Tytuł:Córka gliniarza
Autor: Kristen Ashley
Ilość stron:510
Wydawnictwo: Akurat
Okładka: miękka
SŁOWA KLUCZE: kradzież, miłość
KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?
Indy Savage, właścicielka niewielkiej księgarni, ma wszystko, o czym mogłaby zamarzyć. No… prawie. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego – najprzystojniejszego mężczyzny, jakiego kiedykolwiek spotkała, czyli Lee Nightingale’a, do którego wzdycha od lat. Chłopak jednak wydaje się odporny na jej zalotne spojrzenia, czarujące uśmiechy i czułe słówka. Zniechęcona ciągłymi niepowodzeniami Indy postanawia nie marnować więcej czasu na starania, które i tak nie przynoszą efektów. Od teraz będzie się trzymać od Lee z dala. Ale wkrótce ich drogi znów się przetną. Kiedy pracownik Indy gubi worek diamentów, ściągając na siebie niebezpieczeństwo, dziewczyna chce mu pomóc, ale wpada w poważne tarapaty. Tylko jedna osoba może ją z nich wyciągnąć.
Jest nią oczywiście Lee, który prowadzi prywatną agencję detektywistyczną i który wreszcie sobie uświadamia, że Indy nie jest mu obojętna.
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !
Książka jest standardowego wymiaru A5. Okładka utrzymana jest w kolorystyce czerni, szarości, granatu i czerwieni. Okładka jest matowa i niestety zostawia odcisków palców, posiada skrzydełka i cudowną ,, wklejkę " metaliczno- srebrną. Kobieta na okładce emanuje pewnością siebie, siłą i odwagą. Kartki są koloru beżowego i bardzo cienkie, że przebija czasem druk, a czcionka bardzo przyjemna dla oka. Każdy rozdział jest ponumerowany, a podtytuły posiadają swój tytuł napisany kursywą. Mamy przypisy na dole. Całość oceniam wysoko : 5
OPINIA: Książka ,, Córka gliniarza" to chyba najgorsza powieść, jaka do tej pory ukazała się na moim blogu. Czułam się, jak tatar posiekany tasakiem i to nie w pozytywnym znaczeniu. Gdyby powieści zabijały to właśnie odbyło się na mnie morderstwo. Serio ! Skąd u mnie takie mocne słowa? Jeśli masz silną głowę i odwagę tego wysłuchać to weź coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj.
Zacznę standardowo od bohaterów. Mamy tutaj główną bohaterkę Pani Tyłek, ups.. przepraszam Indy, której życiowym celem było zdobyć chłopaka Lee, czyli brata jej przyjaciółki. Oczywiście ma się wrażenie, że całe miasto shipuje tę parę, chcą by w końcu byli razem. Jednak chłopak odrzuca zaloty dziewczyny i wybywa z miasteczka. Myślałam sobie, ej ten koleś ma mózg i go używa. Jednak mija 10 lat i ponowie Indy spotyka Lee w bardzo trudnej sytuacji i kiedy dziewczyna powiedzmy , że się wyleczyła z tej chorobliwej miłości to właśnie mężczyzna zaczyna uganiać się za nią, robiąc wszystko by zaciągnąć ją do łóżka. I nawet mądre pytanie bohaterki: Co się zmieniło? zostaje potraktowane tak z tyłka... że sama się nie dziwię, że Indy no nie chce w to wchodzić, choć jednak chce. Tu jak się okaże wszystko będzie takie pokręcone jak makaron świderki. Dlaczego zapytasz nazwałam ją Pani tyłek? Bowiem co 2 strona tej książki lub jakiś dialog bohaterka mówi ,, Jaki to ja mam zgrabny, fajny, cudowny tyłek" jeszcze było coś o biuście, ale chyba bohaterka o nim zapomniała na poczet tyłka. I ok, chyba wiem o co autorce chodziło- stworzenie silnej, pewnej siebie bohaterki. Jednak w moich oczach Indy jawi się jako pusta dziewczyna, która nie ma celu w życiu, a przepraszam świecenie tyłkiem, aż nuciła mi się piosenka z bajki ,, Księżniczka i żaba" o tytule ,, Świecące tyłki" serio, normalnie ją nuciłam ze świetlikami podczas czytania tej historii ( jak nie znasz to koniecznie sobie ją puść). Męski bohater Lee, czyli Pan KiedyBędziemyToRobić nie jest lepszy od Indy. I choć uchodzi za groźnego, złego chłopaka o nieciekawej przeszłości to on także nie ma jakiegoś większego celu, a przepraszam zapomniał: Jak zaciągnąć Panią Tyłek do łóżka? Ci bohaterowie to nawet nie są jakieś karykatury, czy przerysowane, prześmiewcze postaci. Nie oni są od samego początku do końca źle skonstruowani. Są nijacy, nie ciekawi i serio, w połowie już książki nie chciało mi się dalej brnąć w te ich ciuciubabkę. Byłam wymęczona głupotą bohaterów, ich nic nie wnoszącymi dialogami i sztucznością. Jedyne co ich interesuje to tyłek i łóżko. Olać resztę świata. Olać, że tam giną ludzie, mafia ich ściga, łeee to nie ważne. To ja się pytam: Po jakiego grzyba wplatać to wszystko, jak można było zamknąć bohaterów w pokoju i niech cała akcja się tam rozgrywa? Właściwie to i tak wychodzi na to, że tak jest, ale to np skupiam się na tym i tyle, a nie mieszam sobie od czapy gatunki z których i tak ( przepraszam) gówno wychodzi.
Idźmy do fabuły, bo mnie zaraz drzwiczki od piecyka trzasną w twarz. Na początku wszystko zapowiadało się ciekawie. Mówię oo.. motyw kryminalny może chociaż to mnie jakoś przyciągnie do tej książki. No.. NIE. nawet to nie pomogło. Uwierz mi wszystko kręci się wokół tyłka Indy- nawet jej porwanie. Ehhh tu nawet nie wiem co napisać, bo jakoby mamy zaginione diamenty, przyjaciela Indy, który jest wmieszany w całą tę sprawę, jakiś gangsterów, jakieś elementy detektywistyczne, ale to w ogóle nie jest jednością. To tak jakby autorka pomieszała 3 dania, wrzucając do jednego gara i chciała nas przekonać, że np spaghetti z hot-dogiem i lodami na pewno będą nam smakować. NIE. Ja powiem szczerze pogubiłam się w tej całej historii, no bo jak mam ją ocenić? Ani to erotyk brak tu opisów scen łóżkowych i jakiś mrocznych problemów, ani romans, bo nie ma żadnej głębszej historii, ani kryminał, bo ważniejsze są popędy bohaterów niż tam ściganie złoli, a komedią to to już zupełnie nie jest.. no chyba że moje poczucie humoru jest równe zeru lub jest tak zimne, jak owe przytoczone wyżej lody, bo nic mnie tu nie rozśmieszyło, a wręcz zażenowało. Poruszony przez autorkę motyw kradzieży diamentów tak, jak pojawia się nagle tak i znika na bardzo długo by pojawić się znowu z tyłka- tadam cały czas byłyśmy tu i wiedział o tym ten Ktoś. I podczas całej tej pijackiej podróży od wątku do wątku zastanawiałam się dokąd mnie ta droga powiedzie ? Donikąd ...w chaszcze mnie zaprowadziła pełne kleszczy spragnione mej twórczości recenzenckiej by je wyssać. I musisz mi uwierzyć tak nielogicznej, pogmatwanej historii bez jakiegoś przewodniego motywu... a przepraszam Tyłkowy był i KiedyBędziemyToRobić ? to nie spotkałam, aż do dzisiaj. Choć tak myślę teraz by zakończyć już ten mój wątek, że ta książka pretenduje do miana horroru, bo tak potrafi wymęczyć czytelnika, posiekać na kawałki jak ten facet co biegał z piłą... nooo ... zdecydowanie ta książka to horror czytelnika.
CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :
Są takie książki, które zapisują się w naszej pamięci. ,, Córkę gliniarza" zapamiętam sobie jako mord dokonany na mnie. Przeżyłam horror czytając tę powieść i wyszłam z niej jako tatar. Posiekana na maleńkie kawałeczki. Nie znajduje tu żadnego, najmniejszego plusika.. chociaż ok jest znalazłam. Styl jest lekki, przyjemny mimo wszystko w odbiorze,a język jest potoczny. Koniec plusów. No ok, jeszcze dodam okładkę, bo jest świetna, ale ocena okładki to całkiem inny kaliber. Bohaterowie są źle skonstruowani ich celem życiowym jest: zaciągnąć do łóżka partnerkę, kontemplować tyłek bohaterki, a właściwie ona sama go wręcz czci i tyle.Gdzie tu akcja, sekrety, czy coś interesującego? Fabuła nie jest wciągająca. Skaczemy niczym pijany zając od romansu do kryminału i w końcu lądujemy w jakiś krzakach. Tu nic tego wszystkiego nie scala.Momentami czułam się jakby ktoś zaserwował mi na talerzu móżdżek lub jądra bawole na surowo i powiedział- jedz. Wiadomy odruch się włącza i ja miałam tak za każdym razem, kiedy musiałam ponownie wrócić do tej powieści. I jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo liczyłam na jakąś rozrywkę, że się pośmieję, dostanę coś do relaksu. Niestety dostałam papierowy koszmarek, który owszem wywołał we mnie jakieś emocje, ale nie takie o jakie prosiłam. Według mnie ta książka nie jest jadalna, ale oczywiście zapraszam odważnych do jej skosztowania. Może ktoś będzie miał odmienne zdanie niż ja.
KOMU POLECAM? Tylko dla odważnych masochistów książkowych.
Za egzemplarz i tortury jakie przeżyłam z tą książką dziękuję wydawnictwu :