niedziela, 30 sierpnia 2020

KIRKE









Tytuł:Kirke
Autor: Madeline Miller
Ilość stron:414
Wydawnictwo: Albatros
Okładka:  twarda z obwolutą
SŁOWA KLUCZE:mitologia, samotność, kobiecość, namiętność, miłość rodzicielska, poświęcenie


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 W domu Heliosa, boga słońca i najpotężniejszego z tytanów, rodzi się córka. Kirke jest dziwnym dzieckiem – nie tak potężnym jak ojciec ani tak bezwzględnym jak matka... Dziewczyna próbuje odnaleźć się w świecie śmiertelników, lecz odkrywa w sobie czarnoksięską moc, dzięki której może zagrozić samym bogom… Z tego powodu zostaje wygnana. Nie zamierza jednak przestać kształcić się w czarach. Jej ścieżki skrzyżują się z Minotaurem, Dedalem, jego synem Ikarem, morderczą Medeą i, oczywiście, z przebiegłym Odyseuszem.

Samotna kobieta zawsze narażona jest na niebezpieczeństwo, a Kirke nieświadomie budzi gniew zarówno w ludziach, jak i w mieszkańcach Olimpu. Aby ochronić to, co kocha, będzie musiała zebrać wszystkie siły i zdecydować, czy należy do bogów, z których się urodziła, czy do śmiertelników, których pokochała.

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest standardowych wymiarów A5. Posiada obwolutę, która jest złoto- czarna w kwieciste ornamenty. Pod spodem, mamy twardą czarną okładkę w złote ornamenty również roślinne. Przepiękna wklejka, która jest mapą. Całość utrzymana jest w tych dwóch kolorach.  Brakuje mi tylko tutaj wstążeczki, ale to tylko moje grymaszenie. Rozdziały są ponumerowane i posiadają symbol słońca. Czcionka bardzo przyjemna dla oka. To co warto zaznaczyć to fakt, że uważałam na obwolutę, której złoto jest matowe, a zarazem świecące i zostawia plamy. Bałam się również by czegoś sobie nie zedrzeć, bo po egzemplarzach jakie widziałam na półce wyprzedażowej to właśnie obwoluty były poniszczone ( mój egzemplarz  jest w miarę ok ) Całość oceniam na 5+



OPINIA:czyli jak ona smakuje ?


 Książka ,,Kirke" na mojej liście ,, WANTED"  była uplasowana bardzo wysoko. Jednak czekałam bardzo długo na jakąś fajną promocję. I choć pojawiały się świetne ceny tej powieści ale w miękkiej oprawie, to mi bardzo zależało  na właśnie tym ,, bogatszym" wydaniu. I tak o to idąc sobie pewnego dnia  po mięso mielone wróciłam z ,, Kirke". Spokojnie mielone też było ;) I choć w internecie można poczytać skrajne opinie o tej powieści, ciesze się, że ja dopiero teraz opowiem Ci o niej. Tak na chłodno. Będzie to bardzo smakowity chłodnik...chyba. No to co, jeśli jesteś ciekaw co ja sądzę o tej powieści, to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj.


Główną bohaterką jest Kirke, córka  tytana Heliosa i nimfy Perseis. Poznajemy znane nam wydarzenia z mitologii Greckiej ale jej oczami. Nie jest jakąś poboczną postacią lub epizodyczną. Tym razem to ona dostaje głos i opowiada nam historię swojego życia.  Dodam, że są to mity, w których ona występuje i nie jest to reteling, ani mało znane nam historie, ale o tym za chwilę.


Chyba to nie jest żadna tajemnica, ani nie odsłonię przed Tobą żadnej rewelacyjnego newsa, kiedy powiem, że ja kocham wszystkie mitologie świata. Uwielbiam historie związane z bogami, fantastycznymi zwierzętami i jakby nie patrząc na przypowieści, które by wyjaśniały ludziom zjawiska zachodzące w przyrodzie. Dlatego musiałam do tej pozycji podejść na chłodno, by moja fascynacja mitologią nie oślepiła mnie za bardzo.

Jak pamiętasz ze szkoły lub interesowała Cię mitologia to wiesz, że Kirke poznajemy, jako wygnaną boginię, która za karę została zesłana na wyspę Ajaj, na której można powiedzieć została uwięziona. Wyróżniała się na tle innych bóstw tym, że można śmiało powiedzieć, iż była taką pierwszą Babą Jagą, szamanką, która za sprawą roślin potrafiła czarować. Sporządzała mikstury, razem z leśnymi zwierzętami i roślinami uprawiała jakieś gusła, które dodawały jej energii itp. Największy z nią epizod występuje w Odysei, ale też ma swój udział w historii związanej z Jazonem, czy Minotaurem. I muszę przyznać bardzo spodobała mi się jej kreacja. Takiej samotnej buntowniczki, która chciała znaleźć swoje miejsce na ziemi. I choć  można jej było zazdrościć wiele to  bohaterka pokazuje nam drugą stronę medalu.  Bowiem posada wszystko: bogactwo, piękno, a przede wszystkim wieczność, jednak najważniejszego czego nie ma to miłości i przyjaźni. To właśnie dźwięk samotności jest tutaj najgłośniejszy. Jej odosobnienie powoduje, że znajduje ukojenie w przyrodzie i jej darach. Jednak niczym słonecznik odwraca się do słońca, tak ona lgnie do ludzi i bogów. Do osób, które z nią porozmawiają, spędzą czas, zabiją ciszę i pustkę. I jeśli mogłabym powiedzieć, że jest to biografia to powiem Ci, że jest ona udana. Nagle boskość nie jest już taka fajna, a bycie nieśmiertelnym okazuje się być istną klątwą i męczarnią.




CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Książka ,,Kirke" to bardzo apetyczny chłodnik litewski na upalne dni. Daje bowiem ukojenie i zaspokaja głód czytelniczy.  Ową podstawą czyli bulionem jest mitologia. Mamy bowiem zebrane tu wszystkie przypowieści, w których nasza bohaterka występowała epizodycznie lub była pobocznym bohaterem.I choć znałam je bardzo dobrze to ułożone chronologicznie ukazują nam całokształt bogini myślę, że niedocenianej i pomniejszonej. Kefirem lub jak to woli śmietaną jest kreacja świata. I choć opiera się na  mitach to rozbudowanie paru elementów sprawiało, że całość tworzy cudowny świat, bardzo dobrze nam znany jednak odległy. Nawiązania do innych znanych nam z historii kultów, miejsc dodaje bowiem realności całej powieści, co mnie ujęło. Czosnkiem, solą, pieprzem oraz octem są bohaterowie, którzy normalnie grają pierwsze skrzypce, lecz tym razem zostali zepchnięci na boczny tor. To co mnie ujęło to ukazanie w bogach ludzkiej natury. Ich namiętności, zemsty i bycia przede wszystkim zapamiętanym. Tego czego najbardziej się obawiali to bycia zapomnianym i niepotrzebnym. Jeśli chodzi zaś o tzw półbogów i ludzi to pojawia nam się tutaj obraz nie tyle marności, co bycia swoistym niewolnikiem, który musi spełniać zachcianki bogów. Takie małe pionki w rękach większych graczy, które niby mają wolną wole, a jednak muszą grać tak jak im się karze, bo inaczej czeka ich śmierć lub liczne cierpienia. Botwinką czyli głównym składnikiem jest oczywiście Kirke, którą pokochałam całym sercem. To kobieta, którą targają nasze emocje, problemy. Jest tak wielobarwną postacią, że każda z nas znajdzie w niej cząstkę siebie. I ostatnim składnikiem są ziemniaczki, którymi są motywy takie jak samotność, miłość rodzicielska. Są one tutaj cudownie uwypuklone dodając całej potrawie tego czegoś. Według mnie warto schrupać tę powieść. Może nie jest ona jakaś odkrywcza, ale poruszone w niej problemy są aktualne do dziś, mimo że historie te są przekazywane od wieków z ust do ust. Jeśli lubisz historię i kochasz mity to jest to pozycja stworzona dla Ciebie.


KOMU POLECAM? Fanom powieści historycznych, mitologii i fantastyki.

środa, 26 sierpnia 2020

KIEDY MNIE ZOBACZYŁEŚ
















Tytuł:Kiedy mnie zobaczyłeś
Autor:  J.D Russo
Ilość stron:210
Wydawnictwo: Novae Res
Okładka:  miękka
SŁOWA KLUCZE: miłość, przyjaźń, niewidomy, niepełnosprawność, tajemnice, młodzież, depresja


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

Kiedy oczami są uczucia, można zobaczyć niewidzialne.
Chłopak Gabrysi ulega wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego traci wzrok. Dziewczyna musi zdecydować, czy zostać z próbującym odnaleźć się w nowej rzeczywistości Kubą, czy wyjechać do Paryża na miesięczny staż, o którym od dawna marzy. Nie chce zostawiać chłopaka w takiej chwili, ale wie też, że ta okazja już się nie powtórzy. Wtedy siostra bliźniaczka wpada na pewien pomysł…
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest standardowego wymiaru A5. Ma matową okładkę, ale nie zostawia żadnych odcisków. Wykonana jest z grubszego materiału więc też szybko się nie zniszczy. Utrzymana jest w kolorystyce takiego ala złota, czerni, brązów. Dziewczyna na okładce widać, że cierpi, co już przykuwa wzrok. Czcionka jest przyjemna dla oka, a to jest ważne. Kartki są grubsze, beżowe. Cała powieść jest cieniutka więc można ja zabrać ze sobą w podróż, bo nie zajmie dużo miejsca. Rozdziały są ponumerowane. Całość wydania oceniam na : 4+





OPINIA- czyli jak ona smakuje ?


Książka ,,  Kiedy mnie zobaczyłeś" porusza bardzo jak dla mnie ciekawy temat, miłości do osoby niepełnosprawnej. Zawsze darzę ogromnym szacunkiem takie osoby, które nie patrzą oczami, a sercem. Tym bardziej byłam ciekawa tej historii, gdzie młoda dziewczyna zakochuje się w niewidomym chłopaku. Czy ta powieść potrafi wzruszyć? Wywołać zadumę? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Główną bohaterką jest Alicja. To typowo agresywna cicha myszka, która nie odezwie się, ale w myślach bluźni na każdego. Znasz ten typ prawda. Jakby tego było mało ma siostrę bliźniaczkę, która jest przebojowa, energiczna i ma przystojnego chłopaka. Kiedy ten ulega wypadkowi i traci wzrok ta ewidentnie nie radzi sobie z zaistniałą sytuacją. I powiedzmy sobie szczerze: nie dziwie się jej. Nastolatka, która dopiero wchodzi w świat dorosłych ma ochotę zabawić się, wyszumieć. I choć kochała chłopaka to gdzieś ją to wszystko przerosło, dlatego Gabrysia, bo o niej mowa postanawia wyjechać na miesięczny staż. Chce sobie to poukładać w głowie. Wiemy jak to jest z nastoletnią miłością. Jednak gdzieś czuje wewnętrznie, że porzucenie chłopaka w takim momencie będzie okrutne, dlatego prosi Alicję, by ta ją zastąpiła. No przecież się nie zorientuje, bo nie widzi stawia taką tezę dziewczyna.

I tak dochodzimy do momentu poznania Kuby. To chłopak, który miał w życiu cel, a jedno zdarzenie przekreśliło cały plan. Widzimy go w momencie depresji. Zamknięty w sobie, odrzuca świat. Buntuje się na wszystko i wszystkich, bo ma żal do świata. I tak  widzimy jak Kuba musi uczyć się wszystkiego od nowa, a jego dziewczyna Gabrysia/ Alicja pomaga mu w tym odkrywaniu nowej rzeczywistości. Czytelnik widzi jak stara się na nowo ,, pokochać" , bo wie, że ten związek nie ma racji bytu, ze względu na jego niepełnosprawność.

Powiem tak chyba po raz pierwszy bardziej polubiłam męskiego bohatera niż bohaterkę.  Myślę, że to dlatego iż jej uczucie do niego nie jest rzeczywiste. Mówi się, że zakazany owoc bardzo kusi i tak też było w tym wypadku. Alicja wie, że to chłopak jej siostry więc tym bardziej ciągnie ją do niego. Jej miłość opiera się na platonizmie i tym, że może z kimś porozmawiać. Kurczę gdyby każdy z nas tak podchodził do życia, ze ktoś z nami gada to ile byśmy razy mieli złamane serce? I ok wiem, że mamy do czynienia z nastolatkami, bo i też do tej grypy wiekowej jest skierowana ta książka. Tym bardziej boli mnie, że tak piękny problem, został spłycony do tak kuriozalnych wartości. Owszem dziewczyna go kocha, o czym świadczą jej czyny, oddanie i zaangażowanie. Jednak o wiele prawdziwsze wydają się uczucia Kuby niż jej. Jest mądrzejszy i podchodzi do wszystkiego z dystansu.



Wspomniałam, że mamy tutaj poruszony piękny problem związku z osobą niepełnosprawną.  Zawsze rozczula mnie taki taki widok, bo widać, że to czyste, głębokie uczucie, które nie opiera się tylko na platonicznym aspekcie. Ich poświęcenie, oddanie drugiej osobie zasługuje na ogromne medale.  Sprawny fizycznie oddaje się w całości w ręce niepełnosprawnego, by ten nim kierował, opierał się na nim i by miał siłę do życia. To co muszę przyznać autorka pięknie ukazała ową relację opieki, bycia opoką dla tej drugiej osoby. Jednak szkoda, że nie zostało to w jakiś sposób bardziej pogłębione.Momentami infantylność bohaterki i jej zachowanie było nieadekwatne do całej sytuacji. Czytając tę powieść normalnie nuciłam sobie piosenkę ,, I see you" z filmu Avatar, która tak mi się wpasowała w całą fabułę i oddaje to co autorka chciała przekazać młodym ludziom. Miłość nie ma granic, ma po prostu inne światy, czasem o wiele bardziej barwne i piękne niż nasz. Od ciebie zależy czy chcesz je poznać....




CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

,, Kiedy mnie zobaczyłeś" może nie jest idealną powieścią, bowiem ma sporo mankamentów, jednak mimo tego podobała mi się. To tak jakby jeść jogurt naturalny z płatkami śniadaniowymi. Owym jogurtem są bohaterowie, którzy potrafią zirytować mam tu na myśli Alicję, Gabrysię swoim zachowaniem. jednak kreacja Kuby jest znakomita. Autorka pięknie oddała świat nastolatka, który nagle stracił wzrok. Podejście psychologiczne i ukazanie każdej z faz na jego przykładzie uważam za bardzo udane i choćby dla niego warto sięgnąć po tę książkę. Płatkami śniadaniowymi jest owy problem miłości, a właściwie związku z osobą niepełnosprawną. Od obojga wymaga to wiele siły, cierpliwości, zaufania i wspomnianej już miłości. Pięknie ukazana po raz kolejny relacja oczami Kuby, bowiem Alicja jak dla mnie w tej kwestii kieruje się całkiem innymi wartościami. I oczywiście potrafi pomóc chłopakowi, jest genialnym dla niego lekarstwem, jednak jej miłość co do niego jest jak dla mnie sztuczna. Do całej tej przekąski mogłabym dorzucić świeże maliny jakim są właśnie owe już wyżej przytoczone przeze mnie aspekty psychologiczne. Dodają całości realizmu i powagi. Jednak zabrakło mi takich głębszych przemyśleń, może i ukazanie jeszcze w inny sposób owej relacji, ciężkiej, ale pięknej. Nie mniej jednak mimo owych tam minusików i tak polecam przeczytać i skosztować tę książkę. W szczególności, że jest to pierwszy tom więc wiele może się później jeszcze wydarzyć i zmienić.

KOMU POLECAM? Osobom lubiącym lekką lecz wartościową lekturę

Za egzemplarz i miłe spędzony czas dziękuję wydawnictwu :




niedziela, 23 sierpnia 2020

SKĄD WŁAŚCIWIE BIORĄ SIĘ SMOKI?











Tytuł:Skąd właściwie biorą się smoki?
Autor:  Artur Wells
Ilość stron:325
Wydawnictwo: Novae res
Okładka:  miękka
SŁOWA KLUCZE:przygoda, podróż, smoki, legendy, przyjaźń, miłość, zaufanie. magia, zbrodnia,


KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

Cała prawda o smoczym życiu.Nikt nigdy nie widział smoczego dziecka. Nikt od bardzo dawna nie spotkał też żywego smoka. Jednak pewnego dnia przed drzwiami Boba pojawia się jeden z nich. Co więcej, okazuje się,że gad, ścigany przez zbójcerzy, uwolnił zaklęcie i zadzierzgnął z mężczyzną magiczną smoczą Więź. Od tej chwili ich losy są nierozerwalnie złączone. Bob musi strzec życia smoka jak swojego własnego, śmierć gada bowiem oznacza, że także on wyzionie ducha.
Nieoczekiwanie dołącza do nich wojownicza księżniczka Nasturcja, której skomplikowane
życie uczuciowe przysparza kłopotów nie tylko jej, ale i mężczyznom, z którymi decyduje się
związać...Troje towarzyszy wyrusza w pełną szalonych przygód wędrówkę. Bob- aby znaleźć sposób na uwolnienie się od magicznej Więzi, Nasturcja- w poszukiwaniu miłości, a smok... przekonajcie
się sami!

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Z PRZYMRUŻENIEM OKA

Książka jest standardowych wymiarów A5. Utrzymana jest w kolorystyce czerni, turkusu oraz szarości. Na okładce widzimy smoka, który ma przeszywający wzrok oraz wojowniczkę, która bardzo przypomina mi Mulan. Całość jest podzielona na 5 zatytułowanych rozdziałów, w których jakby każdy zabiera nas do innej krainy.  To nad czym ubolewa moje serduszko to fakt, że nie mamy żadnej mapy, która ukazałaby rozmieszczenie owych krain, po których podróżują bohaterowie. Czcionka jest bardzo przyjemna dla oka, a strony są koloru beżowego.Są tu cudowne skrzydełka, które są łuskami smoka, a druga takim cieniowaniem. Na końcu mamy spis treści.



OPINIA:czyli jak ona smakuje ?


 Książka ,, Skąd biorą się smoki?" zainteresowała mnie, bo mamy tutaj motyw smoczy, a ja uwielbiam, kiedy w literaturze występuje te zwierze. Dlatego bez wczytywania się we fabułę, wgryzłam się w treść. No i jak smakuje? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś do picia, jedzenia, siad i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Mamy trójkę głównych bohaterów: Smoka, który próbuje ujść z życiem, przed chciwymi ludźmi, Boba, faceta bardzo inteligentnego, który zostaje zostaje ,, związany" nicią życia ze smokiem, oraz Nasturcję, Amazonkę z ADHD i napadami agresji, która czci owego zwierza.

 Muszę powiedzieć, że z tej trójki najciekawsza i pełna życia jest właśnie Nastja. Ona wie czego chce od życia i dąży do tego po trupach. Jej przeszłość jest tragiczna jednak bardzo przy tym wszystkim realna. Jej agresja nigdy nie zahamowana teraz w dorosłym życiu jest jej przekleństwem o czym sama dobrze wie. I choć stara się nad sobą panować to pewnych rzeczy nie da się od tak oduczyć. Jeśli chodzi o Boba, to podoba mi się w nim to iż autor zawarł w nim cząstkę naszych przywar i wad.Kiedy dowiaduje się, że jego życie jest połączone ze smokiem, którego notabene chcą zabić, pewnie wpadłabym w panikę. No bo nie codziennie puka do Ciebie smok i mówi: Hej wiesz, żeby ujść z życiem to zjednoczyłem nasze dusze.  A właśnie w takiej sytuacji znajduje się nasz bohater. I choć przechodzi on przemianę ze strachliwego, niechcącego się w nic mieszać człowieka, w odważnego, lojalnego, ale też i w chciwego. To w jaki sposób odnosi się on do smoka na samym początku, może razić czytelnika. Ma on bowiem złości na niego, jednak z czasem nawiązuje się między nimi nić porozumienia i przyjaźni.  Jeśli chodzi o samego smoka i jego kreację to jest ona inna. Czy lepsza? trudno mi powiedzieć, ale na pewno oryginalna.  Ten zwierz, tak dostojny w legendach, mądry, a zarazem sprytny, w tej powieści jawi się jako samotny, zagubiony z ogromną sklerozą zwierz.  I choć ma jakąś moc to wykorzystuje ją do tzw teleportacji, ale nie chcę za dużo zdradzić.



Jeśli chodzi o samą fabułę, to pierwszy rozdział jest taki przegadny, ale po to by poznać naszych bohaterów. Najbardziej wciągnęłam się przy Zakonie Smoka, gdzie mamy morderstwo, bardzo patriarchalny system i czczenie smoka niczym boga. Momentami właśnie tam Nastja przypomina taką Mulan, która chce pokazać, że kobieta nie musi z klapkami na oczach wykonywać oklepanych ról, jakie przypisali jej przodkowie. To też jak możesz się domyślić wywołuje lawinę buntu, krytyki, ale również fascynacji, że gdzieś w innej krainie kobiety mają się o wiele lepiej.  Ta przygoda jest najdłuższa i najciekawsza. Serio pożerałam ją z wypiekami na policzkach.

Podobał mi się też zastosowany w tej książce motyw takiego badacza-naukowca. Bob bowiem chce poznać smoka jak najlepiej i konfrontuje go ze znanymi legendami o tych zwierzętach. Owe tytułowe pytanie przez całą książkę będzie się wielokrotnie przewijać, bowiem bohater będzie szukał na nie odpowiedzi, która zaskoczy nie jednego... przynajmniej mnie zaskoczyła, ale w pozytywnym znaczeniu. Także w pewnych momentach książka jakoby zaczyna być naukowa, ale za chwilę znowu jest wielką przygodą. Oczywiście nie zabraknie tu czarnego charakteru, który jeśli o mnie chodzi to jest bardzo mizerną postacią. Jednak nie chcę za dużo zdradzić.




CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

,,Skąd właściwie biorą się smoki?" te tytułowe pytanie jest tak samo kuszące i ciekawe jak  taki wypasiony gofr.  Owym gofrem są dla mnie postacie. Tworzą one bowiem bardzo spójną i stabilną podporę do reszty dodatków, jakie tutaj znajdziesz. Są bardzo smaczni, chrupiący, ale zarazem mięciutcy. Są różnorodni, ale przy tym idealnie się dopełniają. Najbardziej zawiodłam się na kreacji smoka, ale to ze względu na to, że byłam przyzwyczajona do tych mądrych, sprytnych i jednak nieufnych. A tu dostajemy wszystko na opak. Jest to bardzo oryginalny zabieg i zaskakujący co do tego nie mam wątpliwości, ale jak już wspomniałam, ja uwielbiam te ,, legendarne" kreacje. Po prostu rzecz gustu, tak to ujmnę. Najbardziej spodobała mi się postać Nasturcji, takiej podrasowanej Mulan, która wie czego chce i zrobi wszystko by to dostać, przy okazji stara się zmienić postrzeganie kobiety jak tej ,, służącej, kucharzącej i polerującej męskie klejnoty". Pokazuje, że my także dorównujemy mężczyzną lub nawet ich przewyższamy w pewnych kwestiach. Bitą śmietaną delikatną, ale jednak istniejącą jest tutaj motyw kryminalny, który był bardzo dobrze poprowadzony. Pożarłam te strony chyba w 10 minut delektując się ową śmietaną, jaką dostałam. Serio, rozdział o tytule Zakon Smoka jak dla mnie wymiata pod każdym względem. Owocami są dla mnie wątki naukowo- mityczne, gdzie w sposób soczysty, słodki i orzeźwiający Bob prowadzi ,,badania" ala wywiad by dowiedzieć się jak najwięcej o naturze smoka. Zostają tu skonfrontowane podania, wiedza na temat smoka z rzeczywistością, oczywiście tą dla bohatera. To był świetny zabieg, który towarzyszy nam przez całą książkę. Polewa, która otacza całość są wątki już wyżej wspomniane feministyczne, które są tu pięknie wprowadzone i ukazane. Walka o równość, prawa jest tu przedstawiona w sposób bardzo realny, pokazując jak prawo, czy religia przydziela role ludziom nie zważając na ich talenty. I na koniec kolorowe cukierki, które zgrzytają między zębami, jak dla mnie takim właśnie  zgrzytem w całej powieści jest czarny charakter, który przy tak dobrze wykreowanych głównych postaciach i przede wszystkim silnych pod względem charakteru wypada kiepsko. To inna poboczna postać, o której specjalnie milczę robi niezłego twista fabularnego. No nie czarny bohater jest minusem. Jednak patrząc całościowo na tego bardzo bogatego w dodatki gofra stwierdzam, że jest pyszny i warto go skosztować. Nawet jeśli nie przepadasz za gofrem fantastycznym to skuś się, bo jeśli chodzi o fantastykę to opiera się ona na smoku i jego ,, mocy teleportacji i czegoś tam o czym nie mogę powiedzieć". Warto ją zjeść bo jest smakowita i polecam z całego serca.

KOMU POLECAM? Osobom, które interesują się legendami, mitami związanymi ze smokami

Za egzemplarz i wspaniałą podróż w głąd smoczej egzystencji dziękuję wydawnictwu :