Tytuł:Dawno, dawno temu we śnie
Autor: Liz Braswell
Ilość stron:391
Wydawnictwo:Egmont
Okładka: miękka
SŁOWA KLUCZE:reteling, sen, miłość, samotność
KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?
A jeśli Śpiąca Królewna nigdy się nie obudzi? Smok został pokonany. Książę jest w zamku – gotowy obudzić królewnę pocałunkiem. Jednak gdy jego usta dotykają warg dziewczyny, książę zasypia. Ma jeszcze szansę uratować królewnę i jej poddanych… we śnie. Musi się śpieszyć bo szpiedzy Maleficent czyhają na Aurorę na każdym kroku. Czasu jest mało, ale jedno jest pewne. Ta bajka jeszcze się nie skończyła.
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !
Książka jest formatu A5 z matową okładką , która nie zostawia odcisków palców. Utrzymana w kolorystyce czerni oraz srebra, przedstawia smoka i ciernie. Już na tym etapie nawiązuje do baśni o Śpiącej Królewnie. Strony są białe, grubsze, w dotyku ślizgiem z domieszką czerni i szarości, a czcionka bardzo przyjemna dla oka. Rozdziały noszą własne tytuły. Mamy skrzydełka. Całość wydania oceniam na: 5
OPINIA:czyli jak ona smakuje ?
Ta seria retelingowa to kolejne książki, które już długo leżą na mojej półce nie przeczytane. Postanowiłam ją odkurzyć i wreszcie przeczytać. Kocham opowiedziane na nowo baśnie, a w mrocznej wersji tym bardziej w końcu zaczęła mnie kusić. W szczególności, że oglądam ponowie mój ukochany serial Once upon a time, gdzie tam według mnie te baśnie są rewelacje opowiedziane i wiele rzeczy wyjaśnione pod względem psychologicznym. Jak będzie tutaj, czy zostanę oczarowana tym retelingiem? Jeśli jesteś ciekaw to usiądź wygodnie, weź sobie coś do picia, jedzenia i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.
Klasyczną wersję ,, Śpiącej królewny" zna chyba każdy z nas. Mała księżniczka, porzucona dla jej dobra przez rodziców, zostaje oddana pod opiekę 3 wróżek, które notabene nigdy matkami nie były. Wychowywana w biedzie, lecz miłości w chatce gdzieś na skraju lasu,nie zna swego prawdziwego losu. Klątwa rzucona przez Diabolinę, że w wieku 16 lat ukłuje się wrzecionem i zaśnie na 100 lat. Przewrotny los sprawia, że i tak dochodzi do owego ukłucia, dziewczyna zapada w sen i śpi. Następnie mija ileś tam lat, pojawia się królewicz, który kocha ja prawdziwie, całuje i w ten oto sposób budzi ze snu ukochaną. Oczywiście mamy jeszcze słynną walkę ze smokiem Diaboliną, który to zostaje pokonany i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Pamiętam jak na studiach analizowaliśmy owe baśnie i na nowo odkrywaliśmy ich moralizm. Wtedy to po raz drugi chyba tak bardzo wkręciłam się w świat baśni. No bo kiedy odkrywasz, że ta bajka opowiada o nekrofilii, śpiączce, dojrzewaniu, obawą przed rodzicielstwem i bycia rodziną zastępczą - nagle odkrywasz owe drugie dno tych starych opowieści.
Braswell zabiera nas w podróż do umysły Aurory, czyli tego co się dzieje podczas śpiączki. Do jej koszmaru, który trwa wiele lat. Do świata utkanego z fantazji, mrocznych i ciemnych postaci wyjętych z nie jednego horroru. Wyobraź bowiem sobie, że Filip nie budzi Aurory, a wręcz po pocałunku sam pada ofiarą owej klątwy. Kto więc teraz obudzi księżniczkę?
I tak wchodzimy do alternatywnego świata snu, gdzie wszystko jest wywrócone do góry nogami. Diabolina bowiem jest bohaterką Aurory, która wychowuje ją jak własną córkę. Nie ma klątwy, wróżek, ani księcia. Jest tylko matczyna miłość, która broni swe dziecko przed złem panoszącym się poza murami zamku. Poznajemy inną stronę tej mrocznej wróżki. Czyli fabuła wydaje się być nader inna, ciekawa i kontrowersyjna. No bo świat bez czarnego charakteru, bez jakiejś walki, zaczyna być podejrzany. Jednak to o czym muszę wspomnieć to fakt, że ta historia jest bardzo pogmatwana. Raz bowiem jesteśmy w alternatywnym sennym świecie, a raz w normalnym, gdzie wszystko toczy się według znanego nam schematu. To powodowało, że miałam momenty zagubienia. I choć liczyłam na coś lekkiego i wciągającego, otrzymałam nie lada powieść, która wręcz mnie zniechęcała do jej kontynuowania.
Na sam koniec zostawiłam sobie kreację bohaterów, bo też tu doznałam największego rozczarowania. Postać, która mnie zawsze intrygowała mianowicie Diabolina, została spłaszczona na każdym poziomie. Mogłabym ją w jedyni słowie określić - zemsta. Tyle. Nic poza tym. Szkoda, bo to postać, która wprowadza kontrowersje. Nie otrzymujemy tu odpowiedzi na nurtujące nas pytania, dotyczące jej życia, ani głębszej analizy. Zmarnowany genialny potencjał.
Filip to po prostu zakochany książę, który ratuje Księżniczki z opresji i ma obsesję, wręcz podpadający pod stalking na punkcie Aurory. Jemu tylko w głowie jedno... No prawie to.. Bo chce się szybko ohajtać z Różyczką. Typowe, stereotypowe.
Jedynie dobrze wykreowany bohater to właśnie Aurora o dziwo. To właśnie ona widzi owe absurdy w zachowaniu innych postaci. Podważa pewne decyzje i stara się zrozumieć pobudki innych. Nie godzi się na bycie kolejną księżniczką, która ma wypełnić jakąś wolę innych. Buntuje się i chce zerwać z tradycyjnym wizerunkiem jej postaci. Także to mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło.
CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :
Książka ,,Dawno, dawno temu" nie należy do lekkich powieści. Tym bardziej trudno mi jest o niej opowiedzieć nie zdradzając za dużo. I choć jest retelingiem i myślałam, że będzie niezłą odskocznią, mimo swej niewielkiej objętości sprawiła, że męczyłam ją długo. Porównałabym ją do słodkiego kisielu. Ową ciągnącą konsystencją jest zdecydowanie sama fabuła, która wielu przysporzy kłopotów, przez swą zawiłą momentami historię. Skoki po światach mogą zdekoncentrować i utrudnić bowiem czytelnikowi gładkie i szybkie czytanie. Nie raz zgubiłam się w owym lesie: w którym świecie teraz jestem? Owym przeźroczystym kolorem są dla mnie bohaterowie. Oczekiwałam jakiś lepszych, pogłębionych opisów bohaterów. Nie wiem, czym się kierują, co czują? Największe rozczarowanie to Filip i o dziwo Diabolina. Książe zakochany po uszy, choć czuje że brak logiki w swym uczuciu to i tak brnie zaślepiony w cały ten nierealny związek, a Diabolina nawet ,, nie udaje" dobrej tylko cały czas jest zła. Jedyne co zmienia to chyba nazwę i dba o podstawowe potrzeby Aurory. Jednak pobudki jakie nią kierują są nadal niejasne. Jedynie Różyczka ratuje całą tę zgraję, bo jej postać jest dopracowana i zrywa z jej tradycjonalnym wizerunkiem. Słodyczą jaką mogę doznać przy kosztowaniu tej powieści to na pewno sam pomysł świata sennego i życia jakie się w nim toczy. Bardzo mi się podobało to rozwiązane i jakoby nawiązanie do osób przebywających w śpiączce. Dostajemy bowiem odpowiedź na pytanie: czy księżniczka zdawała sobie sprawę z upływającego czasu? Czy coś czuła i słyszała z zewnętrznego świata? Te same pytania zadajemy osobą, które się wybudziły. Także to zdecydowanie ogromny plus. Mroczną baśnią bym tej pozycji nie nazwała. Tylko poszerzoną wersją klasycznej odsłony z elementami mocniejszych scen ( mam tu na myśli młodszych czytelników). Czy warto ją schrupać? Tak, choć przyznaje jest dla mnie lekkim rozczarowaniem. Smakowała mi nie powiem, że nie, ale chyba nie takiego retelingu i to w dodatku ,, mrocznego" się spodziewałam. Doznałam bowiem zagubienia we fabule, irytacji przy kreacji najciekawszych postaci i braku klimatu, który zmroził y mi krew w żyłach. Mimo to ma też plusy, które powodują, że można spróbować tej powieści.
KOMU POLECAM?Osobom kochające baśnie