środa, 12 kwietnia 2023

Kiedy wierzyliśmy w syreny- czyli opowieść o dorastaniu... PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

 

 

 


 

 

Tytuł: Kiedy wierzyliśmy w syreny

Autor:  Barbara O'Neal

Liczba stron:413

Wydawnictwo: Muza

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: rodzina, tajemnica, zagadka,  okruchy życia

 

 KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 

Josie Bianci zginęła kilkanaście lat temu podczas ataku terrorystycznego. Odeszła na zawsze. Tak przynajmniej myślała jej siostra, Kit. Jednak wystarczyło kilka sekund, by wywrócić świat Kit do góry nogami. 

Kiedy w telewizji transmitowano relację na żywo z pożaru klubu w Auckland, podobieństwo jednej z kobiet do Josie było niewiarygodne. Kit zalała fala emocji – żalu, poczucia straty i niezrozumienia. Jednak najsilniejszy okazał się gniew i determinacja, aby odnaleźć siostrę, od tylu lat żyjącą w kłamstwie. 

Kit rozpoczyna swoją podróż do Nowej Zelandii od wspomnień z przeszłości: dni spędzonych na plaży z Josie i traumatycznego dzieciństwa, które prześladowało siostry w dorosłym życiu.

Jeśli ponownie miałyby się zjednoczyć, muszą wyjawić dawno pogrzebane tajemnice i zmierzyć się z druzgocącą prawdą, która zbyt długo oddzielała je od siebie. Bo czasem, aby odzyskać spokój i zdrowe relacje, trzeba najpierw wszystko stracić – Kit i Josie dobitnie się o tym przekonają.

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka standardowego wymiaru A5 . Okładka twardsza, matowa, miziasta. Pewne elementy jak np liście są lakierowane, co nadaje trójwymiarowości. Utrzymana w ciepłej kolorystyce żółci, pomarańczu, czerwieni i czerni. Przedstawia dwie kobiety, które stoją nad morzem i wpatrują się w dal. Bardzo przepiękna i nostalgiczna okładka. Wyklejka jest granatowa nadal z motywem roślinnym. Jeśli chodzi o strony to są one beżowe, bardzo cieniutkie, czcionka mała, ale czytelna. Rozdziały są podzielone ze względu na bohaterki. Całość wydania oceniam na 4+



OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?

 Kiedy otrzymałam ten tytuł do recenzji nie mogłam się oprzeć i postanowiłam od razu wgryźć się w fabułę. Nie ukrywam, że ostatnio zostałam pochłonięta przez mangii i tamtejsze fenomenalne historie. Jednak ta książka skusiła mnie.. czym? Sama nie wiem, czasem tak mam, że mam po prostu na jakiś gatunek ogromną ochotę, a dawnoo nie czytałam literatury pięknej. Więc czy warto sięgnąć po ten tytuł w szczególności, że cena okładkowa trochę przeraża? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Ta historia jest bardzo kobieca. Mamy bowiem dwie bohaterki, siostry i z ich perspektyw poznajemy całą historię. 

Josie Bianci zaginęła w wyniku ataku terrorystycznego na pociąg. Kit, nigdy już nie potrafiła pozbierać się po tej tragedii, w szczególności, że była bardzo zżyta ze swoją starszą siostrą. Jako lekarka postanowiła właśnie pomagać osobom właśnie po takich ,, trudnych" wypadkach. Pewnego dnia w telewizji podczas relacji widzi kobietę, która wygląda jak jej zaginiona siostra. Czy to aby na pewo ona? Kit nie wiele myśląc wsiada w samolot i postanawia dowiedzieć się prawdy.

Mari to szczęśliwa żona, matka dwójki dzieci. Kiedy jej córka pada ofiarą przemocy słownej w szkole, jej przeszłość i demony zaczynają się odzywać. Jej dziwny dom, chłopak, który został przygarnięty przez jej rodziców i młodsza siostra. Marii zabiera więc nas do swej ciemnej, zimnej i brudnej przeszłości..

Co łączy Kat i Marii? Czy jest ową zaginioną Josie? Powiem Ci tak, trudno było mi polubić którąś z kobiet. Były mi one obojętne, jednak ich historie na prawdę mnie wciągnęły i zabrały do swych światów. Autorka, bardzo realistycznie namalowała portret kobiet. Z traumami, z marzeniami, czy doświadczeniem życiowym. Pokazuje nam, że słowo ,, Kobieta" i nasza siła  wewnętrzna są wyjątkowe. To co mnie ujęło, to fakt owych sekretów rodzinnych. Im głębiej schodzimy tym więcej widzimy owych brudnych spraw, które mogły spowodować owe kryzysy i wpłynęły na decyzje, które choć drastyczne były uzasadnione.



Podoba mi się również owe balansowanie między przeszłością, a teraźniejszością. Jest ono bardzo naturalne. Wywołują owe wspomnienia na pozór banalne rzeczy, jednak w naszym życiu jest podobnie. Jakiś, zapach, smak, zdjęcie mogą przenieść nas do przeszłości, do tych cudownych, błogich chwil, jak i tych o których wolelibyśmy nie pamiętać.

Problemy jakie zostały poruszone w tej książce są na prawdę mocne i nawiązujące do obecnych czasów. Mam na myśli o samotności, dążeniu do zrealizowania swoich marzeń, zatracając przy tym  pewne wartości, które w naszym życiu są ważne. Historia ta porusza również wątek bardziej drastyczny jak zaniedbanie i patologiczne zachowanie rodziców, jak i molestowanie dziecka.  To wszystko w dorosłym życiu owych kobiet będzie się odbijało nie tylko na ich relacjach z innymi ludźmi, ale i postrzeganie świata. I choć fabuła jest powolna to mi to absolutnie nie przeszkadzało, bowiem dała mi o wiele więcej refleksji niż się po niej spodziewałam...

 

 CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie : 

 ,, Kiedy wierzyliśmy w syreny" to książka, która zwraca uwagę na bardzo ważny aspekt. Mianowicie, że nasze dzieciństwo to jakie było, określa w przyszłości nas jako dorosłych i przyszłych rodziców. Ta powieść to zdecydowanie  makaron z cukrem i twarogiem. Nie ma chyba osoby, która nie zna tego dania z dzieciństwa. Owym makaronem czyli podstawą są bohaterowie. Podoba mi się w ich kreacji, że są bardzo realistyczni. Mają wady, a ich problemy z jakimi muszą się mierzyć są tzw naszymi codziennymi trudami dnia. Nie zapałałam może sympatią do żadnej z kobiet, ale to dla tego że nie utożsamiłam się z nimi. Jednak w żadnym razie nie jest to wada. Serem są owe problemy i tajemnice, które wychodzą na wierzch. Bolesne, refleksyjne ukazujące ludzkie tragedie. Tytuł jest bardzo filozoficzny bowiem zwraca uwagę na cały aspekt tej powieści. Mianowicie ukazuje pewną prawdę iż dzieci wierzą w każdą bajkę opowiedzianą przez dorosłych. Kiedy same stają się dorosłe rozumieją że owe bajki to fikcja, która miała na celu ukryć szary, brudny świat. Owa beztroska, wiara w niemożliwe jest piękna, ale i krucha. Cukrem był dla mnie cały klimat tej powieści. Niby spokojny, powolutki ale bardzo nasycony emocjonalnie.  Czy warto schrupać tę powieść? Zdecydowanie tak. Mi bardzo przypadła do gustu i wprawiła mnie w zadumę nie raz.  Byłam oczarowana nie tylko historią ale i tym jak autorka potrafiła bawić się uczuciami czytelnika.

 KOMU POLECAM? Fanom literatury pięknej

6 komentarzy:

  1. Zapisałam sobie tytuł, bo myślę, że ta książka będzie mi się bardzo podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, zdecydowanie na 10000% Ci się spodoba, bo to Twoje smaki literackie ;)

      Usuń
  2. Ta książka już czeka na mojej półce Legimi na swoją kolej. Bardzo zachęcająca rezencja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem odpuszczam tytuł, raczej mnie nie zaintrygował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, rozumiem, może następnym razem coś u mnie znajdziesz :)

      Usuń