycić się zemstą?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka  ta jest tak samo  wydana  co poprzednie, czyli cudowne, .  Twarda oprawa utrzymana w kolorystyce czerni, bieli raz żółtego napisu, sprawia, że całość ( 3 tomy) prezentują się spójnie i klasycznie. Ozdobny brzeg przedstawia  fragment czarno- białego obrazu, który pokaże Ci na dole, jak na obecną chwilę się prezentuje ten wycinek.. Okładka na brzegach jest lakierowana ( tam gdzie mamy fragment obrazu), natomiast fronty są czarne, matowe. Mamy także białego drapieżnego ptaka, który ukazany jest w locie. Uwielbiam te ich minimalistyczne detale, które nawiązują do treści książki.. Niestety i tu ostrożnie się z nią obchodź, jak z poprzedniczką, bo widać odciski palców. W środku mamy beżowe cieńkie strony z bardzo fajną czcionką. Książka jest szyta pomarańczowymi nićmi. Wklejka w tej książce jest taka sama jak przy pierwszym tomie i nadal robi na mnie wrażenie i to ogromne. Na przedniej okładce mamy mapę,a na tylnej portret naszego głównego bohatera. Wszystko znowu utrzymane w czarno-białej kolorystyce. Mamy przypisy na dole, rozdziały są ponumerowane, które są przypisane do każdej części. Książka podzielona jest na 3 części Mamy wstęp z wyjaśnieniem topografii oraz na końcu notkę historyczną, która wyjaśnia co jest prawdą, a co fikcją, bo uwierz, ciężko ją odróżnić. Całość  wydania oceniam na : 5




OPINIA: Książka ,, Panowie północy" to ciąg dalszy przygód naszego niezłomnego bohatera Uhtreda. Tym razem będzie musiał zmierzyć się nie tylko z wrogami, ale  z własnym umysłem i silną wolą. Nie zdziwi Cię chyba fakt, kiedy powiem, że straciłam głowę nie tylko dla tego papierowego pół wikinga, jak i do twórczości pana Cornwella. I choćbym chciała się do czegoś przyczepić no uwierz mi nie mam do czego. Tutaj akcja goni akcję. Nie ma tu mowy o nudzie, czy przydługich opisach, które czasem pełnią funkcję zapychaczy. Tutaj wszystko jest napisane ze smakiem.  Historia połączona z fikcją to jest to co ja kocham. Królowie , często zapomniani na nowo odżywają na kartach powieści, by opowiedzieć czytelnikowi swą historię. No dobra, a co z bohaterami? zapytasz.

Pojawiają się nowe postaci. Mnie zachwycił obraz króla, o którym muszę Ci powiedzieć nie wiedziałam kompletnie nic. Ba nawet byłam zdziwiona, że takowy żył. O kim mowa?  Guthredzie. Niegdyś porwany  przez wikingów i przez parę lat przez nich więziony, zostaje uwolniony przez Uhtreda. Tak zaczyna się dziwna relacja króla i naszego bohatera. Momentami miałam uczucie jakoby Guthred był troszkę psychicznie chory, jednak można to oczywiście zrzucić na karb niewoli. Jego decyzje i postępowanie były nieudolne, a on sam słaby psychiczne, co rzuca się w oczy przy pierwszym starciu z innym jarlami lub królami.  Bardzo mnie jego kreacja zaciekawiła i w jakiś sposób zachwyciła.

Z kobiecych postaci to polubiłam Gisele siostrę Guthreda, która skradła serce Uhtreda. Mądra, piękna, zaradna, potrafiła przeżyć w najtrudniejszych dla niej czasach, kiedy jej brat był w niewoli.  Przypomnę Ci, w tamtych czasach kobieta bez ojca, brata  lądowała w klasztorze lub w domu publicznym.  Jednak ona została w swoim domu rodzinnym i nieźle zarządzała można rzec majątkiem.

Drugą kobiecą postacią jest Hilda, którą poznaliśmy już w poprzednim tomie. Ta była zakonnica, teraz u boku Uhtreda, towarzyszy mu podczas jego wędrówek i bitew. Łączy ich wspaniała przyjaźń, która ujęł mnie za serce. To kobieta, która nie boi się chwycić za miecz, czy powiedzieć to o czym myśli. Mimo traumatycznych przeżyć stara się żyć od nowa. Widzimy, że ma żal do Boga iż ten ją zostawił na pastwę wikingów. Jednak z czasem jej złość maleje i pomalutku odnajduje do niego drogę. Jednak, czy znów stanie się siostrą? a może życie u boku tak wielkiego woja zmieniło ją do tego stopnia, iż czując zew wolności, dzikości pogan odwróci się od życia, które wiodła kiedyś ? Tego dowiesz się już sam/a

Najbardziej przypadła mi do gustu kreacja naszego głównego bohatera.Wiem, zero zaskoczenia z mojej strony, jednak musisz zrozumieć, że jego postać jest  bardzo realistyczna. I choć wydaje się, że to człowiek ze stali, widać, że i on potrafi z czasem się załamać.Widzimy, jak z tomu na tom , z biegiem lat, zdobytym doświadczeniem, zmienia się jego sposób myślenia, jest ono dojrzalsze.  Niezmienne pozostaje jego życiowe marzenie, by odbić z rąk jego wuja swoje ziemie, zemścić się na Kjartanie. Jednak jak to los przewrotny, znowu zsyła przeszkody i liczne trudności , z którymi będzie musiał sobie poradzić. Kiedy sam staje się niewolnikiem na statku, widzimy, jak bohater musi stanąć do najtrudniejszej swej, jak do tej pory walki. Walki z własnym umysłem i emocjami.
 



CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :Według mnie, jak na trzeci tom to muszę przyznać, że powieść ta nie obniża swych lotów. Narracja prowadzona w formie retrospekcji, za każdym razem sprawia, że roztapiam się niczym masło na patelni. Komentarze bohatera, który jest już w podeszłym wieku i wspomina swe dawne dzieje, dodają temu wszystkiemu realizmu. Uhtred nie raz karci się za swe zbyt pochopne podjęte decyzje, czy swą gwałtowność. Fabuła wciąga niczym najdłuższe spaghetti ze sosem.  Z zachwytem pożeram każdą literkę, słowo, stronę, by jak najszybciej dowiedzieć się : co dalej ? Autor w genialny sposób ukazuje również politykę tamtych czasów, jak i funkcjonowanie dwóch religii obok siebie, ukazując wady każdej ze stron. Choć powiedzmy sobie szczerze ułuda, pycha i chciwość dość często są ukazywane po stronie chrześcijańskiej, a zabobony i wiara w przeznaczenie i znaki na niebie po drugiej, wywołując przy tym uśmieszek lub gorycz na twarzy czytelnika. Bardzo spodobała mi się wpleciona w tym tomie psychologia, która ukazuje prawdę o nas samych. Bohaterowie są niesamowicie wykreowani. Nuda? Podgrzany kotlet? Nic z tych rzeczy. Przygody naszego bohatera potrafią wywołać wiele emocji. Świat wykreowany przez autora, historyczne postacie wrzą niczym woda na gazie i na nowo piszą swe dzieje.  Wikingowie skradną serce nie jednemu i co najważniejsze zostaną w pamięci na dłuższy czas, a tło historyczne popieści gardło nie jednego konesera.


KOMU POLECAM? Fanom wikingów, historii, przygód, średniowiecza, bitew, mitologii.

Za egzemplarz i mile spędzone noce w ramionach Uhtreda, dziękuję wydawnictwu :