Tytuł: Cyjan
Autor: Camille Gale
Ilość stron: 375
Wydawnictwo: Novae res
Okładka: miękka
SŁOWA KLUCZE: wampiry, wilkołaki, zaginięcie, śledztwo, romans
KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?
Po tajemniczym zniknięciu wampira Dantego, Skye odczuwa coraz silniejszą
potrzebę odnalezienia przyjaciela. Tymczasem miasteczkiem Rykersville
wstrząsa seria brutalnych morderstw. Gdy wszystko wskazuje na to, że nie
popełnia ich człowiek, atmosfera w mieście robi się coraz bardziej
nerwowa. Wilkołaki kolejny raz zobowiązują się czuwać nad dziewczyną,
jednak to, co najgroźniejsze, nie zawsze pochodzi z zewnątrz… Czy Skye
zna swoich nieludzkich przyjaciół tak dobrze, jak zakładała?
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !
Książka jest standardowego wymiaru A5. Matowa okładka nie zostawia odcisków palców. Utrzymana w kolorystyce niebieskości oraz czerni, ma jak dla mnie genialną szatę graficzną. Ukazuje bowiem polowanie, niewolę, niepokój oraz strach. No sama nie wiem, ale bardzo mi się podoba. W środku kartki są grubsze o beżowym zabarwieniu. Czcionka przyjemna dla oka. Rozdziały są ponumerowane. Takie normalne wydanie, bez dodatków. Oceniam wizualnie na : 5
OPINIA:czyli jak ona smakuje ?
Ostatnio mam problem z sięgnięciem po pozycję, która na prawdę mnie skusi i zmusi do szybkiego jej pochłonięcia. I choć tytuły są ciekawe, ja na nie jakoś nie mam ochoty. I tak przyznaje bez bicia tłuczkiem niczym schaboszczaka, że ta okładka do mnie przemówiła : czytaj mnie. Dodatkowo patronuje jej Felicjada, więc tym bardziej moja ciekawość wzrosła i postanowiłam sprawdzić, co ją urzekło w tej pozycji? Jak ona smakuje?
Na wstępie zanim przejdę jeszcze do opisu bohaterów zaznaczę, że paranormal romans swego nastoletniego czasu był gatunkiem, w którym to zaczytywałam się z pąsowymi policzkami . Tym bardziej z taką nostalgią podeszłam do tej powieści.
Główną bohaterką jest Sky. To z jej perspektywy poznajemy świat. I choć ma 30 lat to niestety zachowuje się jak typowe nastoletnie bohaterki z młodzieżówek fantastycznych. Niedojrzała, naiwna, a jednak silna, wzbudzająca pożądanie w każdym napotkanym mężczyźnie, a jednak nie świadoma swych walorów i umiejętności, jest najsilniejszym ogniwem- tylko jeszcze nie świadomym całej powieści . I momentami przyznaję, miałam jej dość za te jej jak dla mnie nie zrozumiałe zachowanie. Głównym wątkiem jak mniemam, bo okazało się, że czytam 2 część ( spoko nie przeszkadzało mi to w niczym, gdyż autorka powraca do przeszłości i tego co działo się w 1 ) jest miłość do wampira i wilkołaka.
W tym momencie moja nostalgiczna natura przeniosła mnie w czasie kiedy to zaczytywałam się w Zmierzchu i byłam team Jacob ;) Jakoś zawsze bardziej pociągały mnie te wilkołacze klimaty niż wampirze. Tutaj mamy team Dante wampir rudy, starszy odpowiednik Edka, oraz Daniela- odpowiednik Jacka. Naszą Bellą jest Sky, która jest Indygo ( i tutaj cały czas nie rozumiałam co to oznacza, prócz tego, że potrafi to co Bella czyli blokować umiejętności Dantego i innych Nieludzi oraz gadać z nim w myślach) być może było to wszystko wyjaśnione w 1 części. Ja tego załapać nie umiałam, czy ona też jest owym Nieludziem, czy po prostu może pląsać i śpiewać niczym Elsa ,, Mam tę moc" i od czasu do czasu kogoś zaszokować, że na nią zły wzrok nie działa?
