czwartek, 24 grudnia 2020

WIGILIA PEŁNA DUCHÓW

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Wigilia pełna duchów

Autor: 

Artur Conan Doyle
Elizabeth Gaskell, 

Edith Wharton,

 M.R. James, 

F. Marion Crawford,

 Andrew Haggard

J.H Riddell

G.B Burgin

Emily Arnold

I.F Romer

Ilość stron: 392

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Okładka:  twarda z obwolutą

SŁOWA KLUCZE:duchy, wigilia, przygody, problemy, aspekt filozoficzny

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Po popularności „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa, w wiktoriańskich gazetach i czasopismach często pojawiały się opowieści o duchach w czasie świąt Bożego Narodzenia, a czytanie ich przy świecach lub przy kominku stało się coroczną tradycją. Zbiór świątecznych opowieści grozy reprezentuje mieszankę różnorodnych stylów i motywów wspólnych dla wiktoriańskiej fikcji o duchach i obejmują dzieła niegdyś popularnych autorów.

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego wymiaru A5. Na obwolucie mamy przepiękną ilustrację utrzymaną w kolorystyce bieli, szarości oraz czerni. Już on sam wzbudza w czytelniku niepokój. Jest piękny i nawiązuje do stylu wiktoriańskiego. Pod obwolutą książka jest z materiału w kolorze czarnym. W środku mamy fioletową wklejkę. Każde opowiadanie zaczyna się od nowej strony, a jej tytuł  jest na szarej kartce. Czcionka bardzo przyjemna dla oka. Na końcu mamy spis treści. Kartki są koloru beżowego i szarego. Są grubsze więc nic tutaj nam nie przebija. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA: czyli jak ona smakuje ?

 Ta książka przeleżała u mnie równiutki rok, w oczekiwaniu na jej przeczytanie. W tym roku pojawiła się już druga odsłona tego zbioru opowiadań, więc musiałam jak najszybciej wgryźć się w nią, by zobaczyć, czy muszę prędko kupić jej drugi tom. Nie ukrywam również, że uwielbiam motyw ducha w literaturze. Lubię tego typu historie z dreszczykiem, w których to występują różne zjawy i te dobre, jak i te złe. Tym bardziej jestem ciekawa tego zbioru. Czy nasyci moją ciekawość i lekką fascynację ? Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

W tej książce mamy do czynienia z 11 różnymi krótkimi formami,w których to motyw ducha jest tym najważniejszym elementem całej historii.I choć tytuł brzmi ,, Wigilia pełna duchów" to pierwsze moje rozczarowanie pojawiło się już po pierwszym opowiadaniu. Niestety akcja dzieje się w różnych okresach i właściwie chyba tylko 3-4 historie dzieją się stricte w czasie Świąt Bożego Narodzenia, a konkretnie w Wigilię. Przyznaję to mnie trochę wkurzyło, bo oczekiwałam świątecznych opowiadań grozy, a dostałam zbiór przeróżnych opowieści nie związanych z tym jakże magicznym czasem.

Jeśli chodzi o klimat całego zbioru to zdecydowanie jestem nim zachwycona. Na  Lalce i  ,, Opowieści starej Piastunki" miałam delikatne dreszcze co jest ogromnym plusem. Wszystko utrzymane jest w takim wiktoriańskim klimacie. Nie zabraknie tu zamków, opuszczonych rezydencji, czy brudnych ulic biedoty. Do tego dodam, że świetnie oddane są tamte czasy, problemy i tradycje. Też nie czarujmy się, ale są tutaj w tym zbiorze autorzy, których pióra była w 100% pewna i nie zawiodłam się na nich. 



Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, to przyznaje są one nie równe. Mamy bowiem do czynienia z genialnymi postaciami, które zachwycają od pierwszych stron i takie, które są, bo są. Najsłabszym pod tym względem jest całe opowiadanie ,, Modlitwa sir Hugona". Tutaj wszystko jest słabe. Z drugiej strony te opowiadanie ma 100 lat więc zdaję sobie sprawę, że może to ma znaczenie. Ani duchy nie są mocną stroną, ani żywi. No bo skoro bohaterka kocha X to po co każe ścigać mu się  na rowerze z Panem Z i modli się do niebios, by X wygrał ? Jakby nie mogła powiedzieć, Z sorki nie kocham Cię, bierz swoje koło i pędź w siną dal... no absurd. Jeszcze te duchy, które chcą tej damie pomóc i to w jaki sposób... ehh no.. tak zdecydowanie te opowiadanie pokazuje, że nie każda postać  w tym zbiorze jest świetna.

Wspomniałam jednak, że mam parę ulubionych postaci. Jedną z nich jest lalkarz, który można powiedzieć zakochuje się w jednej z nich. Tak już na ten moment brzmi to...niezdrowo. W swej pasji i miłości do napraw owych zabawek zatraca się do tego stopnia ( spokojnie nie do takiego o jakim myślisz), ze zapomina o swej córce. Jedna z owych lalek przypomni naszemu bohaterowi, co tak naprawdę się liczy- nie praca, a rodzina. I szczerze trochę zawiewa to ,, Opowieścią wigilijną" niczym zapach pieczonego karpia z kuchni, ale powtarzam delikatnie zawiewa.  

Nie chcę tutaj streszczać każdego opowiadania, bo one są krótkie na parę stron, a może skusisz się na ten zbiorek. Chcę tylko zaznaczyć, że cała antologia nie jest równa. Jednak jest to chyba zmora każdego takiego zestawu. Są bowiem historie, które wbijają się głęboko w pamięć i takie, które potrafią rozczarować.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, Wigilia pełna duchów"  to zdecydowanie wigilijny smażony karp. Z jednej strony bardzo smaczny, a z drugiej potrafi sprawić ból wbitą ością w język, czy dziąsło. Motyw duchów w tej antologii jest kluczowy. Spotkasz tu i te dobre zjawy jak i złe. Jedne duchy są dopracowane pod każdym względem i wizualnym, jak i psychologicznym. Drugie to przeźroczyste byty, które odwalą robotę i znikają z kart jak i pamięci czytelnika. Tak samo jest z bohaterami. Są takie postacie, które potrafią zachwycić swą złożonością, które wzbudzają naszą sympatię i takie, które chcemy jak najszybciej zapomnieć przez ich irracjonalne postępowanie.  I właśnie te nierówności są owymi ościami, które pojawią się od czasu do czasu, psując naszą przepyszną degustację. Smakiem całej ryby jest klimat tego zbioru. Jest fantastyczny. I choć zdaje sobie sprawę, że są to opowiadania, które mają po 100 jak i nie więcej lat, ale potrafią do tej pory zachwycić, przyprawić o dreszczyk niepokoju niczym owa chrupiąca, złocista skórka karpia. Czy warto ją schrupać? Zdecydowanie tak, pod warunkiem, że lubisz taką tematykę, w szczególności, że nie są to opowiadania świątecznie, jak sugeruje tytuł.Jak już wspomniałam takich  jest tu może 2-3 dziejących się we Wigilię lub Boże Narodzenie. Reszta dzieje się w innych okresach czasowych. Nie które opowiadania co dodam na koniec mają cudowne elementy filozoficzne- moratorskie, które skłaniają do refleksji nad naszym życiem. I co najważniejsze mimo wieku- nadal są aktualne.

