poniedziałek, 9 listopada 2020

TAMTA KOBIETA

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Tamta Kobieta

Autor:  Mary Kubica

Ilość stron:347

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:samotność, znęcanie psychiczne, morderstwo, seryjny morderca, choroba psychiczna, zdrada,

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Próbuje uciec, ale prześladuje ją tamta kobieta... Poturbowani rodzinnymi przejściami, Sadie i Will Foustowie przeprowadzają się z Chicago do sennego miasteczka w Maine. Nie na długo odnajdują spokój. Kiedy zostaje zamordowana ich sąsiadka, atmosfera wokół nowych lokatorów zaniedbanego domu gęstnieje. Lokalną społeczność opanowują podejrzenia i strach, a Sadie zaczyna obsesyjnie zagłębiać się w mroczną tajemnicę śmiertelnej nocy. Jednak to nie morderstwo najbardziej nią wstrząśnie. Co takiego odkryje? I czy cena prawdy nie będzie zbyt wysoka?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego wymiaru A5. Matowa okładka nie zostawia odcisków palców. Utrzymana jest w kolorystyce czerni, bieli oraz żółci. Na froncie widzimy stojącą, górującą kobietę a w środku niej wolnostojący dom w środku nocy ze światłem w oknie, które serwuje już na tym etapie nam dreszczyk emocji. Już teraz mogę powiedzieć, że okładka idealnie wpasowuje się i oddaje treść. Jest mrocznie, tajemniczo i ponuro. Kartki w środku są koloru beżowego, a ich gramatura należy do tych grubszych. Wielkość czcionki- jest mała ale mimo to czytelna, więc spokojnie, aż tak się nie męczyłam podczas nocnego czytania.  Rozdziały noszą imiona 4 bohaterów, bo z ich perspektywy poznajemy tę historię. Książka posiada również skrzydełka, bo zapomniałam o tym wyżej wspomnieć. Całość oceniam na:5


OPINIA:czyli jak ona smakuje ?

Listopad to miesiąc zimny, deszczowy i bardzo nostalgiczny. Dlatego bardzo chętnie w tym okresie uwielbiam czytać  książki z dreszczykiem. Dlatego popijając gorącą czekoladę i opatulona w milutki, ciepły kocyk z bamboszkami w kotki, przychodzę  opowiedzieć Ci jak smakuje ,, Tamta kobieta". Zabrzmiało to tak jakbym była jakimś kanibalem, ale przysięgam jestem tylko pożeraczem książek.. ewentualnie moich własnych warg, bo czytając tę powieść bardzo mocno, wręcz do krwi zagryzałam wargi podczas lektury. Do rzeczy. Czy warto zakosztować tej książki? Jak ona smakuje? Weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

 

Mamy 3 narratorki i jednego narratora, którzy oprowadzają nas po tej historii. Całość jest tak realistyczna, że moja Pandziowa poduszka wielokrotnie była odkształcona i wbita głęboko w podłokietnik z mojej sofy, podczas mojego przeżywania. 

Sadie to matka dwójki dzieci, zapracowana kobieta, która pragnie tylko ciepła domowego zacisza. Wszystko wywraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że jej rodzina nie jest idealna tak jak myślała.  Problemy z najstarszym synem oraz zdradzający ją mąż to nic w porównaniu z tym, że musi stać się zastępczą matką dla Imogen ( która jest córką siostry męża) . Dziewczyna ewidentnie przeżywa śmierć matki w sposób buńczuczny. Jednak nie dziwiło mnie to gdy dostałam informację, że to ona znalazła samobójczynię matkę i musiała wezwać pogotowie. Tak traumatycznie wydarzenie musiało się na dziewczynie odbić. Dlatego czytelnik zaczyna rozumieć Imogen. Jej zachowanie, stosunek do świata i owe buntownicze nastawienie. Dlatego kobieta ma nie łatwy orzech do zgryzienia.

Sadie nie dość, że w swoim życiu ma problemy to przeprowadzka do nowego domu i miejsca, zamiast być początkiem czegoś nowego, dobrego, startem z czystą kartką, okazuje się być kulminacją wszystkiego co złe. Na domiar tego w okolicy grasuje morderca, który czyha na atrakcyjne mężatki. To wszystko sprawia, że Sadie  zaczyna panikować i tracić kontakt z rzeczywistością. Policja zaczyna się jej przyglądać i zaczyna wysuwać dziwne podejrzenia. Czy aby zazdrosna żona nie eliminuje młodszej konkurencji? Wszak już raz została zdradzona, a jak wiadomo, taka kobieta jest zdolna do wszystkiego by zatrzymać męża przy sobie.

Camille to młoda kobieta, która jest tą trzecią. Jej miłość i zaangażowanie w związek powoduje, że jest niczym stalker, który w swej obsesji się zatraca. Tak też jest z Camille, która wierzy, że to Sadie jest tą, która stoi na przeszkodzie do jej szczęścia i miłości. Czy tak jest? Ta bohaterka jest bardzo tajemnicza, uparta i zdeterminowana. Zrobi wszystko by odzyskać swojego ukochanego mężczyznę i wyrwać z rąk paskudnej żony. Czy w swej szaleńczej miłości znajdzie gdzieś odrobinę rozsądku?

Myszka to dziewczynka, która opowiada ową historię ze swojego dziecięcego punktu widzenia. Czuć tutaj ową fascynację światem i wiary w niemożliwe. Ta mała bohaterka jest pełna optymizmu i widzi wszystko w tęczowych barwach. Dlatego tragedia, która wydarza się na jej oczach - czyli nowa miłość ojca pokazuje jak kruchy i delikatny jest umysł dziecka. Jak nie wiele trzeba, by je skrzywdzić psychicznie, czy nawet ponaginać do swoich potrzeb. Dziewczyna jest szczęśliwa do czasu kiedy do domu wprowadza się nowa żona jej ojca. Od teraz życie tej maleńkiej istoty zmienia się diametralnie.  Znęcanie się psychicznie nie zostawia widocznych śladów, a jego skutki wychodzą po latach. Dlatego mordercze myśli jakie jej towarzyszą powodują, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, co musi przeżywać takie dziecko, że pragnie śmierci swego oprawcy. Czy owe myśli dziecięce mogą stać się rzeczywistością?



No i mamy w końcu męskiego bohatera Willa, który w pewien sposób jest takim spoiwem, który łączy całą 4 kobiet.W porównaniu do kobiecych narratorek jest go mało. Na samym początku jest drugoplanową, wręcz mało istotną postacią. Jednak im dalej się idzie tym bardziej Will wysuwa się na prowadzenie, a jego końcowe 50 stron i dopuszczenie do mikrofonu spowodowało, że obudziłam mojego ukochanego w nocy mówiąc: Mary coś Ty mi tu zaserwowała za petardę emocjonalną !! Ten na początku przystojny profesor, który jest idealnym ojcem i ( mimo swej zdrady) troskliwym mężem, który  zrobi wszystko by żona mu wybaczyła. Jednak to nie jest kompletny obraz tego pana. Ma on bowiem w szafie poukrywane inne słodkości przed resztą domowników ale ciiiii... nie zdradzę Ci więcej.

No dobra, co z tą fabułką? Powiem Ci, że jest genialna. Od samego początku wciągnie Cię do swego świata intryg, niedopowiedzeń i ogromnej ilości psychologicznych aspektów takich jak samotność, śmierć, depresja, dorastanie, bunt,toksyczna miłość, znęcanie, czy choroba psychiczna. To jak w paczce żelków: mieszanina kolorowych misiów, a każdy inny, ale równie smaczny jak poprzedni. Do tego mamy przekrój wiekowy jeśli chodzi o damskie bohaterki od dziecka po przez kobietę dojrzałą. To kolejny ciekawy zabieg, bowiem ukazuje jak to z wiekiem pewne rzeczy u nas się zmieniają chodzi mi tutaj o perspektywę patrzenia na świat i kształtowanie się naszego JA.  Dodajmy do tego jeszcze zbrodnię, która jest tak mistycznie wypleciona jak drożdżowy warkocz- mistrzostwo  nie do odwzorowania 1:1 Ja do samego końca nie potrafiłam wytypować zbrodniarza i tak skakałam po każdej kolejnej odsłonie- kto jest winny. Co do klimatu jest bardzo mroczny, ciężki pod względem tych aspektów, które są poruszone. Szybko się ją czyta, bo też nie da się od niej oderwać, gdyż tak bardzo jesteś ciekaw: KTO? A zakończenie to jak nieświadomy duży łyk wrzątku z termosa. Daje takiego kopa, że łapiemy szybko zimne powietrze po owym szoku.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