Daniel to taki wilkołak Beta z tego co zrozumiałam, albo Alfa, który nie chce mieć swojej watahy.. no coś w tym stylu mówię no Jacek ze Zmierzchu tylko parenaście lat później. Wysportowany, ciacho , który lubi dominować w związku ( natura wilka) obdarzony wielkim.. z ogromną potrzebą chronienia Sky. Zazdrosny, momentami zaborczy, a przy tym wszystkim kochany, oddany, sympatyczny facet.
O Dante trudno mi jest coś powiedzieć, bo to tak jak było w Zaćmieniu znika nagle, Sky go szuka, a właściwie całe miasto, a jak się znajduje, to głupie wytłumaczenie dlaczego schował się przed światem. Więc nie mam pojęcia co o nim tutaj napisać. Niepewny facet, który boi się spiknąć z laską bo obawia się, że za dużo wypije krwi swej lubej? Gdzieś to już było co nie ?
No dobra co z tą fabułką? Jak już sama widzisz mamy dużo podobieństw do Zmierzchu. Mi to nie przeszkadzało, bo dostałam trochę pikantniejsza i ostrzejszą wersję tej historii. Zaginieni ludzie nie są bez znaczenia zapomnieni, a śledztwo się toczy cały czas. I to zdecydowanie jest na plus. Widzimy obawy owego świata, przed jakimiś nietolerancyjnymi zachowaniami. Co jest też istotne mamy do czynienia z realizmem magicznym. Wampiry, wilkołaki, to cos normalnego w tym świecie i nikogo to nie dziwi. Nie ukrywają się też, ale mają swoje jeśli znowu dobrze zrozumiałam terytoria, ulice, miejsca gdzie przebywają. Jest tu zdecydowanie akcja, która potrafi wciągnąć. Miłosne perypetie może nie są najważniejsze, ale jak się okazuje mają jakieś kluczowe znaczenie. To co mnie bardzo zastanawiało tzn kto morduje młodych ludzi nie jest oczywiste, a to duży plus.
CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :
Książka ,, Cyjan" to zdecydowanie chimichanga, której elementy znamy bardzo dobrze, ale w takim wydaniu jemy po raz pierwszy. Ową podstawą dania czyli mięsem mielonym są na pewno bohaterowie. Są bardzo zróżnicowani, co do tego nie mam wątpliwości. Nawet poboczne postacie są świetnie i charakterne. Czarny charakter nie jest według mnie aż tak mocno zarysowany, a bardziej ukazany jako szara postać, która w odpowiedniej sytuacji rusza do akcji. Główna bohaterka jak dla mnie jest trochę rozczarowująca ze względu na niedojrzałość i takie zachowanie nastolatki, która ma chłopaka i niech jej inni pozazdroszczą. Czerwona fasola to motyw wampiro- wilkołaczy. Niby każdy jadł, zna, a jednak w tym wydaniu jest bardzo smaczna i świetnie dopełnia smak. Jest krwawo, jest często też humorystycznie. Tortillą jest fabuła, która o dziwo łączy se sobą kryminał z romansem paranormalnym. Bardzo ciekawy zabieg. Chrupiący, który podtrzymuje całą resztę w ryzach. To co zasługuje na kolejny plus to fakt, żę można się w nią wciągnąć od samego początku. Owszem podobieństwo do Zmierzchu moze odstraszać, ale według mnie warto spróbować. I na koniec, kiedy wszystko razem mamy podpieczone posypujemy serem z wierzchu czyli ogólne emocje jakie mi towarzyszyły podczas lektury. Były one przyjemne, tak jak prosty język. Nie męczyłam się, a płynęłam poprzez ten mroczny klimat. Chyba kupię pierwszy tom, bo serio wciągnęła mnie ta historia. Z ogromną nostalgią czytałam o tych wszystkich perypetiach zmierzcho- podobnych. Uważam te danie, znaczy książkę za bardzo ciekawą i wartą schrupania. Jeśli lubisz znane Ci smaki, ale w nowej odsłonie to koniecznie musisz spróbować tę powieść. Jest smaczna, polecam.
KOMU POLECAM? Fanom Zmierzchu, osobom lubiącym paranormal romanse
Za egzemplarz i miłą przejażdżkę w przeszłość dziękuję wydawnictwu :