 

KOMU POLECAM?Osobą, które lubią opowieści o duchach, które są bardzo klimatyczne ze względu na swój wiek.

 

Za egzemplarz, który otrzymałam we Wigilię, dziękuję mojej kochanej kuzynce W...

 

poniedziałek, 21 grudnia 2020

PENSJONAT POD ŚWIERKIEM

 

 

 


 

 

Tytuł:Pensjonat Pod Świerkiem

Autorzy:

Ilość stron:308

Wydawnictwo: Novae res

Okładka:  twarda

SŁOWA KLUCZE:miłość, samotność, cierpienie, utrata, zagubienie, poszukiwanie siebie

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Do ukrytego w Tatrach, zasypanego śniegiem Pensjonatu pod Świerkiem przybywają na święta kolejni goście. Każdy z nich przywozi własną historię. Na miejscu wita ich para właścicieli, którzy – niczym anioły – przyjmują pod swoje skrzydła życiowych rozbitków. Czy ich dobroć i życzliwość wystarczy, by wydobyć z człowieka to, co w nim najlepsze, i jednocześnie uchronić od tego, co złe?

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego wymiaru A5. Jej okładka jest matowa, ale zostawia odciski palców. Jest bardzo miziasta. Utrzymana jest w kolorystyce świątecznej. Mamy zieleń, czerwień, żółty. Na froncie widzimy palący się kominek, poncz, świeczki, cynamon oraz gałązki choinki. Każde opowiadanie zaczyna się nową stroną. Spis treści mamy na początku, co pozwala nam już na wstępie decydować, co chcemy czytać najpierw. Kartki są beżowe, a czcionka mała, co jak dla mnie jest minusem.Brak kolorowej wklejki, czy wstążki . Całość zbioru oceniam na: 4+



OPINIA: czyli jak ona smakuje ?

Wszędzie świątecznie tytuły goszczą na licznych blogach, filmach i instagramach. Postanowiłam więc i ja się skusić na tego typu literaturę stricte dotyczącą Bożonarodzeniowych przygód. Jako że ja wolę oglądać filmy, postanowiłam przełamać się niczym ten piernik na pół i w tym roku  też skosztować tej literatury. Wybrałam więc zbiór opowiadań, różnych polskich autorów, by sprawdzić, kto lepiej poczuł magię świąt. Jeśli Cię zaciekawiłam to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj, co mam Ci dziś do opowiedzenia.

Wspólnym spoiwem wszystkich opowiadań jest tytułowy pensjonat ,, Pod Świerkiem",w którym to pracuje rodzeństwo Ewa i Gabriel, właściwe to oni go prowadzą. Gdzieś w Tatrach, w przepięknej spokojnej okolicy, swym ciepłem i życzliwością przyciągają do siebie ludzi. Ludzi, którzy borykają się w te święta z różnymi problemami. Rodzeństwo niczym te dobre duchy wigilijnej nocy, pokazują swoją gościom drogę do pojednania, zrozumienia, miłości, a przede wszystkim do przeżywania świąt.

Każdy autor stworzył więc po jednym bohaterze i jego problemami, z jakimi się boryka w myślach. I tak poznajemy Angelikę, która zakochana jest w swym artyście, którego wypromowała. Mariusza, który nie umie pogodzić się ze stratą ukochanej. Tomasza, wypalonego zawodowo i niepełnosprawnego artystę. Joasię, która musi stawić czoła swoim lękom. Józefa, który co roku spędza wigilię w pensjonacie i zna parę jego tajemnic. Parę złodziejaszków i mordercę. Kobietę, która nienawidzi świąt, córkę, która pragnie w końcu pogodzić się z matką. 



I choć przyznaje nie każde opowiadanie pogłaskało mnie po serduszku, to jednak miałam takie momenty wzruszenia, czy poczucia ciepełka. Cały zbiór czyta się bardzo przyjemnie, ale chyba postacie Ewy i Gabriela są tymi najwspanialej wykreowanymi i to one dodają owej magicznej atmosfery świątecznej. Jestem nimi do tego stopnia oczarowana, że z pewnością te opowiadania zostaną ze mną na dłużej i z przyjemnością za rok jeszcze do nich powrócę.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Ten zbiór opowiadań jest niczym nasza śląska moczka. Mieszanką bakaliowo-orzechową są różnorodne główne postacie, wykreowanego przez każdego z autorów. Są barwni i świetnie przedstawieni. Bardzo ludzcy i podobni do nas. Mają swoje wady z którymi się zmagają na co dzień. Mocnym ciemnym piwem są wartości przekazywane z każdą kolejną historią, które mogą upoić swą mądrością nie jedną twardą i odporną głowę. Potrafią wzruszyć, zszokować, oczarować pięknem i ciepłem. Kakaem są dla mnie Ewa i Gabriel, czyli postacie, które niczym spoiwo łączą każde opowiadanie. Są niczym duchy wigilijne, które zwracają uwagę na to co w życiu i w tych świętach najważniejsze. Jestem bardzo mile zaskoczona tym zbiorem i z przyjemnością będę do niego wracać. 

 

KOMU POLECAM? Wszystkim dorosłym czytelnikom, którzy lubią magię świąt zaklętą na stronach książki. 

 

Za egzemplarz  i wprowadzenie do świątecznego klimatu dziękuję wydawnictwu :



 

środa, 16 grudnia 2020

KSIĄŻKI POD CHOINKĘ DLA DZIECI- mini recenzje

 

 

 


 

 

Tytuł:Babcocha

Autor:  Justyna Bednarek

Ilość stron:128

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  twarda

SŁOWA KLUCZE:wieś, magia, mitologia słowiańska, moralizm, codzienność, problemy z życia wzięte.

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Książka utytułowanego duetu Justyny Bednarek i ilustratora Daniela de Latoura to pięćdziesiąt cztery historyjki, w których główną rolę gra dobrotliwa czarownica, odmieniająca życie mieszkańców Grajdołka.

Babcocha potrafi wszystko: cofnąć czas, zamienić żołędzie w złote dukaty, a siebie – w muchę. Dzięki niej Bernadetta – dziewczynka z warkoczami – podróżuje na chmurze, dostaje królika z czekolady i znajduje kogoś, kogo chciała znaleźć. Zmieniają się też inni mieszkańcy Grajdołka – sołtys, młynarz czy sprzedawca, ale także zwierzęta i Orzechowe Licho. Najwięcej przygód z Babcochą przeżywa Bernadetta, bo to ona jej najbardziej potrzebuje. Ale skutki jej czarów odczuwają wszyscy mieszkańcy wioski, którzy przekonują się, że nie warto utyskiwać i oszukiwać, a trzeba cieszyć się tym, co się ma.

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest formatu A5, jednak szersza na długość. Okładka jest matowo- miziasta, a obraz Babcochy jest lakierowany, co dodaje całości nietuzinkowy wygląd. Całość przypomina taki lniany przepiśnik, który upstrzony jest w kolorowe wiaty. Sama babcocha na froncie tak pięknie zilustrowana, że przykuwa wzrok. W środku mamy cudowną wklejkę z chmurkami, grubszy, ślizgi papier. Cała książka jest opatrzona w kolorowe obrazki, choć kreska może mnie nie ujęła aż tak za serce, ale mam parę moich ulubionych ilustracji. To co jest wadą to na pewno bardzo mała czcionka, co powoduje, że momentami czyta się ją gorzej. Rozdziały są ponumerowane, mamy ich aż 54, a każdy to odrębna historia, z ciekawym tytułem. Całość wydania oceniam na: 5-



OPINIA: czyli jak ona smakuje ?

 Babcocha zainteresowała mnie z dwóch powodów. Pierwszy to nawiązanie do mitologi słowiańskiej, na którą ostatnio mam ogromny apetyt, oraz chęć poznania przygód tej osobliwej bohaterki. 

Tytułowa Babcocha to takie połączenie Mary Poppins z Baby Jagą. Przybywa na burzowej chmurce, by pomóc mieszkańcom wsi z ich małymi, codziennymi problemami. Bardzo ją pokochałam. Ta staruszka jest pełna ciepła, dobra, a przede wszystkim  wartościowych nauk. Jej kreatywne podejście do nauki i przestrogi nie raz mnie wzruszyło lub wywołało gromki śmiech. 

Fabuła choć składa się z 54 opowiadań i to różnych, mają one jednak swą ciągłość. Dzięki pobocznym postacią, które towarzyszą naszej bohaterce. Są one śmieszne, nostalgiczne i to co najważniejsze z życia wzięte. Najbardziej rozbrajał mnie sok malinowy, Licho oraz ciekawska mała dziewczynka, która jest jednym z owych spoiw wszystkich historii. Powiem tak, jak poznasz Babcochę, to nie będziesz umiał oderwać się od jej przygód, świata, w którym choć na chwilę zagościła magia oraz bohaterów, którzy są tak realistyczni, że dopasowałam  do każdego parę moich sąsiadów ;) Jestem zachwycona tą książką.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Książka ,, Babcocha" to taki drożdżowy placek z jagodami, którym można zajadać się na okrągło. Czy to na ciepło, prosto z pieca, czy na zimno do kawy. Owymi jagodami są cudowne przygody, które zawsze są okraszone morałem. Podstawą, czyli drożdżem jest owa Babcocha, która spaja wszystko w całość. To taka sympatyczna starsza Pani, która odpędzi nudę, zabawi, zrozumie i nauczy wiele wartościowych rzeczy. Z pewnością wielokrotnie jeszcze do niej wrócę i polecam tę bardzo smakowitą historię

 

KOMU POLECAM? Wszystkim i tym dużym i tym małym czytelnikom. Każdy tu znajdzie coś dla siebie.

 

 

 

 

 


 

 

Tytuł:Inspektor Parma i afera środowiskowa

Autor:  Christopher Siemiński

Ilość stron:184

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  Twarda

SŁOWA KLUCZE:zwierzęta, morał, zanieczyszczanie środowiska, detektyw, sprawa

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Czy smog jest groźniejszy niż smok? Co się dzieje ze zużytym plastikiem? I czy recykling to tylko trudne słowo?

Tym razem inspektor Parma tropi afery ekologiczne. Do biura świnki przy Boczkowej 23 zgłasza się Michał Bizon, którego żona, naukowczyni, zaginęła przed siedmioma dniami. Czym zajmuje się
w swoim laboratorium pani Bizonowa, co łączy ją z pozostałymi zaginionymi i jaką rolę odgrywa w tej historii smog? Tym razem sprawy toczą się wokół zagadnień związanych z ochroną środowiska
i wpływem zanieczyszczeń na życie na Ziemi.

Kolejny tom przygód dzielnej detektyw Parmy i jej wiernego asystenta Szperka. 

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka formatu B5 w twardej oprawie. Matowa, miziasta z paroma elementami lakierowanymi od samego początku przykuwa wzrok.  Na okładce widzimy świnkę detektywa oraz szczurka, którzy stoją na zaśmieconym polu. To już idealnie nawiązuje do tytułu. W środku mamy cudowną wklejkę, która jest jakoby zdjęciem- planem miasta. Kartki są białe, grube, ozdobione wieloma kolorowymi ilustracjami. Czcionka jest przyjemna dla oka. Rozdziały są ponumerowane, a każdy z nich jest w zielonej chmurce i posiada własny tytuł.  Całość oceniam na: 5



OPINIA: czyli jak ona smakuje ?

 Moje pierwsze spotkanie z Parmą wspominam bardzo sympatycznie. Nie ukrywam, że gościła też na moich lekcjach o tematyce : zdrowego odżywiania, bo we fenomenalny sposób porusza problem chemii w jedzeniu. Dzieci ją pokochały. Dlatego gdy zobaczyłam drugi tom- koniecznie musiałam go spróbować. Czy będzie tak samo genialny jak pierwszy tom ? Czy i tym razem skradnie moje serce, ale i młodszych czytelników ?

Muszę powiedzieć i to z ręką na sercu, że to był bardzo interesujący powrót do Jagodowa i świnki, która stara się walczyć ze swym wrogiem ,, Trujem". Tym razem przygody mądrej świnki i jej partnera szczurka związane są ze środowiskiem i jego zanieczyszczeniem. Mamy zatem podjęcie tematu : smogu, zanieczyszczanie wody, lasu, czy ocieplenie klimatu.

Co do wykreowanych postaci, to nie straciły one rezonu. Parma nadal jest genialną świnką, której celem jest odkrycie prawdy, co tym razem zagraża jej miasteczku? Jest stanowcza, uparta i bardzo sympatyczna. Jej przygody nie tylko bawią, ale i uczą.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Książka ,, Inspektor Parma i afera środowiskowa" to bardzo smaczna tarta z boczkiem.  Ową tartą jest sam klimat całej tej historii. I choć jest to książka skierowana dla dzieci, to powiem szczerze, że każdy może ją przeczytać. Utrzymana jest bowiem w atmosferze kryminału, gdzie mamy FBŚ, detektywa i sprawy do rozwiązania. Boczkiem wiadomo jest nasza bohaterka Parma, która jest znakomicie wykreowana. Posiada wszystkie cechy znane nam dorosłym z innych sławnych detektywów. Przy tym jest bardzo sympatyczna i o dziwo ludzka. Widziałam w niej cechy, które można spokojnie określić jako te sztampowe i określające typowych inspektorów. Szczypiorem wymieszanym ze śmietaną i jajkiem  są wszystkie te wartościowe tematy, jakie zostały tutaj poruszone. Mam na myśli związane z zanieczyszczaniem środowiska. Właśnie z tym bowiem walczy nasza bohaterka. W genialny sposób autor przedstawia dzieciom zagrożenia wynikające z zaniedbania świata i naszej ciągłej ingerencji w niego. Jestem po raz drugi zachwycona tym jak świetnie książka ta uczy młodych najważniejszych rzeczy. Warto ją schrupać, to na pewno. Wiem też, że zagości ona na moich lekcjach z dzieciakami.

 

KOMU POLECAM? Rodzicom, nauczycielom.

 

 

 

 

 

 


 

Tytuł: Kraina Smoków

Autor:  Cornelia Funke

Ilość stron:397

Wydawnictwo: Poradnia K

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: Przyjaźń, podróż, odwaga, przygoda

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 W dolinie srebrnych smoków panuje kojący spokój. Do czasu Pewnego dnia Szczurzyca przynosi straszne wieści: `Ludzie nadchooodzą!`. Nieustraszony młody smok Lung postanawia wyruszyć w poszukiwaniu legendarnego Skraju Nieba - miejsca, gdzie te piękne stworzenia mogą żyć w pokoju. Dołączają do niego oddana przyjaciółka Siarczynka i samotny chłopiec o imieniu Ben.

Wspierając się jedynie dziwaczną mapą i wspomnieniami starego smoka, cała trójka rusza w magiczną i niebezpieczną podróż, by dotrzeć do najwyższych szczytów świata.

Czy uda im się dotrzeć do celu? Czy wszyscy ludzie są źli? Kto podąża ich śladem? I jak bardzo niebezpieczna może być wyprawa w poszukiwaniu najbezpieczniejszego zakątka świata? I wreszcie, czy można przeżyć większą frajdę niż latanie pod samym niebem na smoku?!
 


POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest standardowego wymiaru A5. Bez skrzydełek, matowa okładka nie zostawia odcisków palców. Nie jest ciężka. Filmowa okładka jest bardzo kolorowa, dlatego przykuwa wzrok. Mamy smoka, chłopca oraz kobolt, którego wzięłam na początku za rysia. W środku mamy cudowne czarno-białe drobne ilustracje przy każdym rozdziale, oraz większe co parenaście stron. Kartki są beżowe i grubsze, a czcionka przyjemna dla oka. Takiej średniej wielkości, nie duże, nie małe lecz w sam raz.  Na samym początku mamy spis treści, bowiem każdy rozdział ma swój tytuł. Całość książki oceniam na: 5



OPINIA: czyli jak ona smakuje ?

 Jak już wiesz, ja kocham motyw smoka w literaturze. Dlatego tylko kiedy otrzymałam inforamcję, że zostanie wydana książki autorki ,, Atramentowe serce", która trylogia mam nadzieję kiedyś będzie miała dodruk, bo mnie nie stać na kupienie używanej książki w stanie opłakanym i to za cenę często 10 nowych powieści. Kończąc z ta przydługą anegdotą, byłam więc bardzo ciekawa warsztatu tej słynnej autorki i samej historii, która trochę powiała mi w nozdrza ,, Jak wytresować smoka", która to podbiła serca młodocianych czytelników. Jak będzie z tą pozycją? 

Głównymi bohaterami są Lung, który pragnie odnaleźć krainę smoków, gdzie będzie mógł spokojnie żyć z dala od ludzi. Szuka owej legendarnego miejsca nie tylko dla siebie, ale i swej przyjaciółki, by móc wreszcie żyć pełną piersią, bez lęku i ciągłego ukrywania się przed człowiekiem. Jest smokiem bardzo zdeterminowanym, młodym i odważnym. Jego chęć spełnienia marzenia o własnym zacisznym miejscu jest tak wielka, że jest gotów poświęcić wiele.

Siarczynka to bardzo mądry kobolt, który wie bardzo dużo o świecie ludzi i nie tylko. To ona jest tzw mózgiem tego zespołu. Swą wiedzą chętnie dzieli się z innymi. I choć wydawać by się mogło, że będzie się odnosić ze swą mądrością, to jest wręcz odwrotnie. Jej spryt i charyzma sprawi, że polubisz ją bardzo szybko. Przyznaje, że to ona jest ciut wyżej w moim rankingu niż smok.

No i mamy Bena. Chłopca wyrzutka, który mieszka w opuszczonej ruderze. Przez przypadek dołącza do ekipy, by pomóc im w poszukiwaniu owej krainy. Ben na własnej skórze odczuwa ową niechęć zwierząt wobec jego rasy. I o ile szybko zjednuje sobie dwójkę głównych bohaterów, to nie może on liczyć na to ze strony innych napotkanych zwierząt, które przez pryzmat dokonań człowieka, oceniają go, a wręcz się go boją i nienawidzą.

No, a co z tą fabułką- jak ona smakuje? Powiem Ci , że nieźle się bawiłam, będąc biernym czwartym uczestnikiem przygód tej ekipy, która jest bardzo nietuzinkowa. To co na pewno uderzało mnie od samego początku to wartości, które są przekazywane z każdym kolejnym rozdziałem. Oczywiście wiadomo mamy tutaj klasyczne elementy literatury dziecięcej typu przyjaźń, zaufanie, walka dobra ze złem, przeszkody i podróż, która odmienia uczestników.Jednak muszę przyznać, że czytałam to wszystko z zapartym tchem i mogę tylko sobie wyobrażać, jak ta powieść wspaniale wpłynie na wyobraźnię młodego czytelnika. Ta książka potrafi porwać do swojego realizmu magicznego, gdzie smoki żyją w naszym współczesnym życiu. Jestem oczarowana ją i na pewno sięgnę po dalsze przygody tej trójki.

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

Książka ,, Kraina Smoków" to taki ozdobny pierniczek. Ową podstawą, czyli piernikiem jest owa klasyczna strona tej powieści. Mamy więc do czynienia z walką dobra ze złem. Odkrywaniem swoich mocnych stron.  Historia ta odnosi się także do elementu przyjaźni, odwagi i zaufania, na które często trzeba sobie zapracować.Sama fabuła jest wartka, a ich liczne przygody wciągają czytelnika. Lukrem są dla mnie bohaterowie, którzy są świetnie wykreowani. Nie mogę się przyczepić, choć może bym jeszcze troszkę bardziej podrasowała smoka. Jednak pamiętając, że jest to historia dla młodszych uważam że postacie są świetnie. Mamy mądrą Siarczynkę, która pokazuje, że wiedza jest bardzo przydatna w życiu. Odważnego smoka, który nie boi się zaryzykować nawet własnym życiem, by spełnić swe marzenie, oraz Bena, który odkrywa siłę przyjaźni. No i na koniec posypka z ozdób to są dla mnie przepięknie wplecione w całość wartości moralizacyjne, które ukazują tę niszczycielską stronę człowieka. Ta historia pokazuje, jak ludzie ingerując w przyrodę, pozbawiają świat cudów natury. Dodam, że jak tylko ta historia trafi do kin, to z pewnością się na nią wybiorę by porównać animację do tej książki.

 

KOMU POLECAM?Wszystkim, bo ta powieść łączy świat dzieci i dorosłych w sposób prosty, lecz piękny

 

Za egzemplarze i wsparcie mnie w stworzeniu tego postu serdecznie dziękuję

 

 


 

Jestem ciekawa, która książka przykuła Twoją uwagę? Pisz w komentarzu. Ja od siebie dodam jeszcze, że każda z powyżej wymienionych powieści jest wartościowa, piękna i zachwyci nie tylko najmłodszych. Mówię to z doświadczenia zawodowego ;)

 

 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

TAMTEN ŚWIAT

 

 

 

 


 

 

 

Tytuł:Tamten świat

Autor:  Marcin Cieśla

Ilość stron:154

Wydawnictwo: Novae res

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE: młodzież, przeznaczenie, śmierć, przyjaźń 

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Czy jedną decyzją możemy zmienić własne przeznaczenie?

Pewnego wieczoru Taya, uczennica szkoły średniej, spotyka na ulicy małą dziewczynkę. Tajemnicza nieznajoma zadaje tylko jedno pytanie: „Taya, czy pamiętasz, jak odeszłam?”, po czym natychmiast znika. Pojawia się następnego dnia pod domem nastolatki, która tym razem postanawia nie tracić jej z oczu. Razem trafiają na cmentarz, gdzie Taya odkrywa nagrobek z wyrytym na nim swoim imieniem i datą śmierci. Ale to nie koniec zaskakujących wydarzeń – wkrótce w jej życiu pojawi się Ray, chłopak o hipnotyzującym spojrzeniu, który zasieje w jej duszy prawdziwy zamęt... Czy z jego pomocą uda jej się rozwiązać zagadkę swojej rzekomej śmierci?

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Z PRZYMRUŻENIEM OKA

Książka jest standardowego wymiaru A5. Okładka jest miękka. Utrzymana w pastelowych kolorach ukazuje małą dziewczynę z misiem oraz nastolatkę. Bardzo podoba mi się grafika okładki. W środku kartki są grubsze, białe, a cały komiks jest utrzymany w kolorystyce czarni- białej. Nie ma liczby stron. Ogólnie całość jest bardzo przyjemna dla oka. Dymki są czytelne, co za tym idzie, również czcionka. 



OPINIA:czyli jak ona smakuje ?

Nigdy nie czytałam w wieku już dorosłym komiksu. Lubiłam owe giganty za dzieciaka i je pochłaniałam w bardzo szybkim tempie. Dlatego też zawsze owa forma kojarzyła mi się z czymś krótkim, a ceny też odstraszały mnie.  Jednak kiedy nadarzyła się okazja zrecenzowania owego tworu, postanowiłam wgryźć się w niego i sprawdzić, czy zasmakuje mi. Więc jeśli jesteś ciekaw, jak smakuje owy komiks to weź sobie coś do picia, jedzenia, siadaj i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Główną bohaterką jest Taya. To taka nastolatka, która wiedzie typowy styl życia do tego okresu. Spotyka się z przyjaciółką, narzeka na szkołę, rodziców i notorycznie spóźnia się na wszelkie spotkania, czy lekcje.  Mówię typowe, bo ewidentnie dziewczyna przeżywa swój buntowniczy okres, który każdy z nas pamięta. Kiedy pewnego dnia pomaga małej zagubionej dziewczynce, a tajemniczy przystojny chłopak zaczyna ją śledzić, cała historia zaczyna nabierać tempa. W szczególności wtedy, kiedy nasza bohaterka widzi swój nagrobek na cmentarzu. Kim więc jest Taya? Czy to wizja przyszłości? Jakiś sen? a może rzeczywistość?  I co z tym wszystkim mają wspólnego mała dziewczyna i chłopak o imieniu Ray ?




Więcej nie zdradzę, bo serio napiszę za dużo. Przechodząc teraz płynnie już do fabuły muszę Ci powiedzieć, że trzyma w napięciu od początku do samego końca. Czułam lęk, niepewność i taki otaczający całą historię mrok. Bardzo mi się to podobało. Myślę, że miała na to wpływ czarno- biała kreska tego komiksu i problemy jakie zostały tu poruszone. Motyw śmierci, przemijania to trudne tematy, które nie czyta się przyjemnie i z uśmiechem na ustach. To co mnie zaskoczyło pozytywne to zdecydowanie refleksja jaka płynie z tej historii.


