czwartek, 28 lipca 2022

Gołąb i wąż- czyli od nienawiści do miłości...

 

 

 

 


 

 

Tytuł: Gołąb i wąż

Autor:   Mahurin Shelby

Seria:  Gołąb i wąż

Liczba stron:480,

Wydawnictwo: We need YA

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: czarownica, łowca, średniowiecze, religia, polowanie na czarownice, kościół, zakazana miłość, tajemnice, młodzieżówka z elementami delikatnej erotyki

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 

Louise uciekła przed dwoma laty z sabatu, wyrzekając się magii i swoich mocy. Plan był prosty: schronić się w Cesarine i żyć z tego, co będzie w stanie ukraść dzięki własnej przebiegłości i sprytowi. Ale tu, w mieście ogarniętym strachem przed magią, wiedźmy takie jak Lou są ścigane. I palone na stosach.

Reid Diggory, łowca czarownic na usługach Kościoła, kieruje się w życiu jedną zasadą: wiedźmy muszą zginąć! Ścieżki Reida i Lou miały się nigdy nie przeciąć, lecz niegodziwy rozkaz zmusza ich do niemożliwego – małżeństwa.

Pradawna wojna wiedźm z Kościołem trwa, a najniebezpieczniejsi wrogowie Lou szykują się, by zgotować jej los o wiele gorszy od stosu. Niezdolna do ignorowania coraz potężniejszych uczuć i zmiany tego, kim jest, Lou musi podjąć decyzję, która zaważy na jej przyszłości, i odpowiedzieć sobie na pytanie… Czy miłość robi z nas głupców?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książki są formatu A5. Każda z nich posiada skrzydełka, mapki na pierwszych stronach, które są czarno-białe. Jeśli chodzi o samą okładkę to jest ona matowa z elementami lakierowanymi, co dodaje całości trójwymiarowości i robi efekt WOW. To na co trzeba uważać to fakt, że można łatwo złamać grzbiet. Kolorystyka poszczególnych tomów prezentuje się tak: czarno- złota , czerwono-czarna i srebrno- złota. Na każdej okładce jest wąż tylko w innym kolorze i pozycji. Wije się w bukiecie, a tam ukryty jest owy ptak. Przy czarnej okładce niestety jest to wszystko mało widoczne, ale na pozostałych owe detale widać. Jeśli chodzi o środek to przy 1-2 kartki są grube beżowe, przy 3 niestety gramatura jest niższa, co powoduje że czcionka przebija i sama strona jest bardzo delikatna i można ją uszkodzić. Jeśli chodzi o czcionkę to jest ok, nie sprawia trudności i oczy się szybko nie męczą. W zależności od tomu mamy podział na 3 części lub 4. Każdy rozdział ma swój tytuł i podtytuł kto jest narratorem. W tej serii mamy bowiem perspektywę męsko-damską. Co podobało mi się, bowiem mamy spojrzenie na jakąś sytuację z dwóch odmiennych perspektyw.  Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Cała trylogia leżała u mnie bardzo sługo nietknięta. Jakoś zniechęcała mnie cała ta szopka zachwytu nad tą serią i stwierdziłam, że wezmę na widelec tę trylogię, kiedy owe emocje trochę opadną, a czytelnicy troszeńkę o niej zapomną. Jednak co mnie zdziwiło, nadal wywołuje ona sprzeczne emocje w kręgu literackim. Jedni ją kochają, inni tylko delikatnie się uśmiechają mówiąc: dobre, ale nic po za tym. Dzięki wyzwaniu, o którym pisałam na fb zostałam jakoby przymuszona by sięgnąć po tę serię. Jakie ja mam co do niej odczucia? Czy też jestem w teamie zarumienionych i gorących steków, czy jednak jestem zimnymi nóżkami w galarecie? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś zimnego do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj o czym Ci dziś opowiem.

Głównymi bohaterami są Lou i Reid. To za ich sprawą poznajemy owy świat, do którego zaprasza nas autorka. I tu już doznałam troszeczkę szoku, bo nie dostałam takich typowych postaci młodzieżowych, a jednak próbę zamiany ról. Co mam na myśli? Otóż mamy silną bohaterkę, pełną pasji, energii,  życia. Lou jest głośna, momentami wręcz wyzywająca i szczera- w sensie co na języku to i w głowie. Co powoduje, że nie raz wpada w tarapaty. Nie jest typową jak na te czasy kobietą. Jest inteligentna i nie boi się chodzić w spodniach, co już jest herezją. Jest dorosłą bohaterką, z jakimś doświadczeniem. I według mnie zachowuje się idealnie jak na swój wiek i umiejętności.  Lou to taka bohaterka o której można powiedzieć, że urodziła się w nie tych czasach co powinna. 

Męski odpowiednik, czyli Reid powiem szczerze trochę mnie śmieszył. Myślę, że to ze względu na to, że przyzwyczaiłam się już do męskiego bohatera, jako tego silnego, pewnego siebie może i trochę władczego. Myślę, że wiesz o co mi chodzi, a tu dostajemy Reida. Mężczyznę, który pod skrzydłami kościoła walczy z herezją, co za tym idzie poluje na czarownice i pali je na stosie. I o ile ja już mam wyobrażenie tego bohatera ( ba nawet z ekranu kin) to jest ono z goła odmienne. No bo dostajemy trochę takiego fajtłapę pod względem uczuciowym. O ile w swoim fachu jest oczywiście niezastąpiony, silny, odważny oh i ah, tak w sytuacjach damsko męskich to kaleka. I nie będzie to spojlerem, jeśli powiem, że to właśnie Lou będzie go wprowadzać w świat łóżkowych zabaw. I tu już miałam obraz z historii, tak naszej znanej, kiedy to właśnie kurtyzany lub kobiety z haremu uczyły miłości małoletnich książąt owych przyjemności. Były to praktyki wielce znane i stosowane baardzooo długooo. Kobiety starsze- doświadczone uczyły młodych. I tu mamy podobnie.  No ale nie powiedziałam Ci najważniejszego, co w ogólnie nie jest niczym ważnym w tej historii i śmiało mogę to napisać. Lou poprzez pewną sytuację zostaje żoną Reida ( dzieje się to już w 2-3 rozdziale) i o ile czekam na tę walkę zwaśnionych obozów, to jak dla mnie zbyt szybko dostaję ową miłość i akceptację owej sytuacji. Od samego początku bowiem dostajemy informacje, że ani Lou ani Reid nie chcą ślubu, nie chcą mieć takich realcji, KABUM nagle stają się małżonkami i po paru stronach dostaje od nich takie: ok, już niech będzie. Zero buntu, nie wiem jakiejś walki, zaprzeczenia dla owego stanu. Po prostu owe niesnaski idą w cień. Znaczy rozumiem, miłość zwycięży wszystko, ale do luja Pana mamy 3 tomy, więc spokojnie można dawkować czytelnikowi ową rozwijające się uczucie, a tak dostaje to co zawsze, spójrz w me piękne oczęta raz, dwa, trzy już jesteś przeze mnie zajęta.... Na plus mogę tylko powiedzieć, że Reid przechodzi przemianę. Zmienia się, a to za sprawą też pewnego odkrycia. To też wspaniale pokazuje, jak czas i doświadczenia potrafią nas ludzi zmienić. I to właściwie zaważyło na tym, że tego bohatera do końca nie skreśliłam . 

Pobocznych bohaterów w tej serii mamy mnóstwo, dlatego ja skupię się na tych, którzy w jakiś sposób zapadli mi w pamięć.

Coco to przyjaciółka i wierna towarzyszka niedoli naszej Lou. Jest bardzo śmiałą kobietą i nie stroni od mężczyzn i zabaw. Swą odwagą i powiedzmy sobie szczerze oddaniem, zasługuje na miano najlepszej przyjaciółki. Nie strzela fochem, a wali prosto z pięści co jej się nie podoba, co uważa za głupie. Jednak chce szczęścia dla Lou dlatego na pewne rzeczy się zgadza, choć dostrzega ich absurd.

Beau syn króla. Jako książę uosabia wszystkie te cechy, których nie lubi się w takich lalusiach. Zapatrzony w siebie, jednak zbuntowany. Zna swoje mocne strony i nie waha się ich używać wobec płci przeciwnej. Ewidentnie coś czuje do Coco, jednak wypiera to. To właśnie on najczęściej wywoływał uśmiech na mej twarzy. Jego komentarze lub zachowanie było adekwatne do księcia, który znalazł się w takiej sytuacji. Momentami uważałam, że to on powinien być głównym bohaterem ze swym charakterkiem..

Ansel typowy nastolatek z burzą hormonów. Widać jego nieporadność, uczenie się pewnych zasad i dostosowywanie do świata, w którym musi żyć. Czuć u niego potrzebę przynależenia do jakieś grupy i bycia po prostu zauważonym. Nie raz wprowadza go to w kłopoty, ale takie właśnie są nastolatki w poszukiwaniu siebie, swojego celu i miejsca na ziemi. On również jest zachwycony Coco, więc tworzy się nam tu taki delikatny trójkąt miłosny, jednak jest on delikatny jak zapach limonki.

Najbardziej zagadkowe postaci, które się tu pojawiają, czyli takie szaraczki- nie wiadomo czy są dobrzy, czy źli. Arcybiskup Florian, Madame Labelle, Claud Deveraux zdecydowanie zasługują na osobne powieści. Ich historie są o niebo według mnie ciekawsze i to jak znaleźli się lub dotarli do takiego miejsca jakie zajmują w czasie trwania fabuły. 

Jak sam/a widzisz, jeśli chodzi o kreację bohaterów nie mam nic autorce do zarzucenia. Każda postać jest inna, ciekawa i każdy w tej palecie barw znajdzie postać, którą polubi. Nie brak tu mocnych charakterów, jaki delikatnych. Wszystko jest tu idealnie wyważone. Jeśli ktoś oglądał serial ,, Nastoletni Wilkołak" to znajdzie tu pewne nawiązanie do legendy, która i tam została poruszona.



No dobra, co z tą fabułką? Jak Ci ją opowiedzieć, by nie zepsuć zabawy? Książka podejmuje motyw czarownic i pewnego okresu w naszych dziejach, gdzie inteligentne kobiety były brane za czarownice i wiadomo palone na stosie. To chyba najmroczniejsze czasy Kościoła, kiedy ten walczył z nauką i herezją, nawracając ludzi i prowadząc krucjaty. Autorka zabiera więc nas do Francji i nawiązuje do tamtych czasów. Oczywiście mamy tu do czynienia z prawdziwą magią, jak na fantastykę przystało. Nasza bohaterka więc musi ukrywać swoją tożsamość i stara się przeżyć na francuskich ulicach. Jeśli dobrze też rozkminiłam, bo mamy tutaj króla Augusta, to autorka odwołuje się do Filipa II Augusta. Też okres panowania idealnie wpasowuje się w czasy, w jakich dzieje się owa akcja. Nie wiem, jednak na sto procent, ale ja tak wykminiłam sobie. No więc nasza Lou dzięki temu, że wychodzi za mąż za Reida i chowa się w kościele w pewien sposób stara się przetrwać. Jednak Kościół to nie jedyny jej wróg, bowiem królowa czarownic, również szuka naszej bohaterki, bowiem ta jej coś ukradła... I tak to jest główna oś fabularna całej serii, jednak mamy owe poboczne opowiastki, które mnie bardziej przyciągały i interesowały, jak np polowanie na bękarty króla, które są mordowane. Kto za tym stoi? I dlaczego morduje niewinne dzieci? Wędrowny cyrk, który ma wiele ciekawych osobliwości w swoim  taborze. Motyw egzorcyzmów i opętania. Jak widzisz, bardziej byłam zachwycona tymi mniej istotnymi, aczkolwiek według mnie bardziej przyciągały i sprawiały, że nie umiałam się oderwać od lektury. Wiadomo ta seria nastawiona jest na romans, podroż i przygody. Są tu również intrygi, zdrady i sekrety, no i oczywiście pełno istot fantastycznych. Świat wykreowany jest świetny, choć mnie najbardziej zachwycił ten podwodny.  Patrząc obiektywnie na tę serię w całości mogę powiedzieć jedno, to dobra trylogia. Może mnie nie zachwyciła, nie wyrwała z kapci i nie potarmosiła serduszka, ale zdecydowanie zostanie na mojej półce. Jakbym miała ją ocenić wiesz tak jak w szkole to dla mnie takie 4+ na 6. Porwała mnie ta historia, ale nie na tyle bym miała w najbliższym czasie po niej kaca.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Trylogia ,, Gołąb i wąż" to ciekawa historia. Smakowała jak ośmiornica grillowana z czosnkiem i skropiona cytryną. Podchodziłam do niej z lekką obawą, a zarazem zainteresowaniem. Z jednej strony poczułam ową ciekawość smaku ośmiornicy, do której muszę porównać całą fabułę. Byłam zachwycona podjętym tematem tej serii i owych doznań, jakie mi zapewniła. Z drugiej odrzucały mnie takie wady jak owa miłość, która zbyt szybko się wykluła i przewidywalność w niektórych scenach, czy rozwiązaniach. I tu mogę odnieść się do złego przyrządzenia owej ośmiornicy, która źle ugotowana, czy za krótko grillowana smakuje jak guma. Jednak co do reszty zdecydowanie wszystko było w punkt. Owym czosnkiem, ziołami i cytryną sa bohaterowie. Jest ich tu bardzo dużo, jednak każdy z nich wnosi do całości dania coś nowego i to mi się podobało. Zdecydowanie wszystko jest tu wyliczone tak, aby współgrało ze sobą. I rozumiem owy zachwyt młodych czytelników, którzy wywielbiają tą serię pod niebiosa. Ja pozostaję na ziemi i powiem tak, warto ją schrupać gdyż zdecydowanie podoba mi się motyw polowania Kościoła na czarownice, nawiązania do historii. Różnorodność charakterów w wykreowanych postaciach to kolejne plusy. Pewne rzeczy, a właściwie sprawy były do przewidzenia, ale to już moje małe czepialstwo. Motywy takie jak przyjaźń, podróż i zaczerpnięte legendy z wierzeń były dobrze wplecione i poprowadzone. Delikatne nuty czosnku czyli ostrości dodawały sceny erotyczne, których trochę tu jest, jednak i one były zjadliwe i w żaden sposób mnie nie zgorszyły. Ogólnie wciągnęła mnie ta historia i dobrze się przy niej bawiłam. Może nie wywołała u mnie skrajnych emocji, jak to potrafią niektóre powieści we mnie wywołać, ale było smacznie. Jak na fantastykę młodzieżową, nie odczuwałam różnicy wiekowej, nie miałam tego poczucia eee za stara jestem na takie bajki. Dlatego jeśli tak jak ja jakimś cudem jeszcze nie czytałaś/łeś tej serii, a lubisz motyw polowań na czarownice, hate to love ( aczkolwiek w moich oczach nie udany) to śmiało czytaj.

 

KOMU POLECAM? Osobom, które lubią fantastykę młodzieżową, czarownice, magię, romans, przygody.

 

P.S Wiem trochę zamilkłam, ale właśnie nie chciałam rozbijać tej serii na 3 osobne recenzje, bo za dużo byłoby spoljerów, a tego nikt nie lubi. 

 

czwartek, 14 lipca 2022

Lockwood. Szepcząca czaszka- czyli o czym mówią zmarli?

 

 

 


 

 

Tytuł:Lockwood. Szepcząca czaszka

Autor:  Jonathan Stroud

Liczba stron:360

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:detektyw, śledztwo, młodzież, humor, duchy, przyjaźń, przygoda, tajemnice

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Kontynuacja przygód nietypowej agencji detektywistycznej tropiącej zjawiska paranormalne. Z jak straszną sprawą przyjdzie zmierzyć się głównym bohaterom?

 Agenci biura "Lockwood i Spółka" zostają zobowiązani do odnalezienia przedmiotu, nim jego zaginięcie przyniesie najgroźniejsze skutki i doprowadzi do śmierci kolejnych osób. W tym samym czasie na ich drodze staje znienawidzona agencja Fittes, która również próbuje odzyskać tajemniczy obiekt. Czy detektywi Anthony'ego Lockwooda jako pierwsi rozwiążą zagadkę? Czy uda im się ocalić następne ofiary, zanim będzie za późno? Jaką rolę odegra w tym wszystkim Szepcząca Czaszka?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowych wymiarów A5. Posiada grubszą okładkę u mnie matową. Mamy także skrzydełka.Utrzymana jest w kolorystyce czerni, czerwieni, szarości oraz bieli. Na froncie stoi młody mężczyzna, który wyglądem przypomina wiktoriańską epokę. W tle widać czaszkę. Napisy są lakierowane, co nadaje taki efekt trójwymiarowości.Sama okładka ma już świetny, mroczny klimat. W środku mamy beżowe, grubsze strony i bardzo przyjemną czcionkę. Całość podzielona jest na 6 rozdziałów, które mają swoje tytuły.Podrozdziały są ponumerowane. Na samym końcu mamy słowniczek nazwany Glosariuszem, co według mnie jest świetnym zabiegiem, gdyż można poczuć się jak taki właśnie uczeń lub stażysta, który przyucza się do zawodu bycia Łowcą duchów. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Kiedy nie tak jeszcze dawno recenzowałam pierwszy tom przygód Lockwooda, już wtedy poczułam niesamowitą energię tej powieści. Kiedy więc pojawił się na rynku drugi tom, bez wahania postanowiłam sprawdzić, czy nadal otrzymam to co przy pierwszej części, czyli takiego Sherlocka, który zajmuje się paranormalnymi zleceniami. Czy nadal jestem pod urokiem tego młodzieńca? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Zabieram Cię więc w podróż do Londynu. Nie, nie takiego nudnego. Do miasta może i współczesnego, ale opanowanego przez paranormalne zjawiska. Dzisiejszą recenzję zacznę nietypowo, bo przecież o bohaterach pisałam już przy pierwszym tomie, więc dzisiaj tylko delikatnie o nich wspomnę. Dziś pragnę skupić się na innych elementach tej serii, bo już widzę, że autor z każdym tomem co raz bardziej je dopieszcza, doprowadzając do perfekcji.

Zacznijmy od miejsca akcji. Londyn.. głośny, tłoczny, brudny i przede wszystkim zawsze zabiegany. W tym całym harmidrze ludzie nie zwracają uwagi zbytnio na ,, paranormalne" zjawiska. Pewnie to kolejny prank, lub sztuczka, którą wrzucimy do sieci. Jednak, co by było, gdyby duchy naprawdę chodziły po świecie? Gdyby tęskniły za swym życiem? chciały dokończyć sprawy, których nie zdążyły załatwić? A może chciałyby się zemścić? Między starymi kamienicami więc się pałętają, czasem na czyimś podwórku zrobią psikusa. Jednak w dzień nie wypada za bardzo szaleć, jednak nocą to co innego. Skrzypiące schody, tłukące się talerze, lewitujące przedmioty i te szepty... kogo wezwać? Ghostbusters !!!! Niech latają po mieszkaniu z odkurzaczami... ale spokojnie ich era poszła w niepamięć kiedy to pojawiła się Agencja Lockwooda. Ci co prawda nie mają odkurzacza, a rapiery, ale wydaje mi się, że owe zjawy uwielbiają takie archaiczne klimaty. Ta niepozorna instytucja działa w Londynie od bardzo dawna i nie jedną rodzinę wybawiła od problemu, oczywiście zachowując wszystko w ścisłej tajemnicy. No, bo kto chciałby się chwalić, że miał namolnego gościa z zaświatów, który prawie nie zabrał Cię ze sobą? Więc reputacja owej Agencji jest sławna, jednak nie jest to jedyna instytucja, bowiem Lockwood posiada konkurencję i to równie z ciekawą historią na koncie.Kiedy więc brudny Londyn zapada w sen i powoli uspokaja się, nasi bohaterowie wkraczają do mrocznego, pełnego emocji miasta, by walczyć z niewidzialnym złem.

Klimat tej powieści jest przede wszystkim mroczny. Nie jest to horror, ale lekki dreszczyk potrafi wywołać. Czuć momentami ciężkość danej sceny, jednak ta zaraz zostaje zrównoważona jakimś humorem sytuacyjnym lub słownym, bo to czego nie można odmówić tej serii to właśnie owej komediowości. Jakbym miała ją do czegoś porównać to zdecydowanie do humoru Ricka Riordana. W tym tomie mamy do czynienia z cmentarzem, wisielcami i tak pojawia się znowu gadająca czaszka, ale nie chcę za dużo Ci zdradzić. Woń więc ziemi i zgnilizny unosi się w tym tomie. Stare pomieszczenia, jakieś zatęchłe miejsca i dziwne miejsca spotkań to zdecydowanie idealne określenie tego co tu się dzieje. Otulająca Cię dodatkowo pajęczyna sprawi, że nie tak prędko uwolnisz się od tej historii. 




Jak do tej pory nie ma tu na razie motywu romansu między bohaterami, aczkolwiek ja już wyczuwam delikatną woń wanilii unoszącej się między pewnymi postaciami. Na pewno mamy tutaj do czynienia z paczką przyjaciół, która bardzo dobrze czuje się w swoim towarzystwie i mogą na siebie polegać w każdej możliwej sytuacji. Ich humor jest adekwatny do dzisiejszych czasów, więc ja parę razy śmiechłam, czytając o owych przygodach. Mamy więc tu nastawienie na więzi, przyjaźń, zaufanie.

Jeśli chodzi o kreację bohaterów to o ile cały czas byłam team Lockwood no bo czuć tu nawiązania do Sherlocka, Herculesa, tak w tym tomie chyba poprzez owe żarty, a i może coś innego poczułam sympatie do George'a. Momentami widziałam w nim siebie. Mówiłam sobie yhym, ja na tym miejscu powiedziałabym, czy rozbiłabym tak jak on. I to chyba jeszcze bardziej sprawiło, że tę książkę czytałam z naprawdę ogromną frajdą. I tak wiem, że może to nie jest mój target wiekowy, ale co z tego?  Jeśli chodzi o samą Lucy to tutaj też jest dobrze, ale mnie osobiście nie zachwyca tak bardzo, jak chłopaki. Może to znowu kwestia wieku lub gustu czytelniczego. To co mogę podkreślić to fakt, że każda postać jest inna, ma różną konsystencję, zapach, co sprawia, że każdy polubi w tej serii kogoś innego lub tak jak ja poczuje jakąś więź ...

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, Szepcząca czaszka" to bardzo smakowita kontynuacja serii o duchach i ich łowcach. Mogłabym tę część porównać to wędzonej różyczki łososiowej ze słodką papryką. Z jednej strony mamy znany smak wędzonego łososia, czyli motyw duchów, polowań na nie, zagadek detektywistycznych, a z drugiej owe przełamanie smakowe, jakie daje nam słodka papryka. Co jest ową słodką papryką? Według mnie wszystkie wymienione wyżej elementy, które tworzą naprawdę znakomitą fabułę. Czyli mroczny klimat, miejsce akcji, które nawiązuje do kultowych powieści. Humor oraz bohaterowie, którzy nadają owy świeży posmak do czegoś co już znamy. Bohaterowie potrafią skraść serce, a sama historia wciągnie Cię do reszty. Czy trzeba czegoś więcej? Myślę, że też motyw ,, łowców duchów" choć wydawało by się, na początku iż nie jest to nic odkrywcze, to w tym wykonaniu jest genialne. Nie mam się do czego przyczepić, a na siłę nie będę szukała wad,bo i po co? Według mnie warto schrupać drugi tom, bo to świetna kontynuacja, która może i starszego czytelnika nie przestraszy, ale na młodszym z pewnością wywoła ciary na całym ciele.

 

KOMU POLECAM?Osobom, które uwielbiają motyw duchów, młodzieżówki, sprawy paranormalne.

 

Za egzemplarz i jak zawsze mile spędzony czas z książką dziękuję:


 

 

 

piątek, 8 lipca 2022

Herezja miłości- czyli moje spotkanie z mangą, czy udane?

 

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Herezja Miłości +18

Autor:  EnaMoriyama

Liczba stron: ok. 165 str jeden tom

Wydawnictwo: Waneko

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:demon,  pedofilia, miłość, anioł, walka dobra ze złem

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

Zmysłowa opowieść o kobiecie i demonie. Osierocona Yoshino znajduje w antykwariacie księgę, za pomocą której przywołuje Beliala. Ów demon proponuje jej prosty układ – w zamian za comiesięczne spełnianie jej życzeń dziewczyna będzie musiała do końca życia płacić mu określoną cenę…  


POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Manga jest formatu A6 czyli trochę mniejsza niż normalny zeszyt.Posiada obwolutę lakierowaną. Pod obwolutą mamy miękką okładkę utrzymaną w kolorystyce bieli i tam mamy jakby fragment strony z mangi. Okładka jest utrzymana w kolorystyce czerni, szarości, brązów. Od samego patrzenia czuć już ten klimat taki troszkę mroczny, ciężki. W środku mamy grubszy papier. Rysunki są czarno-białe. Jeśli chodzi o kreskę, znawczynią nie jestem, ale mi przypadła do gustu. Jedyny minus, jaki znalazłam to bardzo mała czcionka. Czasami musiałam wytężać wzrok, by przeczytać dumek/ chmurkę. Kartki są klejone i bałam się rozszerzać kartki w obawie przed rozklejeniem. Dlatego też wydanie to ocenię na takie: 4 - / +3



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Gdyby ktoś powiedział, że będę czytać mangę i w dodatku poryczę się na niej totalnie, zużywając co najmniej 4 chusteczki to bym go wyśmiała. Jednak tak właśnie się stało. Zaczęło się niewinnie od seriali koreańskich, a wiesz jak to jest , niektóre z nich są na podstawie właśnie mang i tak wpadłam do tego świata. Na ,, Herezję miłości" natrafiłam przypadkiem i stwierdziłam skoro ma tylko 3 tomy to mogę spróbować. Jak ona smakuje? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia o mandze?

Główną bohaterką jest Yoshino. Nie ma ona łatwego życia. Jako dziecko została osierocona, a jej opiekunowie, to nie będzie spojler to pedofile.Dziewczynka nie potrafi znaleźć pomocy u nikogo. I choć zmienia rodziny, jak rękawiczki owy problem wciąż się pojawia. Dlatego niewiele myśląc zwraca się o pomoc do demona. I tak jej życie diametralnie się zmienia. Nareszcie ma dom i opiekuna, co prawda z piekła rodem, ale mimo to prowadzi normalne i takie jak powinno wyglądać jej życie. Niczego jej nie brakuje, prócz oczywiście miłości, ale do tego zaraz dojdziemy.Wyrasta na mądrą dziewczynę. Jednak przeszłość zostawiła na niej pięto. W mężczyznach widzi tylko oprawców lub osoby, które traktują ją jako obiekt seksualny, a nie żonę, czy matkę. Dlatego też Yoshino nie potrafi znaleźć sobie chłopaka. I choć ma 19 lat jeszcze do nikogo jej serce nie zabiło. 

Belial to upadły anioł, teraz na usługach szatana jawi się on jako tak sukub. Czerpie energię z kontaktu fizycznego. To właśnie on odpowiada na wezwanie dziewczynki, która prosi go o pomoc. Belial widzi w tym dla siebie szansę, by być zawsze ,, zaspokojonym". Jednak co sam się dziwi, zaczyna odczuwać wobec Yoshino uczucia, o których wiele wieków temu zapomniał, a mianowicie odpowiedzialność, chęć chronienia tej bezbronnej istotki. Zaczyna czuć się jak jej ojciec i też tak ją traktuje. Kiedy jednak dziewczyna jest już dorosła, zaczyna rościć sobie ową zapłatę, czyli delikatnie mówiąc igraszki łóżkowe. Jednak i tu zaczyna się pojawiać bariera, bowiem Belial nie ,, wykorzystuje" jej tak jak inne kobiety. Za sprawą dziewczyny bowiem, budzi się w nim anioł, o którym już dawno zapomniał, że nim był. Czuje wobec Yoshino coś zakazanego, coś co demon nie może odczuwać i nie jest to pożądanie, a miłość. Jednak, czy zwykła śmiertelniczka, może pokochać demona?



I chyba na tym poprzestanę, bo to jest manga. Za chwilę okaże się, że całość zdradzę. Powiem tak, dawno nie czytałam tak wzruszającej historii. Na początku miałam trudność z przestawieniem się czytania, z prawa do lewa, góra i dół. Jednak po chwili już szło mi to ,, naturalnie". Manga ta jest zaznaczona jako +18 ponieważ mamy tu trochę negliżu, a przede wszystkim historia ta opowiada o traumie ofiary molestowania seksualnego i porusza tematykę pedofilii. Bardzo mocne, ciężkie i realistyczne. Jestem oczarowana, co chyba czuć w mojej recenzji. Manga może i skupia się na seksualności i ukazuje ją jako pierwotną potrzebę, dopełnienie miłości, ale też nie boi się podkreślić iż ma ono także mroczną stronę. Same uczucie, które powolutku rozkwita między bohaterami rodzi się w bólu i cierpieniu, bo przecież każdy ma prawo do miłości, nawet jeśli jest ona jednostronna, zakazana lub nieakceptowalna przez społeczeństwo. Właśnie takie sprawy porusza ta historia. Serioo, trzeci tom zakończyłam becząc tak, jakby mi ktoś na pustyni wypił ostatnią butelkę wody...

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

,, Herezja miłości" to moje odkrycie i przełamanie się co do mang. Mogę ją porównać tylko do jednego. Do sosu majonezowo- limonkowego, którego ostatnio miałam szansę spróbować. W połączeniu z mięsem daje totalnie świeży i lekki posmak. Tak też jest z tą historią. Otworzyła przede mną nowy rodzaj czytania i czerpania z niego nie tylko radość ( o jaką bym się sama nigdy niespodziewała) ale i parę mądrości. Bohaterowie potrafią skraść serce. Moje oczywiście, że pożarł Belial, a sama powieść skłoniła do wielu przemyśleń. Na pewno będę do niej wracać wielokrotne, bo jest piękna w swej brzydocie.... Chyba nie muszę Ci już więcej pisać, dlaczego warto ją schrupać. Te małe książeczki dostarczyły mi tyle skrajnych emocji, co nie jeden grubasek nie potrafi ze mnie tyle wycisnąć...

 

KOMU POLECAM?Wiadomo +18 ze względu na mocne momentami sceny. Osobą, które szukają czegoś innego, mądrego, psychologicznego.

 

P.S Tak zamówiłam jeszcze kilka tytułów, a co trzeba iść za ciosem. Mam nadzieję, że okażą się równie dobre co ta.

 

 

poniedziałek, 4 lipca 2022

Elżbieta II.Ostatnia taka królowa- czyli przekleństwo, czy może błogosławieństwo?

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Elżbieta II.Ostatnia taka królowa

Autor:  Marek Rybarczyk

Liczba stron:330

Wydawnictwo: Muza

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:królowa, tajemnice, biografia, życie codzienne, problemy

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Kiedy w 1952 roku jako młodziutka kobieta wstępowała na tron, dała umęczonym wojną Brytyjczykom iskierkę nadziei, że znów będą wielkim narodem. I rzeczywiście tak się stało. Tak narodził się mit Elżbiety II, dla której zawsze liczyła się przede wszystkim jej „Firma”, a życiową dewizą stały się słowa: „Nigdy się nie poddawaj!”.

Jak naprawdę wygląda życie królowej i jej monarchii? Co sprawia, że fascynuje nie tylko Brytyjczyków, a jej losy śledzi niemal cały świat? Co przez wszystkie lata jej panowania działo się za kulisami teatru Windsorów? Czym kieruje się w swoich decyzjach ostatnia prawdziwa monarchini Zachodu? Co ją motywuje? Czemu temat abdykacji jest dla niej tak trudny?

 To próba pewnego rysopisu psychologicznego i politycznego królowej zmierzająca do ukazania choćby niektórych cech złożonego charakteru Elżbiety II na tle dziejów jej monarchii. To w końcu dążenie do zrozumienia tej postaci, symbolu historycznej ciągłości Zachodu, władczyni, która z żelazną wolą broni monarchii i tradycyjnych wartości.

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka wydana jest w standardowym formacie A5. Posiada skrzydełka, spis treści na końcu, bibliografię oraz mnóstwo cudownych zdjęć. Okładka jest matowo miziasta, co sprawia, że szybko się brudzi, uwidaczniając odciski palców i nie tylko. Utrzymana jest w kolorystyce czerni i złota. Na froncie widzimy zdjęcie  królowej Elżbiety II oraz jej męża Filipa.  Kartki są beżowe i gramaturowo grubsze. Dzięki temu, zdjęcia są bardziej realistycznie, a jest ich tutaj mnóstwo, czarno-białych, czy kolorowych. Rozdziały są ponumerowane i posiadają swoje tytuły, natomiast podrozdziały są wyłuszczone na czerwono i posiadają swoje odrębne tytuły. Na końcu mamy bibliografię, oraz złote ozdobne ornamenty przy głównych tytułach co dodatkowo ozdabia całe wydanie. Wklejka jest czarna. Brakuje mi twardej oprawy i byłoby idealnie, ale i tak jest nieźle. Czcionka jest bardzo przejrzysta i nie sprawia problemu przy czytaniu. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Jak już wiesz uwielbiam historie o królowych i monarchiach. Dlatego ostatnia taka dynastia, która jeszcze istnieje wzbudza we mnie najwięcej ciekawości. Jak sobie radzi w dzisiejszym świecie? Czy to jeszcze jest dynastia, a może celebryci? Czy są monarchią, a może firmą, która nie źle prosperuje, zarabiając na swoich gadżetach, wizerunkach i medialnym show? Na te pytania i nie tylko stara się odpowiedzieć Pan Marek. Bierze więc pod lupę najukochańszą przez Brytyjczyków monarchinię i stara się ją ukazać nam bez lukru i cukru pudru. Jak wygląda ona bez owych upiększeń? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Muszę przyznać, że już na samym początku spodobała mi się forma tej biografii. Ma ona bowiem charakter gawędziarski, czym Pan Marek już na tym wstępie mnie kupił. I przyznaje im dalej wgryzałam się w tę książkę tym bardziej byłam zachwycona tym co dostałam. Język potoczny, jak i mnóstwo zdjęć dodatkowo sprawiały, że nie męczyłam się z tą pozycją, a chłonęłam ją niczym lód w upalny dzień. 

Chyba nie zaskoczę Cię, jeśli powiem, że główną bohaterką jest Elżbieta II. Autor postanawia więc prześledzić jej życie ukazując jej życie jako surowe mięso. Bez panierki, przypraw i ulepszaczy. Poznajemy więc królową jako dziecko, nastolatkę, młodą kobietę i osobę sędziwą. Prawda jest taka, że Elżbieta stała się już taką legendą i ciężko jest znaleźć prawdę wśród tylu wyidealizowanych i wyolbrzymionych opowiastkach. Myślę, że nigdy nam się nie uda poznać jej tak 100%, jednak ta pozycja podjęła właśnie próbę przesiania ,, fikcji od prawdy". I przyznaję wyłania się z niej obraz dziewczynki przede wszystkim bardzo samotnej i nie boję się tego napisać - nie kochanej. Mam na myśli fakt, że miłość rodzicielska była spychana na dalszy plan. Najważniejsza była polityka, władza i wizerunek. Wszystkie zdjęcia rodzinne powiedzmy sobie szczerze są jedną wielką ustawką, pod piękną scenerię. Surowość i jałowość owego wychowania na pewno odcisnęły swoje piętno. O czym wiemy choćby z relacji Karola, czy wnuków Elżbiety, że ta jest oszczędna w czułości. Nie zaskoczę Cię pisząc, że owe wzory bycia rodzicem, czerpiemy z naśladowania zachowań naszych rodziców. Więc tu już mamy delikatny zarys tego jak wyglądały jej relacje.

Kolejne życie ukazane w książce to Elżbieta II nastolatka uwięziona przez wojnę. Zakochana platonicznie w Filipie, z którym spędziła jeden dzień, a już zaczyna snuć swą przyszłość między bombami i niepewnością.  I wiesz właśnie ten okres nastolatki i młodej kobiety najbardziej odarł ją w moich oczach z tej całej ,, szopki" ukazując ją jako dziewczynę i kobietę taką jak my. Pełną nadziei, miłości, odwagi i takiej pasji.  To co mnie najbardziej chyba tak zasmuciło w całej tej biografii to owa samotność naszej bohaterki.  Zakochana w mężczyźnie, który powiedzmy sobie szczerze nie kochał jej tak mocno, jak ona jego, przymyka uwagi na jego wyskoki. I choć zamknięta w swych komnatach, sama, nadal marzy i wyczekuje swego lubego, wyglądając z okien swej sypialni.



Etykieta, zasady, tradycje i powiedzmy sobie szczerze firma nazywana ,, Monarchą" zaczynają zabijać w Elżbiecie to wszystko co sprawiało, że przykuwała uwagę niczym magnes. W wieku średnim stała się maszyną, która produkuje różnego rodzaju występy medialne, prezentując nieskazitelny wizerunek swej rodziny. Jak wiemy pęknie on ukazując royalsów jako rozpieszczonych zboczuszków, którzy bawią się w najlepsze. Pewne ikony takie jak Diana zmyją makijaż ułudy ukazując prawdę, która skrywała się pod kilogramami fałszywego fluidu. Nagle dostrzeżemy w nich ludzi z problemami nie tylko psychicznymi, ale i na tle seksualnym. Chęć bycia niezauważonym to marzenie każdego z Windsorów, nawet samej królowej. Ona jako jedyna przez całe swoje życie starała się godnie reprezentować koronę i myślę, że jej się to udało.

Elżbieta jako starsza Pani jawi się na kartach biografii jako strażnik cnót i wizerunku. Robi wszystko, aby wszelkie skandale zatuszować lub jeśli jest już tak źle jak z księciem Andrzejem to odpalić najcięższe działa i wyciągnąć konsekwencje. Odciąć się od występów Harrego i Meghan. Tak by naród był zadowolony. Moje tytułowe pytanie znajduje w tym reportażu odpowiedź. Choć na zewnątrz wszystko wygląda niczym błogosławiony raj, pełen luksusów i wygód, to jest to przeklęte życie pod bacznym okiem świata. Każda porażka to kolejny upadek i walka o przetrwanie. Prawdziwe uczucia tłumione są pod pięknie skrojonymi sukniami, czy kostiumami. I z ręką na sercu powiem, że wolę te moje życie szaraczka usłane szczęśliwymi wspomnieniami, niż być sławną z pod fałszywą maską ułudy.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, Elżbieta II. Ostatnia królowa" to zdecydowanie galaretka na bogato. Owocami z dodatkiem orzechów są wszystkie te ciekawostki i skandale opisane przez Pana Marka. Jest ich mnóstwo i przyznaje dużo nowych rzeczy się z tej publikacji dowiedziałam, o których nie przeczytamy w internecie. Galaretką tu już sam wybierz sobie sam/a jest sama królowa i jej życie. Niby nie było tam nic odkrywczego, a jednak autor zaskoczył mnie pewnymi perspektywami. Pod względem emocji, psychologii i problemów z jakimi musiała się borykać Elżbieta. Bitą śmietaną są zdecydowanie zdjęcia, które idealnie wpasowywały się do treści omawianych zagadnień. Równocześnie ukazując ową rodzinę jako zwyczajną, choć ciężko nam to sobie wyobrazić. Posypką kakaową jest dla mnie sam styl pisania. Ma charakter gawędziarski, co ewidentnie pomagało mi w zagłębianiu się w owe życie królowej, ale dodatkowo wciągało i nie męczyło.  Czy warto zatem schrupać ten reportaż? Według mnie jak najbardziej. Potrafi wciągnąć od pierwszych stron, przy tym odzierając royalsów z ich fikcyjnych wizerunków, jakimi nas raczą. Jeśli lubisz klimaty dworskie to zdecydowanie jest to pozycja dla Ciebie.

 

KOMU POLECAM? Osobom, które lubują się w  biografiach, dworskich klimatach i reportażach.

 

Za egzemplarz i bardzo mile spędzony czas dziękuję wydawnictwu: