środa, 28 lipca 2021

Krzyk księżyca- czy wilkołaki po tylu latach są wstanie skraść ponownie mne serce?

 

 

 


 

 

Tytuł:Krzyk  księżyca. Wskrzeszenie

Autor:  Oliwia Stój

Liczba stron:425

Wydawnictwo: Novae res

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:młodzież, szkoła, zaginięcia, zbrodnia, fantastyka, tajemnica, przyjaźń, miłość

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Gdy księżyc wzywa, musisz odpowiedzieć. Gdy dostajesz rozkaz, musisz go wykonać.

Rozpoczęcie nauki w nowej szkole w Hiszpanii miało być dla Charlotte testem jej dojrzałości. Dziewczyna nie spodziewała się jednak, że internat, w którym zamieszka, kryje w sobie tyle tajemnic… i niebezpieczeństw.

Po ataku wilkołaka przemieniona nastolatka musi dołączyć do stada rządzonego przez bezwzględnego samca alfa. Wkrótce otrzymuje od niego swoje pierwsze zadanie - pod groźbą śmierci ma zdobyć artefakty niezbędne do magicznego rytuału wskrzeszenia potężnej siły. Misja wydaje się niemal niewykonalna, ale Charlotte nie jest sama. Pomagają jej oddani przyjaciele, którzy razem z nią odkrywają świat pełen magii, intryg i zagadek, gdzie czas rządzi się swoimi prawami.

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

Książka jest formatu A5. Okładka jest śliska, ale nie lakierowana. Utrzymana jest w kolorystyce bieli, czerni, szarości i niebieskości. Na froncie mamy wyjącego wilko-potwora, . Bardzo klimatyczna okładka, która wywołała u mnie niepokój. Co do samej grafiki nie jest może ona zbyt piękna, ale klimacik robi.W środku mamy gruby papier beżowy i bardzo przyjemną czcionkę. Rozdziały są ponumerowane. Całość wydania oceniam na: 4




OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Dawno, dawno temu.. nie no żartuję gdzieś w połowie mojego życia, motyw wilkołaków, był dla mnie czymś, co bardzo mnie w tamtym czasie w literaturze fascynowało. Nie dziwi więc fakt, że mam bardzo dużo książek przeczytanych na moim koncie z tym właśnie elementem fantastycznym. Z wiekiem owa fascynacja zaczęła słabnąć. I tak po bardzo długiej przerwie trzymam w swej ręce debiut, który opiera się właśnie na wilkołactwie. Jestem ciekawa, w którym kierunku pójdzie autorka i czy będzie w stanie rozpalić dawne ognisko miłości? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do jedzenia, picia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Główną bohaterką jest Charlotte, która korzysta z jedynej w swoim rodzaju okazji: wymiany studenckiej, dzięki czemu może przez rok zobaczyć, jak to jest uczyć się w elitarnej, prywatnej szkole dla najwybitniejszych uczniów. Pełna zapału i ekscytacji wyrusza więc w podróż, która jak się okaże będzie jej przekleństwem.. ale nie wyprzedzajmy faktów.. choć te pojawiają się wszystkie już w 2 rozdziale... Ale ok, ja chce się skupić na dziewczynie. Jest ona z jednej strony bardzo nieufna, dlatego wszystko wielokrotnie analizuje, jednak gdy przychodzi co do czego, cuż.. postępuję irracjonalnie. Jest bardzo sympatyczną osobą, dlatego bardzo szybko zyskuje przyjaciół- aż za szybko. Oczywiście nie może tutaj zabraknąć jakiegoś przystojniaka, który zawróci jej w głowie i tak też się dzieje. 

Mnogość imion i występujących postaci drugoplanowych tak mi mieszała, że zapamiętałam tylko takie najmocniejsze  osoby. Daniel, który jest bardzo tajemniczą postacią, która wzbudza we wszystkich respekt.Clarisa, bo przecież musi być jakaś przyjaciółka od serca, z którą można poplotkować. Mamy jeszcze typa od tego, co to wie co się stanie, bo bawi się czasem. Jednak, czy oni wszyscy coś wnoszą do tej całej historii? Chyba tylko zamieszanie...



No dobra, co z tą fabułką? Ogólnie książka zapowiadała się dobrze. Ma mroczny klimat i pełno tajemnic. Bardzo spodobał mi się motyw zaginięcia jednego ucznia, jednak rozwiązanie tej sprawy wyszło za szybko. Ogólnie akcja pędzi tu na łeb i na szyję. Ciągle się coś dzieje. W pewnym momencie autorka złapała za wiele srok i ja jako czytelnik nie wiedziałam już co tu jest najważniejsze w tej całej powieści. Głównym motywem całego tego zamieszania jest konflikt dwóch klanów: czarodziei z wilkołakami. I ok to było bardzo interesujące i wciągające. Nie spotkałam się z jeszcze z taką wojną więc z ciekawością śledziłam losy  owej burzy. Nie mniej jednak zabrakło mi tutaj takiego złola z krwi i kości. Oczywiście, występuje tu czarny charakter, ale tylko parsknęłam śmiechem.  Z drugiej strony jeśli jest to książka skierowana dla młodzieży to zdecydowanie wpisuje się w ten target 14-16 latków. Problemy z jakimi borykają się bohaterowie są adekwatne do tego wieku. I myślę, że właśnie tych czytelników porwie ta książka. Ja za dużo przeczytałam podobnych książek więc od tego motywu wymagam więcej. Widać, również że autorka chciała stworzyć taką dark akademie, ale według mnie jeszcze trochę zabrakło by wyszła ona idealnie. Jednak nie jest źle.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Jedyne co mi przychodzi na tę chwilę, by porównać tę książkę do gotowanej na parze rybie. I jak to z takim gotowanym mięsem bywa, trzeba lubić owe smaki. Jak dla mnie tak książka była dobra, ale nie posiadała w sobie zbyt wiele przypraw, które sprawiłyby, że te danie książkowe zachwyciłoby mnie na tyle by ponownie po nią sięgnąć. Główna bohaterka, wraz z pomocą licznych innych postaci stara sie rozwiązywać na bieżąco liczne zagadki i  znaleźć sposób by wyrwać się ze świata wilkołaków. Czy jej się to uda? Zabrakło mi w tej rybie czegoś ostrzejszego np pieprzu, czyli czarnego charakteru, który sprawiłby, żeby ta ryba nie była mdła.  Sam motyw wilkoładztwa jest tu dobrze zaprezentowany, choć można było jeszcze bardziej pewne rzeczy podkręcić. Motyw zagadki, przyjaźni jest tu dobrze wykreowany. Jednak to co według mnie jest najsilniejszą stroną tej powieści to konflikt między czarodziejami, a wilkołakami. Zdecydowanie ten wątek mnie porwał. Czy warto schrupać tę powieść? Jest ona zjadliwa, jednak oscyluje ona u mnie jako danie bardzo średnie. Spodoba się czytelnikom młodszym i myślę, że by ich ta historia porwała. Ja przeczytałam ją w godzinę, bo też i język jest prosty, a i są momenty ,, przegadania" więc na taki leniwy upalny dzień, nadała się u mnie doskonale.

 

KOMU POLECAM? Młodym czytelnikom 14-16 lat, którzy lubią fantastykę i motyw wilkołaków.

 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu:



 

czwartek, 22 lipca 2021

Piekarnia Czarodzieja- chyba znalazłam mój wymarzony dom..

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Piekarnia Czarodzieja

Autor:  Gu Byeong-Mo

Liczba stron:219

Wydawnictwo: Young

Okładka:  twarda

SŁOWA KLUCZE:samobójstwo, gwałt, depresja, przemoc fizyczna i psychiczna,przyjaźń, magia, potrawy, azjatycka kultura, baśń, +18

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Koreańska baśń, w której spełniają się niebezpieczne życzenia.

Diabelskie Ciastko Cynamonowe, Migdałowa Laseczka Wspomnień, a może Pokojowy Scone z Rodzynkami? W piekarni czarodzieja czekają na ciebie magiczne przysmaki, jednak uważaj, co wybierasz.

Całodobowa piekarnia, z której unosi się aromatyczny zapach cudownych wypieków, od wielu lat była jego jedynym schronieniem. Chociaż – jak sam przyznaje – nigdy nie lubił pieczywa.

Kiedy matka porzuciła go na stacji kolejowej, a wiele lat później jego macocha pani Bae i jej córka Muhee skutecznie wykluczyły go z życia rodzinnego, musiał radzić sobie sam.
Ponownie odrzucony i tym razem niesłusznie oskarżony o okropną zbrodnię chłopak musi uciekać, aby ocalić swoje życie. Schronienie znajduje u Piekarza, od którego codziennie kupował pieczywo. Musi tylko pomóc w prowadzeniu jego strony internetowej.

Jakie tajemnice skrywa Piekarz? Czy chłopak odnajdzie w końcu szczęście i stawi czoła swojej przeszłości?

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest formatu A5. Jej twarda okładka jest miziasta i matowa, co sprawia, że jest bardzo miła w dotyku. Utrzymana jest w kolorystyce fioletu, granatu, czerni oraz złoconych elementów, które są dodatkowo metaliczne. Dzięki czemu, wszystko się mieni i błyszczy. Na okładce widzimy Azjatyckiego mężczyznę, który za orientalnymi drzwiami odwraca się do nas, jakby coś skrywał. Ta okładka jest bardzo adekwatna do treści i klimatyczna. W środku mamy cudowną wyklejkę. Rozdziały są tutaj unikatowe, bowiem są namalowanymi, czarno-białymi drzwiami i to dwustronnymi, co sprawia, jakby czytelnik je na prawdę otwierał. Coś wspaniałego. Czcionka, bardzo przyjemna dla oka, a strony są grube i beżowe. Całość wydania oceniam na: 6




OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Ta książka kusiła mnie od dawna. Kiedy więc byłam w księgarni serio, przykleiła się do innej pozycji którą wzięłam ( okazało się, że były na okładce resztki kleju po nalepce, która kiedyś tam była- nie ważne) stwierdziłam, że to magia i muszę ją koniecznie kupić. Przeznaczenie? Los? Mało istotne. I choć mam parę książek do nadrobienia recenzenckich, to tak mnie czarowała, że musiałam po nią jak najszybciej sięgnąć i schrupać. Jak smakuje? I czy warto ją kupić? Jeśli Cię zainteresowałam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.


Po pierwsze nie mam pojęcia, jak nazywa się główny bohater. Wiem tyle, że ma 16 lat. O jego wyglądzie też mało wiem, bowiem nie jest on opisany w żaden sposób. To sprawia, że owym chłopcem może być każdy.. Jego historia jest bardzo smutna i bardzo drastyczna. Problemy jakie zostają przez niego poruszone nie są odpowiednie dla młodego czytelnika. Napisałam wyżej, że jest to książka dla +18 z tego względu, ze porusza ona bardzo trudną tematykę i obawiam się, że młodemu człowiekowi taka wiedza, zbyt wcześnie podana mogłaby zaszkodzić.  Mianowicie, mamy to do czynienia z przemocą fizyczną, psychiczną oraz śmiercią. Nasz chłopak choć stara się uciec z owej matni wie, że nie znajdzie dla siebie ratunku, a sytuacja rodzinna, w jakiej się znajduje jest patowa. No bo jak się wyrwać z takiego domu, jeśli jest się dzieckiem, bez pieniędzy i dalszej rodziny? Jak potem żyć z takim piętnem, że jego w jego rodzinie dochodzi do przemocy? Kiedy więc zostaje oskarżony o coś okropnego i obrzydliwego, czego nie zrobił, ucieka do jedynego miejsca, które przychodzi mu na myśl. Do piekarni. To tam szuka schronienia i pomocy, którą otrzymuje, jednak nie za darmo...

No dobrze teraz wypadałoby powiedzieć coś o owej piekarni i dwójce osób, które są bardzo ważne w całej tej historii.Piekarnia Czarodzieja to na pozór normalna firma, która oferuje rozmaite wypieki dla swych klientów. Ich smaki, oraz aromatyczny zapach unoszący się z tego miejsca, wabi przechodniów do ich skosztowania. Nasz bohater codziennie kupuje tam różne produkty. Co daje właścicielowi do myślenia. To właśnie on jako jedyny widzi, że chłopak jest zaniedbany pod każdym względem. Dlatego kiedy wpada do niego pewnego wieczoru i prosi o pomoc, ten od razu bez zastanowienia udziela mu azylu, chowając go w piecu. Tak w piecu do wypieku. I tak rozpoczyna się podróż, tajemnicza a zarazem magiczna, bowiem nie bez przyczyny owa Piekarnia nazywa się Czarodzieja. Bowiem , jak się okazuje oprócz zwykłych ciasteczek, Piekarz wytwarza także magiczne, które mają pomóc w rozwiązaniu problemów.

Owy Czarodziej jest osobą bardzo skrytą. Za wiele o nim nie wiemy. Jest bardzo mądry, a zarazem zgryźliwy i nie miły. Wydawać by się mogło, że nie lubi ludzi. Jednak co dzień ma z nimi do czynienia. Jego pomocnicą jest Niebieski Ptak, dziewczyna, nastolatka, która w nocy zamienia się w ptaka. To ona jest tą sympatyczną i rozgadaną. Jakby przeciwieństwem Czarodzieja. Nasz bohater dzięki nim poznaje najważniejsze wartości, które często dotykają  filozofii egzystencjalnej. I choć jest krótka, zobacz ile mam znaczników, którymi  podkreślałam najpiękniejsze mądrości czarodzieja i chłopca.



No dobra, co z tą fabułką? Nie jest ona jakaś pełna akcji. Wszystko dzieje się w piekarni lub w pokoju Czarodzieja. Cała fabuła skupiona jest na wartościach i problemach- szukaniu rozwiązania. Z tym przychodzą właśnie magiczne wypieki. Szukasz miłości- kup warkocz orzechowy. Chcesz się zemścić kup ciastko cynamonowe itd Jednak nie jest to magia, która załatwi wszystkie bolączki, bowiem ta magia ma cenę. Trzeba być odpowiedzialnym za swe czyny, dlatego użycie owego magicznego produktu wiąże się z utratą czegoś dla nas drogocennego.Nie każdy więc jest w stanie zapłacić za  nią i woli jednak na własną rękę sobie poradzić z ową życiową przeszkodą. Jednak desperatów nie zabraknie, a nasz bohater będzie naocznym świadkiem skutków ubocznych owych czarów. Ta baśń jest tak mądra i piękna, a zarazem bardzo smutna i emocjonalna, że dla mnie jest to 10 na 10. Nie przeszkadza mi mała ilość bohaterów, brak akcji i jakiś opisów. Tu najważniejsze są problemy takie jak depresja, gwałt, przemoc psychiczna i fizyczna, śmierć. Jak sobie z nimi poradzić bez magii?  Na prawdę bardzo emocjonalna i wartościowa książka.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Do czego mam porównać książkę, która w swoich opisach posiada wiele aromatów i smaków, które przez cały czas towarzyszą czytelnikowi..Po namyśle, porównam ją do magicznego ciastka Pana Czarodzieja, czyli warkocza orzechowego, który mam nadzieję,że sprawi iż pokochasz tę książkę równie mocno jak ja. Drożdżami, czyli podstawą są bohaterowie. Podoba mi się to, jak do samego końca nie poznajemy ich tak dokładnie, a doza tajemniczości pozostaje. Polubiłam ich wszystkich tak samo mocno. Nie ma tu ,, gorszej" kreacji. Wszystkie są tak samo dobre i intrygujące. Bardzo szybko wzbudzają sympatię i tak już pozostaje do samego końca. Orzechami włoskimi są owe problemy, które zostają tutaj poruszone. To jaki wpływ na dziecko ma owa przemoc w rodzinie ? O tym jak ciężko rozmawiać o swojej złej sytuacji z obcymi. Takie uzewnętrznianie się w oczach ofiary jest kolejną porażką, słabością, że nie potrafi sam rozwiązać takiego problemu. Książka ta dotyka również jeszcze cięższych spraw takich, jak molestowanie, gwałt, samobójstwo, czy depresja. Są one bardzo dosadnie przedstawione, dlatego ta powieść jest idealna dla starszych czytelników, nie dla młodzieży, oczywiście tej młodszej. Cynamonem jest dla mnie sam klimat. Pełen tajemnic, mroczny, a zarazem magiczny. Owe magiczne ciasteczka, są łatwą drogą do pozbycia się problemu, jednak mają one swoją cenę. Często bardzo drogą i brutalną. Ta historia uczy, że za każde swoje działanie trzeba wziąć odpowiedzialność. Dlatego jest to tak ważne, aby z rozmysłem do wszystkiego podchodzić, a nie pod wpływem impulsu. Całość jest napisana lekkim, acz bardzo plastycznym językiem. Ja rozpływałam się przy opisach kulinarnych Czarodzieja. Nie czytaj jej na głodniaka, bo ślinka będzie Ci kapała na każdej ze stron. Czy warto ją schrupać? Zdecydowanie tak. Nie żałuję wydanych na nią pieniędzy, bowiem dostarczyła mi mnogą ilość wartości takich jak: rodzina, miłość, przyjaźń, czy właśnie to co płynie niczym czekoladowa polewana wierzchu naszego warkocza to odpowiedzialność za swoje czyny. Niech Cię nie zraża owa ,, magia", bowiem jej tu nie ma... a może jest ukryta w sekretnym składniku owego ciastka i ukazuje się tylko tym, którzy naprawdę wierzą? Ale tego dowiesz się już czytają tę książkę.

 

KOMU POLECAM? Wszystkim, którzy mają więcej niż 17 lat , a pragną przeczytać przepiękną książkę, która wzruszy i zachwyci...

 


 

niedziela, 18 lipca 2021

Wakacje gwiazd w PRL- czyli podróż do przeszłości...

 

 

 

 


 

 

Tytuł:Wakacje gwiazd PRL- cały ten szpan

Autor:  Krystyna Gucewicz

Liczba stron:447

Wydawnictwo: Muza

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:reportaż, życie w czasach PRL, miejsce do odpoczynku, gwiazdy

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 W Polskę jedziemy! Elitarny Sopot, szokujące nagością Chałupy, malowniczy Kazimierz, zwariowane Zakopane, roztańczony Ciechocinek. Jak w kalejdoskopie pojawiają się modne miejscowości, znane twarze, wielkie nazwiska. Dokąd jeździli i gdzie się bawili artyści ze świata kina: Janusz Majewski, Andrzej Łapicki, Bogumił Kobiela, literaci: Stefania Grodzieńska, Stefan Kisielewski, a wreszcie muzycy, satyrycy oraz ikony świata mody: Maria Koterbska, Eryk Lipiński i Barbara Hoff?

Dlaczego w Rabce rodziły się najlepsze pomysły na książki? Czym kusiły artystów Bieszczady, a czym pociągały Mazury? Co oferowała wczasowiczom polska Palm Beach? Co myślała o tym wszystkim córka Stefana Żeromskiego, a co Kalina Jędrusik? Jak wyglądał ślub Zbyszka Cybulskiego i czy Leopold Tyrmand naprawdę nosił czerwone skarpetki? Dlaczego Tym wie lepiej? I skąd ten pomysł, że Osiecka lubiła krokodyle?

Książka Krystyny Gucewicz to nie tylko fascynująca podróż do miejsc, w których czas wolny spędzała śmietanka towarzyska PRL-u, to przede wszystkim pretekst do snucia barwnych i humorystycznych opowieści o ludziach i ich stylu życia w tych mało artystycznych czasach.

To gęsty od zdarzeń, anegdot i faktów patchworkowy reportaż z pamięci. I… PRL w pigułce. 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest formatu B5. Okładka jest miziu miziu oraz matowa. Nie zostawia odcisków palców. Utrzymana jest w kolorystyce czarno-białej oraz intensywnej soczystej żółci. Posiada skrzydełka, a na wyklejce jest mapa, która nawiązuje do owych podróży po Polsce w czasach PRL-u . W środku mamy grubszy papier, bardzo przyjemną czcionkę i liczne czarno-białe zdjęcia, których jest tu bardzo dużo. Rozdziały mają swoje tytuły, a boczne ,, żarciki", czy cytaty są napisane kursywą, bądź są pogrubione.  Bardzo fajnie się ,, rozkłada" mimo swej objętości i nie miałam problemu Całość wydania oceniam na mocne: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Jak zauważyłaś, ostatnio sięgam po reportaże, co jak na mnie jest to ogromna zmiana w moim literackim menu. Pomyślałam, że są wakacje, więc czemu by nie spróbować właśnie takiej książki, jak spędzali kiedyś urlop słynni aktorzy, pisarze, piosenkarki, jednym słowem nasza polska śmietanka. Nie miałam pojęcia, że otrzymam taką cegłę, ale jej wydanie już wyciszyło mój atak paniki. Na co ja się zapisałam? No więc jako ogromny laik, amator, dziecko wpuszczone do Disneylandu, postaram Ci się jak najlepiej opowiedzieć: jak smakuje ten reportaż i czy warto go schrupać... No to, co weź sobie coś do jedzenia, picia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Autorka, od samego początku zyskała moją sympatię tym, że jej pióro jest lekkie, wręcz kolokwialne. Dzięki temu czułam się z nią jakby towarzyszyła mi przy kawie i rozpoczęła swoje opowiadanie o tym, z czego słynie dana miejscowość, a właściwie z kogo? Razem z panią Krystyną, przeniosłam się w czasie do lat powojennych i mogłam niejako przeżyć wakacje z tamtych lat. 

Cała książka jest bogata w cudowne czarno-białe zdjęcia, które nie tylko pozwoliły mi wczuć się w tamten klimat, ale też zobaczyć jaki kiedyś ludzie lubili spędzać wolny czas. Dodatkowo autorka przytacza wiele ciekawych anegdot, żartów, czy cytatów z piosenek lub książek. To pozwoliło mi jeszcze bardziej przybliżyć się do całej tej atmosfery i czasów kiedy to toczyły się zażarte walki o jeden jedyny strój kąpielowy, czy kupować wszystko na tzw kartki. Jednak ludziom to nie przeszkadzało, czerpali oni radość z rzeczy, o których mi dziś zapominamy. 



Każdy rozdział to nowa historia. I tak mamy wgląd w modę, co warto było słuchać, czytać, a przede wszystkim  z czego słynęły najbardziej oblegane miejscowości, na które było stać faktycznie tylko tych najzamożniejszych. Spodobał mi się ten koncept, bowiem mogłam je czytać niepokolei i tak jak chciałam. Jestem serio pozytywnie zaskoczona, jak wspaniale mi się ją czytało i to w upalne wakacje. Lekkie, a zarazem mądre. Z pewnością będę do niej wracać, choćby ze względu na przepiękne zdjęcia, czy anegdotki. I na tym pozwolisz zakończę moją recenzję, bo nie chcę Ci zepsuć zabawy z odkrywania tej książki, a na prawdę warto- mówię to ja nie czytająca reportaży, to musi o czymś to świadczyć ;)

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,,Wakacje gwiazd w PRL" to zdecydowanie świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Lekki za sprawą potocznego języka, dzięki czemu książkę bardzo szybko się czyta. Pożywny, bo przybliża nam historię miast, gwiazd i tego co kiedyś było modne. Kwaśny, a co za tym idzie orzeźwiający, dzięki licznym zdjęciom, które pozwalają nam jeszcze bardziej poczuć tamte czasy, a mnie nie raz zapierały dech w piersiach. Warto ją kupić, choćby dla samych zdjęć, które są na prawdę wybitne. Oczywiście tekst też jest świetny, dlatego całą książkę uważam za bardzo udany reportaż. Pełen ciekawych anegdotek związanych z gwiazdami z tamtych lat jak Osiecka,  Mazurówna, Tym, Rodowicz itd. Czy warto ją schrupać, a właściwie wysiorbać ze szklaneczki? Zdecydowanie tak, pod każdym względem mnie pozytywnie zaskoczyła. Nie powiem, były może ze 2 rozdziały co mi się najmniej podobały, ale to już kwestia gustu, a nie wady tego reportażu. Tę książkę się słucha, czytając.. serio.

 

KOMU POLECAM? Osobom, które lubią reportaże lub interesują się życiem gwiazd

 

Za egzemplarz i za bardzo miłe zaskoczenie dziękuję wydawnictwu:




 

poniedziałek, 12 lipca 2021

Pięć. Nieopowiedziane historie kobiet zamordowanych przez Kubę Rozpruwacza.

 

 

 


 

 

Tytuł:Pięć. Nieopowiedziane historie kobiet zamordowanych przez Kubę Rozpruwacza.

Autor:  Hallie Rubenhold

Liczba stron:424

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:życie w XIX Anglii, morderstwo, kobiety, historia

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Wszyscy znamy legendę Kuby Rozpruwacza. Od ponad wieku domniemany, seryjny morderca kobiet jest przedmiotem badań historycznych, opracowań i analiz, a także bohaterem wielu książek, opowiadań, filmów, czy zwykłych strasznych historii opowiadanych sobie w nocy by się bać. Stał się wręcz elementem miejskiej kultury Londynu, jego śladami prowadzone są wycieczki, a jego "cień" zobaczyć można w Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud.

Hallie Rubenhold mówi: Kuba Rozpruwacz był tylko seryjnym, obrzydliwym mordercą. Nikim więcej.

W opozycji do mitologicznej wręcz postaci Rozpruwacza napisała książkę o jego ofiarach, a choć nie wiemy ile ich było na pewno, pięć z nich znamy z imienia: Polly, Annie, Elizabeth, Catherine i Mary-Jane. Pięć kobiet z różnych stron Londynu i Wielkiej Brytanii, o różnych historiach życiowych, pragnieniach, planach na przyszłość. Pisały ballady, prowadziły kawiarnie, żyły w starych, wiejskich posiadłościach… nigdy się nie spotkały, lecz w historii pozostaną zawsze razem, bo połączył je rok tragicznej śmierci – 1888 i domniemany zabójca, którego legenda obrosła w większą sławę, sławę o której one nie mogłyby nawet pomarzyć.

Hallie Rubenhold, która jest uznaną historyczką i twórczynią literatury faktu, napisała książkę właśnie o nich, o kobietach, które w powszechnej świadomości stały się jedynie ofiarami, dopełniającymi liczbę zabójstw Kuby Rozpruwacza, nad którymi nigdy nie pochyliła się historia. Autorka opowiada i zwraca im prawdziwe historię ich losów i ich śmierci, tworząc tym samym fascynujący portret różnorodnych bohaterek, a także mrocznego, wiktoriańskiego Londynu.

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego formatu A5. Posiada skrzydełka, a jej okładka jest matowa i nie zostawia odcisków palców. Utrzymana jest w charakterze gazety, czarno-biała z rycinami, a jej tytuł jest jakoby chwytliwym artykułem z pierwszej strony gazety. Bardzo podoba mi się taki zabieg, co już wprowadza nas w klimat tamtych czasów. Rozdziały są podzielone na  5 kobiet, a ich podrozdziały noszą odpowiednie tytuły. Czcionka jest bardzo przyjemna dla oka, a kartki odpowiedniej grubości. Książka bardzo przyjemnie się rozkłada, dzięki czemu nie złamiemy grzbietu. Mamy tutaj  mapkę tak, abyśmy mogli zobaczyć miejsce zbrodni. Całość wydania oceniam na :5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Ostatnio mam takie krówkowe ciągutki na reportaże lub jak kto woli literaturę faktu. Tym razem w ręce  padła mi na prawdę bardzo ciekawa książka, która przykuła moją uwagę nie tylko swym wydaniem, ale i historią. Jest to zdecydowanie gatunek bardzo interesujący, nazwałabym go reportażem historycznym. Autorka bowiem postanowiła zebrać wszystkie informacje na temat ofiar Kuby Rozpruwacza. Bowiem to on jest słynny, jak to bywa przy takich morderstwach, a ofiary schodzą na dalszy plan. Kim więc były kobiety, które zostały tak brutalnie zamordowane w 1888r? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Od razu chcę zaznaczyć, że nie ma tutaj żadnych brutalnych, ani krwawych opisów autopsji, czy samej zbrodni. Sprawa ta jest tak słynna, że obrosła już w niejako mity, a w szczególności ich twórca, więc ten aspekt zostaje spłycony do minimalnych wspomnień. Ta książka jest nie jako hołdem dla tych kobiet i próbą ukazania drugiej strony medalu...

Pani Hallie poświęca więc każdej z bohaterek dłuższą chwilę, dzięki czemu otrzymujemy takich 5 mini biografii, które są okraszone licznymi opisami miasta, warunków w tamtych czasach, tego co było modne, a przede wszystkim kulturą tamtych czasów. Mnogość ciekawostek z działu medycyny, prawa, czy handlu to dodatkowy plus tego reportażu. Można poczuć się tak, jakby mieszkało się w Londynie i to w XIXw. Pełnym obaw, biedy, brudu i bardzo złej sytuacji społecznej. 



Kobiety zostały przedstawione bardzo rzetelnie od ich narodzin aż po śmierć. Autorka nie ubarwia ich życia, ani nie usprawiedliwia. Ukazuje ich brutalną prawdę- jak wyglądało życie młodych dziewczyn w tamtych czasach? Jak bardzo były uzależnione od mężczyzn? A każda ich próba samodzielności wiązała się nie tylko z krytyką ale i społecznym linczem ,, kobiety niemoralnej". Jak więc wdowa, czy młoda dziewczyna osierocona ma żyć w tym świecie, skoro nikt nie spieszy jej z pomocą. Ani państwo, ani dalecy krewi? Polly, Annie, Elizabeth, Kate i Mary Jane musiały radzić sobie same, każda na swój sposób. Były to kobiety bardzo zaradne, mądre, a przede wszystkim bardzo pracowite i pragnące tylko miłości, która jak to z nią bywa- nie zawsze jest taka romantyczna jak w książkach. Jak wspomniałam wcześniej, mamy tu do czynienia z mini biografiami, co powoduje, że jeszcze lepiej Czytelnik może zrozumieć pobudki, jakimi kierowały się owe kobiety. Te historie są przepełnione bólem, miłością, samotnością i uzależnieniem, które po poniekąd doprowadził je do takiego miejsca, w jakim się znalazły. Bardzo emocjonalne i realistyczne obrazy kobiet XIX wieku.

 Ten reportaż uświadomił mnie, jak mało wiem o całej sprawie owego morderstwa, a moja wiedza opiera się na owych zaleciałych legendach i podkoloryzowanych historiach.  Ja również uważałam owe kobiety za prostytutki, które padły ofiarą szaleńca, który ma jakąś chorą misję do spełnienia. Prawda, okazała się z goła inna. Dlaczego zostały tak brutalnie zamordowane? Do dziś nie wiadomo. Fakt były bardzo łatwymi celami, ale dlaczego ktoś tak je potraktował? Może coś te kobiety łączyło? Jeśli nie profesja to co?  Dzięki tej książce uzyskasz parę odpowiedzi na nurtujące pytania. Możemy ujrzeć nowe światło na całą tę sprawę.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Tę książkę pragnę porównać do małosolnego ogórka na kanapce. Ową chrupkością jest sam temat, jaki podjęła autorka. Podjęła się na prawdę trudnego zadania. Opisać życie pięciu kobiet, które uchodziły za prostytutki w tamtych czasach, które zostały zepchnięte na margines społeczny, było niewykonalne. Jednak Pani Hallie udało się dotrzeć do prawdy i ukazać nam kobiety silne, odważne, pełne nadziei, których los jest sam w sobie już okrutny. Owy smak kwaśno-słony to zdecydowanie klimat tego reportażu, który sprawił, że przeniosłam się do XIX wiecznego Londynu. Pełnego brudu, zatłoczonego włóczęgami, biednego i śmierdzącego. Oczywiście ,, miejsca zamożnych" są wypielęgnowane, jednak cała akcja rozgrywa się w centrum miasta, pełnego handlu, kupców i imigrantów, którzy wyruszyli w podróż za chlebem. Do części Londynu, w którym życie tętni przez 24 h. Dodajmy do tego wszystkiego owe obyczaje wtedy panujące, czyli sprowadzenie kobiet do roli matek i kochanek, a no i jeszcze kucharek i służących, zapomniałam, że Jegomość musi jeszcze coś zjeść.. Owa kwasowość realiów społecznych powoduje, że nasze bohaterki skończyły w ten sposób, bowiem nie było innych alternatyw. Liczne choroby, nałogi jakie trawiło w tamtych czasach społeczeństwo, nie ułatwiały życiu kobietom, w szczególności samotnym w dodatku z dziećmi. Jestem zachwycona i pod ogromnym wrażeniem tego rzetelnego reportażu. Nie ma tu scen brutalnych, ani mrożących krew w żyłach. To opowieść o życiu tych 5 kobiet, które mogło wyglądać zupełnie inaczej gdyby...  Czy warto zatem ją schrupać? Zdecydowanie tak. Polecam ją każdemu, bowiem napisana jest bardzo przystępnym językiem, a Londyn jest tu przedstawiony tak realistycznie, że ma się wrażenie ,, przeniesienia w czasie". Skłoniła mnie do mnogości refleksji na temat życia w tamtych czasach i roli kobiety..Po tej lekturze jestem pełna nowej wiedzy i buzujących we mnie emocji, których tutaj nie brakuje. Z całego serca polecam ten reportaż historyczny.

 

KOMU POLECAM? Osobom, które uwielbiają historie, reportaże i XIX Londyn

 

Za egzemplarz i cudowną historię, która skłoniła mnie do wielu refleksji dziękuję wydawnictwu:




 

wtorek, 6 lipca 2021

On jest dla mnie- czyli o trudnej roli macierzyńskiej

 

 

 


 

 

Tytuł:On jest dla mnie

Autor:  Corinne Michaels

Liczba stron:444 

Seria: Arrowood brothers

Wydawnictwo: Muza

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:macierzyństwo, miłość, baseball, tajemnice

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Przyjaźnię się z Devney Maxwell od szóstego roku życia, ale nigdy nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham.

Jako zawodowy gracz w baseball spędzam większą część roku w rozjazdach, ale ona jest moim domem – jedynym, jaki znałem. Kiedy wróciłem do Sugarloaf, aby zająć się rodzinną farmą, dowiedziałem się, że Devney zamierza wyjść za mąż za nieodpowiedniego mężczyznę. Wpadłem w rozpacz i po prostu musiałem zadziałać.

Jeden cudowny pocałunek zmienił wszystko.

Mam sześć miesięcy, żeby przekonać Devney, by wyjechała wraz ze mną i rozpoczęła nowe, wspólne życie, którego symbolem jest nasz pocałunek.

To właśnie jest moim celem, gdy spędzam czas, porządkując sprawy na farmie, trenując drużynę baseballu ukochanego bratanka Devney i kochając ją całym sercem. Wymaga to wielu zabiegów z mojej strony, ale w końcu wydaje się, że osiągnąłem swój cel – nasz związek rozkwita i jesteśmy zgodni, że uda nam się wspólnie pokonać wszelkie przeszkody.

I wtedy wydarza się tragedia, która na zawsze odmienia życie Devney. Moja ukochana nie może ze mną wyjechać, ja zaś, związany kontraktem, na pewno nie zostanę w Sugarloaf.

Wiem, że ona jest dla mnie tą jedyną, lecz być może będę musiał pozwolić jej odejść…

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka wydana jest w standardowym formacie A5.Jej okładka jest matowa i przyjemna w dotyku, czyli miziu miziu. Posiada skrzydełka.Utrzymana jest w kolorystyce brązu, czerni i żółci. Na froncie facet patrzy na nas bokiem, jakby był zamyślony lub czekał na nas. Tym razem nie odczuwam, żadnych emocji patrząc na okładkę. Ot co zdjęcie, które widzimy na co dzień. W środku mamy beżowe strony, które są cieńkie i jak widzisz druk momentami przebija na drugą stronę. Czcionka jest bardzo przyjemna dla oka.  Rozdziały są podzielone na dwójkę bohaterów, dzięki czemu mamy szerszą perspektywę, a pod nimi mamy małą ilustrację skrzyżowanych strzał, co idealnie wpasowuje się w treść. Dodatkowo wklejka też jest w strzały, co ciągle mnie rozczula. Całość zatem oceniam na:5



 

OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Na tę część wyczekiwałam najbardziej. Wiedziałam bowiem, że z tym bohaterem nie będę się nudzić, a zjazd z tyrolki będzie bez trzymanki. Jednak, czy moje oczekiwania względem tego tomu będą zaspokojone? Czy będzie tutaj coś przewidywalnego i nudnego? No bo ileż można pisać o tym samym miejscu? Jeśli jesteś ciekaw jak smakuje ta powieść to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Głównymi bohaterami tej części są Sean i Devney. On sławny sportowiec i jeden z najprzystojniejszych braci Arrowood, ona trzpiotka, rozrywkowa dziewczyna z małego miasta. Ta dwójka przyjaźni się ze sobą od dawna. I widać to  na pierwszy rzut oka, że znają się jak łyse konie.  Jeden pocałunek sprawia, że oboje zaczynają wątpić w swoją przyjaźń. Obawiają się, że ich rodzące się uczucie, może zniszczyć wieloletnią przyjaźń i ich cudowną relację. Jednak kto nie ryzykuje-nie żyje. 

 Sean to uparty facet, a przy tym jest bardzo pogodny i otwarty. Przyciąga do siebie ludzi nie ze względu na sławę, a ciepło jakie wokół siebie roztacza. Kiedy więc trzeba zawalczyć o miłość, zrobi wszystko, by znaleźć rozwiązanie. Dba o swoich bliskich, a jego przyjacielski i dobroduszny charakter powoduje, że każdy kto spotka go na swej drodze od razu zyskuje jego sympatię.

 Devney to bardzo ,, głośna" i szczera dziewczyna. Wszędzie jej pełno. Ma wielu partnerów, bo nie potrafi znaleźć tego jedynego. Jednak nie jest ona jakąś ,, latawicą" tylko dziewczyną, która nie potrafi być długo w stałym związku. Kiedy robi się poważnie- ucieka. Jedyny stały mężczyzna w jej życiu to jej przyjaciel Sean. Jednak kiedy robi się poważniej, dziewczyna wie, że ten związek nie ma szans. Dlaczego? jest to związane z pewną tajemnicą, która robi tutaj taki plot twist, że poduszka z wrażenia mi spadła, a ja nieźle uderzyłam się o kant łóżka.



No dobra co z tą fabułką? Przyznaje, pewnie już sobie myślisz- romans jak każdy inny Ona i On i odwieczna walka o uczucie. I ok może masz rację, jednak autorka wychodzi poza ten schemat i o ile motyw miłości, gra tu pierwsze skrzypce opiera się on jeszcze na jednej miłości- matczynej.  Devney i jej mama mają bardzo zły kontakt, do tego stopnia, że dziewczyna woli pomieszkiwać u znajomych niż we własnym domu. Czytelnik dowiaduje się, że ma to związek z pewną relacją dziewczyny z jej profesorem na uczelni. Matka dziewczyny wstydzi się, że wychowała taką lekkoduszną kobietę, która nie umie się ustatkować. I o ile ja odbierałam ją za taką wiesz mamę religijną, z zasadami   o tyle nie rozumiałam, dlaczego nie potrafi dogadać się z własną córką. Jak wspomniałam wcześniej w tej książce jest duży plot twist, który daje odpowiedź na najważniejsze pytania: dlaczego Devney i jej mama nie potrafią ze sobą rozmawiać? Dlaczego ich relacja jest pełna bólu i cierpienia? Ten tom skłonił mnie o refleksji na temat macierzyństwa, jak trudno wychować dziecko i wpoić mu wartości, które dla nas są najcenniejsze. Na jakie ogromne poświęcenie my kobiety się oddajemy codziennie dla swych dzieci- nie ważne w jakim wieku, by je chronić.. Pod przykrywką lekkiego, ciepłego romansu, odnalazłam przepis na bycie matką, która dla swego dziecka jest w stanie zrobić wszystko. Cudowna historia...

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, On jest dla mnie" to powieść, która mnie zaskoczyła oczywiście pozytywnie, wychodząc ze swych stereotypów i oczywistych oczywistości. Porównam tę powieść do chłodnika litewskiego, który ostudzi i przyniesie refleksję na temat roli matki. Podstawą, czyli bulionem są bohaterzy i ich kreacja. Zdecydowanie Devney i Sean potrafią skraść serca czytelnika. Są on bardzo realistyczni, posiadają wiele wad i starają się z nimi walczyć, jak my na codzień. Kefirem jak dla mnie jest tutaj motyw bycia matką, o którym już wspomniałam. Autorka zwraca bowiem uwagę na oddanie, ogromną beziteresowną miłość i opiekuńczość, która przybierać może różne formy. W większość matki pragną tylko dobra i szczęścia dla swych dzieci, a żeby te takowe miały, czasem muszą podjąć trudne decyzje. Botwinką jest dla mnie ukazanie w tej powieści miłości, która nie zawsze musi być tą romantyczną i grać pierwsze skrzypce. Tutaj te uczucie rozkwita powoli, dojrzewa w umysłach bohaterów. Trzeba komuś zaufać, by oddać swe serce i tutaj właśnie te powiedzenie idealnie się sprawdza. Szczypiorkiem, czosnkiem, łyżką octu, i ogórkiem są dla mnie ukazane w tej powieści liczne problemy takie  jak: życie z ogromną tajemnicą, które wpływa na nasze relacje, bycie sławnym sportowcem, czy chęć naprawienia stosunków ze swimi rodzicami. Jak ciężko jest wybaczyć, a jeszcze ciężej przeprosić i przyznać sie do swoich błędów. Jajkiem na twardo jest sam klimat tej powieści z jednej strony lekki, przyjemny, a z drugiej boleśnie realistyczny, ukazujący prawdę jeśli chodzi o nasze relacje z rodzicami. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy w tej powieści za co ta część plasuje się na mojej liście wysoko. Czy warto ją zatem schrupać? Zdecydowanie tak, jest to powieść o relacjach międzyludzkich, cudownej miłości, przyjaźni i macierzyństwie, które nie zawsze jest takie kolorowe, wspaniałe i piękne jak to przedstawiają media. Ja jestem zachwycona tą częścią i będę ją polecać jeszcze długoo....

 

KOMU POLECAM? Osobom, które szukają czegoś lekkiego, a zarazem refleksyjnego

 

Za egzemplarz i mile spędzony czas dziękuję:

 


 

 

piątek, 2 lipca 2021

Ostrze- kiedy zostajesz wplątana w sprawę kryminalną.

 

 

 

 


 

 

Tytuł:Ostrze

Autor:  Anne Mette Hancock

Liczba stron:369

Wydawnictwo: Mova

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:przeszłość, dziennikarstwo, sprawa kryminalna, morderstwo, tajemnice

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Przeszłość powraca i potrafi zranić do głębi
Przed kilku laty opinią publiczną wstrząsnęło brutalne morderstwo adwokata Christoffera Mossinga. Kamera monitoringu zarejestrowała młodą kobietę Annę Kiel, która opuszczała miejsce zbrodni. Do dziś nie udało się jej aresztować.

Dziennikarka duńskiej gazety Heloise Kaldan otrzymuje od Anny Kiel serię tajemniczych listów. Ich nadawczyni jest przekonana, że losy obu kobiet są ze sobą mocno splecione.

Kiedy Heloise zaczyna zgłębiać sprawę dawnego morderstwa, w mieście dochodzi do kolejnej zbrodni. Kobieta łączy siły ze starszym aspirantem Erikiem Schäferem, aby rozwiązać zagadki tych morderstw. Nawet się nie spodziewa, dokąd zaprowadzi ją ta historia i jak głęboko ją zrani. 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka wydana jest w standardowym formacie A5. Okładka jest z twardszej tektury, matowa, miziu miziu, czyli bardzo przyjemna w dotyku. Nie zostawia odcisków palców. Posiada skrzydełka i cudowna wyklejkę utrzymaną w kolorze niebieskim. Wracając do frontu to jest on utrzymany w kolorystyce szarości, niebieskości. W tle mamy zdjęcie miasta, które jakby jest potargane,a z rozcięcia patrzy na nas kobieta. Bardzo podoba mi się ta nostalgiczna forma, która jest bardzo adekwatna do treści. Książka rozkłada się bez problemu i jest taka rozłożysta. W środku mamy kartki koloru beżowego, grubsze, dzięki czemu czcionka nie przebija na drugą stronę. Rozdziały są ponumerowane , a podrozdziały są zaznaczone symbolem szarego noża, co wskazuje, że na głównych rozdziałach owe kropki, sugerują rozbryzg krwi. Czcionka jest przyjemna dla oka. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

Ostatnio wspominałam Ci, że mam różne ciągoty literackie. Tym razem padło taki thriller kryminalny, którego fabuła dzieje się w Kopenhadze. Sam opis przyciągnął mnie niczym komara do ludzkiej skóry, więc musiałam się w nią wbić i jej skosztować. Jak smakuje i czy jest to ten typ kryminału, który uwielbiam? Jeśli jesteś ciekaw to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Główne postaci tej historii są trzy. Po pierwsze mamy naszego śledczego Erika z wydziału zabójstw, który od około 4 lat prowadzi pewną sprawę morderstwa bogatego adwokata. Morderczyni rozpływa się niczym kostka lodu, choć media opublikowały jej zdjęcie, nikt nie jest w stanie doprowadzić policję do jej obecnego mieszkania.  Erick to bardzo sympatyczny facet. Jego cięte riposty i żarty nie raz wywołały uśmiech na mej twarzy. Jego dociekliwość, upartość i drążenie tematu doprowadzają go do nowych odkryć, które przybliżają go rozwiązania owej zagadki.

Anna Kiel jest uznana za morderczynię. Wszyscy mówią, że to ona zabiła adwokata. Dlatego kobieta ulatnia się i postanawia na własną rękę doprowadzić ową sprawę do końca i ukazać ją z jej perspektywy, a ta jak się okazuje nie jest taka jak ją malują. Do swej niebezpiecznej gry wciąga Heloise, młodą dziennikarkę. Wie, że dzięki niej jej sprawa ruszy z miejsca. Do samego końca nie wiadomo, czy Anna jest ofiarą, czy morderczynią? Tego można się dowiedzieć tylko czytając do końca tę zawiłą historię. Jej postać jest kontrowersyjna i wzbudza wiele emocji, a ja takie charaktery uwielbiam, dlatego uważam, że to właśnie ona wygrywa w całej powieści, jako  charyzmatyczny bohater. 

Heloise to młoda dziennikarka, która zaczyna dostawiać tajemnicze listy od morderczyni, która jest poszukiwana w wielu krajach. W swoich wiadomościach sugeruje, że są one ze sobą blisko powiązane i tylko Heloise jest w stanie jej pomóc. Dziewczyna nie ma bladego pojęcia o co chodzi kobiecie? Dlatego idzie na policję i tak zostaje wciągnięta w sprawę kryminalną. Jak się okazuje i Heloise ma jakieś tajemnice, które niestety zna Anna. Czego owa zabójczyni chce od niej? I dlaczego od momentu jej kontaktu, zaczynają umierać niewinni ludzie? Dziewczyna wie jedno, musi zagrać w jej niebezpieczną grę i mieć nadzieję, że sama nie zginie.



No dobra, co z tą fabułką? Powiem Ci, że jest tak wciągająca i interesująca, że nawet nie wiem kiedy ją skończyłam, bo tak mnie porwała. Podobało mi się przemieszczanie się po Kopenhadze. Czytając tę historię byłam w stanie uwierzyć, że działo się to na prawdę. Ze względu na to, że poszlaki nie pojawiają się nagle choćby wyczarowane, a ich zdobycie wymaga od Ericka wiele trudu. Pod drugie tutaj jest taki plot twist, że serio z otwartą buzią nie dowierzałam, co tu się odpiernikowało. Nic Ci nie zdradzę, bo może sięgniesz po tę pozycję, a uwierz mi warto. Tajemnice z przeszłości i jakby ,, wcielenie" Heloise w to wszystko nabiera takiego sensu, że ja odleciałam.  Owe zabójstwo bogatego adwokata nabiera całkiem inny kształt, a pobudki zabójcy są jakoby uzasadnione. No fenomenalna pozycja.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,,Ostrze" koniecznie muszę porównać do słynnej duńskiej potrawy rybnej jaką jest Frikadelle z  Morszczuka ( tutaj dowolność jeśli chodzi o gatunek) i sałatką ziemniaczaną. Zacznę właśnie od niej. Owymi ziemniakami z ogórkami, cebulą, majonezem i zieleniną są bohaterowie. Może nie są oni jacyś ,, wybitni", ale zdecydowanie bardzo dobrze wykreowani. Najbardziej spodobała mi się kreacja Anny, czyli kobiety, którą ściga od wielu lat policja. Jej historia i to jak jest postrzegana przez innych uważam za najbardziej udane. Frikadelle, czyli takie nasze mielone tylko zrobione z fileta Morszczuka. Wszystkie składniki czyli bułka, jajko cebulka jak robisz mielone. Właśnie te elementy tworzą ową bardzo wciągającą fabułę. Zacznę od klimatu, który jest bardzo tajemniczy. Do samego końca nie wiadomo w którą w stronę pójdzie owa historia. Finał jest zaskakujący i nie do przewidzenia. Kolejnym elementem jest cała sprawa, jaka zostaje tutaj porusza. Nie będę zdradzała o co chodzi, chcę abyś sam mój drogi Czytelniku ją odkrył, jest nie tylko wstrząsająca, ale bardzo emocjonująca. Patrząc na dzisiejsze czasy i ile u nas w Polsce jest ostatnio tego typu spraw, jest to historia bardzo współczesna i niestety bardzo realna. Plot twist, jaki ma tu miejsce jest fenomenalny i mnie zachwycił. Cała książka jak dla mnie jest bardzo pysznym daniem. Czy warto ją schrupać? Zdecydowanie tak. To bardzo apetyczna historia, która zachwyci wiele wybrednych miłośników owego gatunku. Ja jestem nią zachwycona i zdecydowanie sięgnę po kolejne książki tej autorki.

 

KOMU POLECAM? Fanom skandynawskich kryminałów.

 P. S Egzamin zdany z wyróżnieniem więc mogę w 100% działać na blogu. Dziękuję za cierpliwość obiecuję, że to się opłaci ;) 

Za egzemplarz i mile spędzony czas dziękuję wydawnictwu :