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

,, Tamten świat" to komiks, który smakuje jak banan w cieście naleśnikowym, polany czekoladą. Owym słodkim bananem i bardzo smacznym są bohaterowie. Taya  jest bardzo realistyczną postacią, z którą można się pod każdym względem utożsamić. Miałam takie odczucia, jakby była to moja młodsza sąsiadka, którą mijam na klatce i chwilę rozmawiam. Poboczni bohaterowie poprzez swą tajemniczość byli dla mnie zagadką, która kusiła i sprawiała, że nabierałam większego apetytu z każdym kolejnym gryzem. Owym klasycznym naleśnikiem określiłabym samą formę komiksu. Bardzo podobały mi się ilustracje, które fachowo nazywamy kreską. I choć na początku drażnił mnie fakt, że jest czarno- biała, z czasem zrozumiałam, że to on właśnie otula całość  niczym naleśnik, tworząc niesamowity mroczny klimat. Właśnie owa surowość dodawała grozy całej historii. Na sam koniec zostawiłam sobie polewę czekoladową, czyli owy motyw przemijania, śmierci, ludzkiej kruchości, a co za tym idzie refleksyjności, jaka wiąże się z tym komiksem. Nie przypuszczałam, że aż tak mnie wciągnie, a same oglądanie ilustracji przyniesie mi tyle rozkoszy podziwiania artystycznego wyrazu owych zdarzeń. Mogę więc powiedzieć jedno- polecam z całego serca ten komiks. Smakuje wybornie i choć jestem laikiem w tej formie wyrazu to poczułam się zachęcona, by skosztować tego gatunku więcej.

 

KOMU POLECAM?Fanom komiksów, które poruszają bardzo realistyczne problemy, skłaniające do myślenia.

 

Za egzemplarz i chwilę nostalgii dziękuję wydawnictwu :


 


piątek, 27 listopada 2020

DAWNO, DAWNO TEMU WE ŚNIE

 

 

 


 

 

Tytuł:Dawno, dawno temu we śnie

Autor:  Liz Braswell

Ilość stron:391

Wydawnictwo:Egmont

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:reteling, sen, miłość, samotność

 

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 A jeśli Śpiąca Królewna nigdy się nie obudzi? Smok został pokonany. Książę jest w zamku – gotowy obudzić królewnę pocałunkiem. Jednak gdy jego usta dotykają warg dziewczyny, książę zasypia. Ma jeszcze szansę uratować królewnę i jej poddanych… we śnie. Musi się śpieszyć bo szpiedzy Maleficent czyhają na Aurorę na każdym kroku. Czasu jest mało, ale jedno jest pewne. Ta bajka jeszcze się nie skończyła.

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

 Książka jest formatu  A5 z matową okładką , która nie zostawia odcisków palców.  Utrzymana w kolorystyce czerni oraz srebra, przedstawia smoka i ciernie. Już na tym etapie nawiązuje do baśni o Śpiącej Królewnie.  Strony są białe, grubsze, w dotyku ślizgiem z domieszką czerni i szarości, a czcionka bardzo przyjemna dla oka. Rozdziały noszą własne tytuły.  Mamy skrzydełka. Całość wydania oceniam na: 5



OPINIA:czyli jak ona smakuje ?

Ta seria retelingowa to kolejne książki, które już długo leżą na mojej półce nie przeczytane. Postanowiłam  ją odkurzyć i wreszcie przeczytać.  Kocham opowiedziane na nowo baśnie, a w mrocznej wersji tym bardziej w końcu zaczęła mnie kusić. W szczególności, że oglądam ponowie mój ukochany serial Once upon a time, gdzie tam według mnie te baśnie są rewelacje opowiedziane i wiele rzeczy wyjaśnione pod względem psychologicznym. Jak będzie tutaj, czy zostanę oczarowana tym retelingiem? Jeśli jesteś ciekaw to usiądź wygodnie, weź sobie coś do picia, jedzenia i słuchaj co mam Ci do opowiedzenia.

Klasyczną wersję ,, Śpiącej królewny" zna chyba każdy z nas. Mała księżniczka, porzucona dla jej dobra przez rodziców, zostaje oddana pod opiekę 3 wróżek, które notabene nigdy matkami nie były. Wychowywana w biedzie, lecz miłości w chatce gdzieś na skraju lasu,nie  zna swego prawdziwego losu. Klątwa rzucona przez Diabolinę, że w wieku 16 lat ukłuje się wrzecionem i zaśnie na 100 lat. Przewrotny los sprawia, że i tak dochodzi do owego ukłucia, dziewczyna zapada w sen i śpi. Następnie mija ileś tam lat, pojawia się królewicz, który kocha ja prawdziwie, całuje i w ten oto sposób budzi ze snu ukochaną. Oczywiście mamy jeszcze słynną walkę ze smokiem Diaboliną, który to zostaje pokonany i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.

Pamiętam jak na studiach analizowaliśmy owe baśnie i na nowo odkrywaliśmy ich moralizm. Wtedy to po raz drugi chyba tak bardzo wkręciłam się w świat baśni. No bo kiedy odkrywasz, że ta bajka opowiada o nekrofilii, śpiączce, dojrzewaniu, obawą przed rodzicielstwem i bycia rodziną zastępczą - nagle odkrywasz owe drugie dno tych starych opowieści.

Braswell zabiera nas w podróż do umysły Aurory, czyli tego co się dzieje podczas śpiączki. Do jej koszmaru, który trwa wiele lat. Do świata utkanego z fantazji, mrocznych i ciemnych postaci wyjętych z nie jednego horroru. Wyobraź bowiem sobie, że Filip nie budzi Aurory, a wręcz po pocałunku sam pada ofiarą owej klątwy. Kto więc teraz obudzi księżniczkę?



I tak wchodzimy do alternatywnego świata snu, gdzie wszystko jest wywrócone do góry nogami. Diabolina bowiem jest bohaterką Aurory, która wychowuje ją jak własną córkę. Nie ma klątwy, wróżek, ani księcia. Jest tylko matczyna miłość, która broni swe dziecko przed złem panoszącym się poza murami zamku.  Poznajemy inną stronę tej mrocznej wróżki. Czyli fabuła wydaje się być nader inna, ciekawa i kontrowersyjna. No bo świat bez czarnego charakteru, bez jakiejś walki, zaczyna być podejrzany. Jednak to o czym muszę wspomnieć to fakt, że ta historia jest bardzo pogmatwana. Raz bowiem jesteśmy w alternatywnym sennym świecie, a raz w normalnym, gdzie wszystko toczy się według znanego nam schematu. To powodowało, że miałam momenty zagubienia. I choć liczyłam na coś lekkiego i wciągającego, otrzymałam nie lada powieść, która wręcz mnie zniechęcała do jej kontynuowania.

 Na sam koniec zostawiłam sobie kreację bohaterów, bo też tu doznałam największego rozczarowania. Postać, która mnie zawsze intrygowała mianowicie Diabolina, została spłaszczona na każdym poziomie. Mogłabym ją w jedyni słowie określić - zemsta. Tyle. Nic poza tym. Szkoda, bo to postać, która wprowadza kontrowersje. Nie otrzymujemy tu odpowiedzi na nurtujące nas pytania, dotyczące jej życia, ani głębszej analizy. Zmarnowany genialny potencjał. 

Filip to po prostu zakochany książę, który ratuje Księżniczki z opresji i ma obsesję, wręcz podpadający pod stalking na punkcie Aurory.  Jemu tylko w głowie jedno... No prawie to.. Bo chce się szybko ohajtać  z Różyczką. Typowe, stereotypowe. 

Jedynie dobrze wykreowany bohater to właśnie Aurora o dziwo. To właśnie ona widzi owe absurdy w zachowaniu innych postaci. Podważa pewne decyzje i stara się zrozumieć pobudki innych. Nie godzi się na bycie kolejną księżniczką, która ma wypełnić jakąś wolę innych. Buntuje się i chce zerwać z tradycyjnym wizerunkiem jej postaci. Także to mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. 


CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 Książka ,,Dawno, dawno temu" nie należy do lekkich powieści. Tym bardziej trudno mi jest o niej opowiedzieć nie zdradzając za dużo. I choć jest retelingiem i myślałam, że będzie niezłą odskocznią, mimo swej niewielkiej objętości sprawiła, że męczyłam ją długo. Porównałabym ją do słodkiego kisielu. Ową ciągnącą konsystencją jest zdecydowanie sama fabuła, która wielu przysporzy kłopotów, przez swą zawiłą momentami historię. Skoki po światach mogą zdekoncentrować i utrudnić bowiem czytelnikowi gładkie i szybkie czytanie. Nie raz zgubiłam się w owym lesie: w którym świecie teraz jestem? Owym przeźroczystym kolorem są dla mnie bohaterowie. Oczekiwałam jakiś lepszych, pogłębionych opisów bohaterów. Nie wiem, czym się kierują, co czują? Największe rozczarowanie to Filip i o dziwo Diabolina. Książe zakochany po uszy, choć czuje że brak logiki w swym uczuciu to i tak brnie zaślepiony w cały ten nierealny związek, a Diabolina nawet ,, nie udaje" dobrej tylko cały czas jest zła. Jedyne co zmienia to chyba nazwę i dba o podstawowe potrzeby Aurory. Jednak pobudki jakie nią kierują są nadal niejasne. Jedynie Różyczka ratuje całą tę zgraję, bo jej postać jest dopracowana i zrywa z jej tradycjonalnym wizerunkiem. Słodyczą jaką mogę doznać przy kosztowaniu tej powieści to na pewno sam pomysł świata sennego i życia jakie się w nim toczy. Bardzo mi się podobało to rozwiązane i jakoby nawiązanie do osób przebywających w śpiączce. Dostajemy bowiem odpowiedź na pytanie: czy księżniczka zdawała sobie sprawę z upływającego czasu? Czy coś czuła i słyszała z zewnętrznego świata? Te same pytania zadajemy osobą, które się wybudziły. Także to zdecydowanie ogromny plus. Mroczną baśnią bym tej pozycji nie nazwała. Tylko poszerzoną wersją klasycznej odsłony z elementami mocniejszych scen ( mam tu na myśli młodszych czytelników). Czy warto ją schrupać? Tak, choć przyznaje jest dla mnie lekkim rozczarowaniem. Smakowała mi nie powiem, że nie, ale chyba nie takiego retelingu i to w dodatku ,, mrocznego" się spodziewałam. Doznałam bowiem zagubienia we fabule, irytacji przy kreacji najciekawszych postaci i braku klimatu, który zmroził y mi krew w żyłach. Mimo to ma też plusy, które powodują, że można spróbować tej powieści. 

 

KOMU POLECAM?Osobom kochające baśnie

 


 

piątek, 20 listopada 2020

NAS DWOJE

 

 


 

 

Tytuł:Nas dwoje

Autor:  Holly Miller

Ilość stron:476

Wydawnictwo: Muza

Okładka:  miękka

SŁOWA KLUCZE:elementy fantastyki, miłość, psychologia, obyczajówka

 

KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?

 Są książki, które sprawiają, że serce czytelnika rozpada się na milion kawałków. Poruszają, skłaniają do refleksji i wywołują morze łez. Taką powieścią jest "Nas dwoje", zachwycający debiut literacki Holly Miller. To historia o miłości z góry skazanej na niepowodzenie oraz o trudnych wyborach i decyzjach, które zaważają na całym życiu. Jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych powieści tego roku!

Joel jest singlem od czasu, gdy poprzysiągł sobie, że już nigdy się nie zakocha. Wie, że jeśli obdarzy kogoś uczuciem, tę osobę może spotkać coś złego. Kiedy jednak na swojej drodze spotyka przeuroczą Callie, jest przekonany, że długo nie wytrwa w swoim postanowieniu. Dziewczyna ma być dla niego szansą na szczęście.

Callie niedawno straciła najlepszą przyjaciółkę, która zginęła w wypadku. Wciąż jeszcze nie doszła do siebie po tragedii, nadal w jej życiu dominują smutek i przygnębienie. Z powodu śmierci koleżanki porzuciła marzenia o karierze ekologa, by pomóc mężowi Grace w prowadzeniu kawiarni. Ale wystarczy, że spojrzy na wpadającego coraz częściej na kawę i ciastko Joela, by wiedzieć, że właśnie trafiła na miłość swojego życia. Oboje wydają się dla siebie stworzeni. Młodzi, spragnieni ciepła i bliskości, poszukujący sensu życia. Ich historia dopiero się zaczyna, ale Joel już wie, jak się skończy...

 

POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !

  Książka jest standardowego wymiaru A5, a co najważniejsze jest tak miła w dotyku, czyli ma formę miziu miziu. Nie wiem co to za materiał, ale  ja go tak nazwałam, na szczęście nie zostawia odcisków palców. Posiada  skrzydełka i cudowną metaliczną miętową wklejkę. Utrzymana jest w  ciemnej kolorystyce co bardzo mi się podoba. Mamy zatem odcienie jasnego niebieskiego, granatu, czerni i pastelowego żółtego. Napisy są wypukłe i lakierowane.  Okładkowa para czyli dziewczyna i chłopak siedzący na gzymsie chyba, patrzą w dal. Morze, plaża, a wszystko to w gwiaździstą noc. Co w środku ? Mamy beżowe, cienkie kartki, że przebijają wyrazy na drugą stronę. Bardzo przyjemną czcionkę dla oka. Rozdziały są ponumerowane, a podtytuły są nazwane od imion bohaterów, co ułatwia nam całą sprawę, z czyjej teraz perspektywy poznajemy historię.Dodatkowo fabuła jest podzielona na 4 części, które ukazują nam ową historię w tzw latach. Całość wydania oceniam na : 5 -



OPINIA:czyli jak ona smakuje ?

 Postanowiłam sięgnąć po coś lekkiego, bo wiem, piszecie mi, że w obecnym czasie szukacie właśnie takich książek. Więc wzięłam z góry nowy romans i zaczęłam czytać. Powiem, Ci że może i jest to coś lekkiego, ale emocjonalnie to gruba kobyła. Nie zdradzę na razie nic więcej tylko już spieszę Ci powiedzieć o czym jest ta powieść, jak smakuje i czy warto ją zjeść ? Jeśli jesteś ciekaw to usiądź wygodnie, weź sobie coś do picia, jedzenia i słuchaj co Ci mam do opowiedzenia.

Mamy tutaj dwójkę głównych bohaterów, którzy są jednocześnie naszymi narratorami. Callie to bardzo ciepła, sympatyczna dziewczyna, która po stracie swej przyjaciółki zapomniała, jak to się żyje pełną piersią. I choć jest bardzo kontaktową i otwartą osobą, gdzieś zatraciła swą spontaniczność i chęć do podróżowania, podejmowania jakiś szalonych decyzji. Kiedy w jej życiu pojawia się Joel, kobieta zaczyna na nowo odkrywać uroki bycia młodym.

Joel to młody, wycofany mężczyzna, który na pierwszy rzut oka wygląda na aspołecznego człowieka, nieśmiałego, wręcz jak to się mówi zdziczałego i wylęknionego. Jednak nikt nie zna prawdziwego powodu jego zachowania. Otóż Joel ma prorocze sny o każdej osobie, która jest w jakiś sposób dla niego ważna. Dlatego jego liczne związki są nieudane, a przyjaciele odchodzą od niego, no bo kto by wytrzymał dłużej z osobą, która zachowuje się irracjonalnie i np krzyczy wniebogłosy, nie pij tej kawy bo dostaniesz sra.., a potem gdy go nie słuchasz faktycznie tak się kończy owy wypad do restauracji.  Dlatego też ten mężczyzna ma tylko 2 znajomych i stroni od reszty ludzi. Znajomość przyszłości jest bardzo męcząca co widzimy na jego przykładzie. Ochota chronienia najbliższych często kończy się owymi irracjonalnymi zachowaniami, których nie chce wyjaśnić. No bo przyznanie się iż zna się przyszłość wiadomo jak się skończy. Zostałby uznany za szaleńca i wylądowałby w psychiatryku, a tego nie chce Joel. Kiedy więc spotyka Callie walczy ze sobą i rodzącym się między nimi uczuciem. Jednak czy człowiek da radę wygrać z tak potężną siłą samotnie ?



Jak widzisz bohaterowie są na prawdę bardzo osobliwi, a przez to ciekawi. Sam element tutaj owego widzenia przyszłości jest tylko parokrotnie podkreślony, co na pewno spodoba się osobą, które nie lubią fantastyki. Sama fabuła jest bardzo ciekawa, bardziej nastawiona na obyczajówkę, romans. Mamy tutaj bardzo dużo opisów, przemyśleń, co powoduje, że zaczynamy przywiązywać się do postaci. Rozumiemy ich pobudki jakie nimi kierowały. To dość powolna historia i przyznaję, że momentami ziewałam przez owe jak już wspomniałam bardzo szczegółowe opisy, choć z drugiej strony pozwalały one dogłębnie poznać bohaterów.. Powtórzę się ale owy fantastyczny element pojawia się może z 5 razy więc jeśli nie lubisz takich zabiegów to spokojnie tutaj go przeżujesz. I jeśli miał on wnieść coś do historii to faktycznie wniósł- niepewność.  Do samego końca nie wiemy bowiem, co, kiedy i w jaki sposób zakończy się owa miłosna przygodna bohaterów? To wie tylko Joel. Czytelnik- czyli Ty niczym taki obserwator wydarzeń towarzyszysz tej dwójce z ich walką z przeznaczeniem- jakie zgotowało im życie. Uważam, ze to ciekawa książka- inna, ale piękna.Momentami filozoficzna, bardzo emocjonalna, bo gra na uczuciach czytelnika, a przede wszystkim mądra.

 

CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :

 ,, Nas dwoje" podbija serca wielu czytelników. I jeśli mogę ją porównać do czegoś to zdecydowanie do nowego smaku czipsów. Owym ziemniakiem, czyli podstawą są bohaterowie. Są genialni, bardzo ich polubiłam, może ze względu na to, że są wykreowani pod kątem psychologicznym . Wiemy co czują, co nimi kieruje. Ową kruchością czipsa jest ukazanie tutaj związku, jako czegoś lekkiego, delikatnego, nad czym trzeba całe życie pracować. Autorka bowiem zwraca uwagę na fakt, że same uczucie czasem nie wystarcza, by być ze sobą. Owym nowym smakiem może kurkowo- śmietankowym ( nie widziałam takiego smaku, choć może i owa firma kiedyś taki wypuściła) jest sam element bycia ową wyrocznią, która widzi przyszłość. Joel stara się walczyć z ową pradawną siłą, by zmienić bieg zdarzeń, czy mu się to uda?  Książka jest bardzo wciągająca, ciekawa. Jednak minusem, jaki tutaj znalazłam czyli ową chemią dodawaną do tego typu produktów były dla mnie długie, czasem zbyt szczegółowe opisy. To powodowało, że niejednokrotnie się nudziłam, by znowu wpaść w ten ciekawy wir zdarzeń. Powieść ta jest smutna, jednak nie na tyle bym płakała.Nostalgiczna-zdecydowanie, bo skłania czytelnika do różnych egzystencjalnych przemyśleń. Czy warto ją schrupać? Mi ona smakowała, może nie aż tak, że miałam jakieś smakowe uniesienia, ale była bardzo dobra.

 

KOMU POLECAM?Osobom, które chcą przeczytać bardzo piękny, mądry romans

P.S Jeśli ta recenzja była trochę chaotyczna to tylko ze względu na to, że nie chciałam za dużo zdradzić z fabuły, a z drugiej strony chciałam ukazać, jak wartościowa jest ta książka.

Za egzemplarz i chwile nostalgii dziękuję: