niedziela, 5 czerwca 2022

Lore- czyli kto pierwszy zabije boga?

 

 

 

 


 

 

Tytuł:Lore

Autor:  Alexnadra Bracken

Liczba stron:573

Wydawnictwo: Jaguar

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:mitologia, zemsta, zdrada, klany, wojna, przyjaźń, miłość, rodzina, krwawe walki

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka formatu A5,posiada skrzydełka i miękką okładkę. Mat w połączeniu z elementami lakierowanymi dodaje całości takiej trójwymiarowości, jednak zostawia odciski palców więc uważać. Grzbiet też giętki więc można go łatwo złamać.Utrzymana w kolorach bieli, szarości oraz złota ukazuje Meduzę, która idealnie wpisuje się w treść. Minimalizm, a jaki piękny. Brak wyklejki. Na początku mamy mapę miasta oraz wiersz Zeusa, jak i przedstawienie domów-rodów. Na ostatniej stronach mamy przedstawienie postaci, kto kim jest. Całość podzielona jest na 5 części, każda oddzielona czarno-białym rysunkiem kolumny, na całą stronę. Kartki są grubsze koloru beżowego. Czcionka mała, ale przejrzysta.  Rozdziały są ponumerowane i opisane kiedy dzieje się dana fabuła. Całość wydania oceniam na: 4+



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Kiedy dostałam książkę ,, Lorę" w prezencie, moje pierwsze wrażenie było ,, będzie grubo". Serio, to jest pokaźna książka. Potem zaciekawiona opisem, pomyślałam, że nie jadłam jeszcze takiego komba czyli Igrzysk Śmierci w wersji Ricka Riordana. No to na prawdę dla mnie zabrzmiało tak egzotycznie, że stwierdziłam, albo ten koktajl będzie nieziemsko dobry, albo jedną wielką fujką do wypicia. Jak było? Czy warto się na nią skusić? Jeśli jesteś ciekaw tak jak ja, no to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co tym razem mam Ci do opowiedzenia.


Już na samym wstępie Ty, jako czytelnik zostajesz wrzucony do miksera, który ma najwyższe obroty i mieli owoce.... Serio. Poczułam się tak, jakbym gdzieś wpadła w połowie filmu na seans i musiała zapytać siedzącego obok mnie  typka ,, Ej o co w tym chodzi? " Kto to? Co to?, a wiecie akcja leci dalej na łeb i szyję... i to dosłownie. Krew tu i tam, a ty nie ogarniasz kto jest zły? Komu masz kibicować? Do boju ! ...Aaaa to jednak nie za Ciebie trzymać kciuki? I teraz z perspektywy czasu pomyślałam sobie ok, ciekawy zabieg literacki, a z drugiej może zniechęcić do dalszego czytania. Ja szczerze na samym początku myślałam, że mam wadliwą książkę i brakuje mi tak z 2 rozdziałów- cała ja nie ogarniająca jeszcze tego zamysłu autorki. No ale ok, zacznijmy od początku. Ja Ci to wszystko ładnie posklejam w całość..

Główną bohaterką tej powieści jest tytułowa Lore. Bohaterka idealna pod każdym względem. Silna, zadziorna, wszyscy do niej wbijają jak mają problemy, bo tylko ona jest w stanie wszystkim pomóc. Oczywiście, że sierota, no jakże by miało być inaczej. Jednak tu czai się zemsta, a to już troszeńkę wybija ją z tych wszystkich stereotypów, ale troszeńkę na poziom 1 z 0. Mistrzyni w walce ( nie odróżniam tych boksów wrestlingów itd, ale coś z tych rzeczy bohaterka uprawia) i zarabia na tym pieniądze. Piękna, inteligentna, trzyma się na uboczu. Oczywiście, że łamie męskie serca, jednak spokojnie nasza Panna popuści pasa kiedy na ring wkroczy ŁON. Nie wyprzedzajmy jednak faktów. Kolejny motyw, który musi być w młodzieżówce.. no kto zgadnie? Brawo, tak przyjaciel gej. No przecież musi, bo historia nie będzie tak dobra. Miles bardzo przypomina mi te wszystkie poboczne męskie postacie od Ricka. Ma poczucie humoru, wspiera główną bohaterkę jak może. I potrafi poświęcać się dla niej. Lore jednak potrafi to docenić. Brawo dla niej!  Lore czuje się samotna, ale i obwinia się za śmierć własnej rodziny. Kiedy więc przychodzi TEN DZIEŃ ( nie nie, spokojnie nie ta książka ;)  ) czyli Agon. Postanawia nie brać w nim udziału i wypiąć się na całą tę sprawę. Yhy... tiaaa i tu mogłaby się książka skończyć. Jednak tak nie jest, bo Lore zostaje wciągnięta w sam środek Agonu i to w dodatku zawierając sojusz aż z 2 bogami. Dlaczego? Dostanie odpowiedź kto zabił jej rodziców i będzie mogła go zabić. Jednak  co wyniknie ze sojuszu z dwojgiem bogów, którzy jakby nie patrząc czekają aby sobie wbić wykałaczkę w serduszko?



Czym jest Agon? To element, który musi mieć swój akapit i wyjaśnienie. Mamy tu nawiązanie stricte do mitologii, a jest to wojna między bogami. W powieści przybiera ona formę areny niczym w Igrzyskach Śmierci. Tą areną staje się całe miasto New Jork razem z ludźmi. Każda rodzina ( taka mafia, albo ród jak w Grze o Tron) broni swego boga, przed pozostałymi. Gdy ktoś zabije  bóstwo, przejmuje się jego moce i staje się takim ,, nowym, zastępczym" bogiem- uzurpatorem. Jego klan natomiast upada i zostaje zabity co do ostatniego członka. Prawdziwy bóg schodzi do Tartaru, a owa krwawa rozgrywka odbywa się ponownie co 7 lat i trwa 7 dni. W chwili kiedy poznajemy tę historię, na świecie pozostała tylko Atena, Apollo, Hermes i Artemida. Reszta bogów została zabita. I teraz rozpoczyna się prawdopodobnie ostatni Agon. Sojusze między domami zostały zawarte, a bóg który wygra całą rozgrywkę odrodzi się w chwale. Nie wiem, czy już to wspomniałam, ale na ten czas rozgrywek owi bogowie mają śmiertelne ciała, tak aby ułatwić pozostałym zabicie. Powiem tak, no wjechały mi tu Igrzyska Śmierci w takiej jeszcze innej odsłonie. Jest krwawo, inteligentnie i to co mi się podobało to bohaterowie wykorzystują nowoczesne technologie do swoich walk. Nie brakuje tu licznych zwrotów akcji, zdrad, intryg i takich inteligentnych ruchów politycznych.

Złol to jak dla mnie kreacja najlepsza ze wszystkich. Pojawienie się jej na sam koniec książki z tekstem ,, to ja, a jego to tylko wrabiałem" było tak zaskakujące, przemyślane i z mistrzowsko poprowadzone, że trzy razy czytałam, czy ja dobrze zrozumiałam? I w tym momencie pomyślałam sobie, nie... zdecydowanie ta książka TERAZ zyskuje sens, każdy puzzel wskoczył na swoje miejsce i zaczęło wszystko grać. I wiesz co, ta powieść jest tak inna, taka dojrzała mimo, że wiek minimalny to młodzież, ale ja jako dorosły czytelnik bawiłam się na prawdę genialnie. Na wstępie napisałam, że tę historię posklejam. Chodziło mi o to , że mamy rozdziały teraz i kiedyś. I o ile na początku nie widziałam sensu cofania się w czasie ( o jakże się myliłam) to pod koniec rozumiemy, czemu MUSIELIŚMY poznać całość. Nie unikniemy tu także stereotypowych motywów. Typu pojawia się ŁON i nasza bohaterka stwierdza, że tak to jest miłość. Choć ma to podłoże w przeszłości, ale nie mam zamiaru Ci zdradzać za dużo z fabuły.  Homoseksualny przyjaciel, który rzuca mięsnym żartem w najbardziej stresujących sytuacjach. Idealni bohaterowie pod każdym względem no i wybawca. Patrząc całościowo na tę historię to stwierdzam ze zdziwieniem- podobało mi się. Na prawdę. Sama jestem finalnie w szoku, bo myślałam, że to jazda tylko w dół do miski...

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, Lore" to zdecydowanie koktajl z dyni. Zblendowaną dynią, żurawiną i gruszką są bohaterowie. Są różnorodni, ale łączy ich mimo wszystko jedno stereotypowe ukazanie ich. Brak wad, idealni we wszystkim co robią. To mi gdzieś przeszkadzało. Jednak będąc obiektywną, każdy miał inny charakter, osobowość. Jak dla mnie najlepsza kreacja tej powieści to Złol, który wyskakuje znienacka z okrzykiem ,, Ha Ha nabrałem Was ! " Kardamonem, kurkumą i cynamonem są dla mnie nawiązania do mitologii. Jest tu ich sporo. Genialne wplecione we fabułę i okazane jak w naszej rzeczywistości takie praktyki mogłyby wyglądać? Mlekiem kokosowym jest dla mnie sam Agon, czyli owe krwawe rozgrywki między bogami. Świetne akcje trzymające w napięciu.Łyżką miodu były dla mnie wszystkie te plot twisty we fabule. Parę razy serio byłam wyrzucona z sofy, czytając. Książka ,, Lore" to przede wszystkim inność, mimo znanych składników oklepanych w połączeniu dają niesamowity smak owego koktajlu. Warto ją skosztować, bo okazała się być bardzo smacznym deserem.

 

KOMU POLECAM? Młodzieży starszej, dorosłym, osobom które uwielbiają mitologię, fanom Igrzysk Śmierci i Rica Riordana.