  Książka ,,Tamta kobieta" to  polędwica wołowa Wellington według Gordona Ramsay'a. Ową  podsmażoną w całości polędwicą natartą musztardą są kreacje naszych głównych bohaterek. Każda z nich jest fenomenalnie zaprezentowana. Każdą z nich targają inne emocje, przeżycia, które spowodowały ich przemiany. Ich różny wiek od dziecka poprze nastolatkę, młodą kobietę, a następnie dojrzałą powoduje, że dostajemy taki wachlarz emocjonalny oraz to jak odbieramy dane wydarzenie z perspektywy wieku. Dodatkowo tu nikt nie jest taki, jaki wydaje się nam być na początku. Finał powoduje, że krzyczy się z niedowierzania iż nie zorientowało się na samym początku. Tu nic nie jest takie jakie nam się wydaje i na tym zakończę opis bohaterów. Wiem masło maśle, ale nie mogę więcej zdradzić.Po prostu kreacje bohaterów na podłożu psychologicznym są wybitnie stworzone.  Szynką parmeńską ułożoną na polędwicy jest sama intryga związana ze zbrodnią. Tak jak owa szynka jest dojrzała, przemyślana z ciekawym smakiem. Do samego końca nie da się przewidzieć kto za tym stoi, a finał spowodował takiego plot twista, że do teraz szukam mojej szczęki. Zblendowane grzyby z tymianek i podsmażone na patelni otulające szynkę to owe aspekty psychologiczne. Podbijają bowiem owy smak całego dania. Znęcanie psychiczne nad małym dzieckiem, samotność rozumiana w szerokim aspekcie, śmierć ukochanej osoby i radzenie sobie z żałobą, trudy dorastania, czy choroba psychiczna. To tylko kilka problemów, jakie zostają poruszone w tej książce.Razem tworzą genialny dodatek, który łączy się z całością idealnie. I na sam koniec ciasto francuskie, które owija sobą te wszystkie dodatki czyli klimat i ogólne odczucia. Jest z jednej strony kruche, bo porusza drażliwe tematy, a z drugiej strony nieziemsko pyszne. Taki mroczny, momentami ciężki klimat nadaje całej fabule tajemniczości, momentami nawet grozy. Finał nie do przewidzenia, a liczne zwroty akcji powodują, że podskakujemy jak cebula smażona na patelni. To genialny thriller psychologiczny na jesiennie wieczory pod kocem. Czy warto schrupać? Jak dla mnie jest to bardzo syte danie. Smaczne, piękne, zaskakujące i wyjątkowe. To moje 10  na 10 ;)

 

KOMU POLECAM? Fanom thrillerów psychologicznych

 P.S Troszkę dłuższa przerwa była, ale wróciłam. Żyjemy w tak zwariowanym świecie, który powoduje  iż nie miałam sił by usiąść i podzielić się z Tobą moimi emocjami wywołanymi przez książki. Mam nadzieję, że teraz będzie troszkę stabilniej w moim życiu. Dziękuję, że ze mną jesteś i za wsparcie mnie komentarzami  pod postami :* 


Za egzemplarz i wybuchową dawkę emocji dziękuję serdecznie z całego serduszka :


 

40 komentarzy:

  1. Myślę, że nie przypadłaby mi tutaj do gustu ilość perspektyw narracyjnych. Zdecydowanie zniechęca mnie ona do sięgnięcia po książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłby wielki spojler gdybym Ci powiedziała to coś ale może powiem tak - jest tu bardzo mało bohaterów w szczególności narracyjnych. Więc jeśli to jedyny minus to uwierz mi już jest wyeliminowany ;)

      Usuń
  2. Chociaż fabuła brzmi całkiem intrygująco to nie wiem czy w najbliższym czasie znajdę miejsce dla tej powieści. Jednak będę ją miała z tyłu głowy i kiedyś pewnie po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana sięgaj po nią, jest fenomenalna. Musisz gdzieś ją jeszcze upchnąć ;)

      Usuń
    2. Skoro tak mówisz to postaram się ją gdzieś upchnąć. Sprawdzałam na Legimi i na szczęście tam jest, więc nie będę musiała zbytnio się za nią rozglądać, żeby ją przeczytać:)

      Usuń
  3. Lubię takie książki z dreszczykiem. To zdecydowanie mój klimat :) Skoro tak dobrze u Ciebie wypadła, to muszę ją przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana polecam, jest niesamowita, a te zwroty akcji.. normalnie wywracają wszystko do góry nogami :)

      Usuń
  4. Mnie również ta książka bardzo się podobała i przyłączam się do jej polecenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A te zakończenie. Nie wiem jak Ty Aguś, ale ja normalnie krzyczałam na głos: COO ? ???

      Usuń
  5. Coś dla mnie, mam nadzieję, że uda mi się dorwać tę książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka jest dla mnie nowością ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fabuła interesująca, ja jednak wole ostatnio lekkie i świąteczne klimaty ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, ja jakoś tak nie czytam książek o tematyce świątecznej. Już wolę oglądać filmy. Jednak hmm może jak się jakaś ciekawa napatoczy...

      Usuń
  8. Bardzo dogłębna recenzja, przyznam, że chętnie się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoja recenzja jak zwykle w punkt.
    Ja nie lubię wołowiny.
    Ale kusi, kusi...więc kto wie.
    Pozdrawiam :-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skuś się, warto. Czasem trzeba spróbować czegoś nowego ;)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Hello my dear, welcome to my book world. Maybe you will stay for awhile ? :)

      Usuń
  11. Po pierwsze: miło Cię widzieć ponownie i czytać kolejną ciekawą recenzję! ;)
    Książka akurat mnie nie zainteresowała, bo ostatnimi czasy sięgam raczej po historie obyczajowe, ale szalenie mi się podoba kulinarne porównanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki kochana, ja też się cieszę, że w końcu zbieram się po moich różnych drobnych tragediach i znowu zaczynam więcej czytać, a co za tym idzie częściej bywać na salonach literackich, niż ostatnio ;) Najważniejsze to, że nie znikłam na stałe, a na tym mi zależało najbardziej.

      Usuń
  12. Mam ją na czytniku, ale kolejka długa, więc jak na razie to czekam na jej ekranizację :) Potem pewnie sięgnę po oryginał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam przeczytać Ci ją przed ekranizacją ze względu na liczne zwroty akcji, które myślę, że w ekranizacji nie będę miały tego WOW.

      Usuń
  13. Faktycznie listopad to książkowy miesiąc. Od dawna czytałam najwięcej własne w listopadzie, grudniu i tak do wiosny. W tym roku jakoś nie mogę się skupić na czytaniu i moja głowę zajmuje liczenie oczek ma drutach :) mam nadzieje przetrwać ten zimowy okres :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo super, ja to do takich robótek ręcznych związanych z igłą, nićmi,muliną, szydełkiem to nie mam ręki i zdolności :)

      Usuń
  14. Książka zbytnio nie jest w moim gatunku, ale innym na pewno się spodoba :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się, może następnym razem, bardziej Ci się spodoba jakaś książka :)

      Usuń
  15. Z jednej strony kusi, z drugiej to porównanie z wołowiną budzi skojarzenia z ciężkim tematem. Choć triller psychologiczny to moje czytelnicze klimaty. Zastanowię się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak jest, że jest tutaj poruszony trudny temat, ale nie chcę niczego zdradzać. Super,że wyłapałaś tę aluzję. Na prawdę spróbuj, bo warto, jest świetna

      Usuń
  16. Chyba się różnimy od siebie, bo ja właśnie taką jesienno-zimową porą lubię zatopić się w lekkich powieściach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja latem lubię lekkie, a jesienią i zimą takie cięższe, poważne. Wiesz kubek gorącej czekolady, kocyk, świecie dodatkowo mnie nakręcają kiedy czytam taką literaturę ;)

      Usuń
  17. Świetna recenzja, jestem zainteresowana, to będzie dla mnie smaczny mięsny kąsek w tej mamałydze listopadowej. Witaj z powrotem :) niech się wszystko ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musi kochana nie ma innego wyjścia :) Dzięki za wsparcie <3 to wiele znaczy :*

      Usuń
  18. Skusiłaś mnie tym wołowym Wellingtonem:)a tak serio to ja również lubie czytac takie ksiazki w listopadzie,zwłaszcza gdy za oknem pada częściej niż swieci słonko.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że coś nas łączy 😉 Książka jest przegenialna pod każdym względem dlatego polecam w szczególności na ten jesienny czas

      Usuń
  19. Dziękuję Ci za recenzję i wpisuję książkę na listę do przeczytania!

    OdpowiedzUsuń