Tytuł: Złote blizny
Autor: Anna Dąbrowska
Liczba stron: 403
Wydawnictwo: Amare
Okładka: miękka
SŁOWA KLUCZE: trauma, próba samobójcza, lęki, terapia, psychologia, depresja, żałoba, miłość
KRÓTKA FABUŁKA: czyli z czym to się je?
Milion dolarów za śmierć: czy to dobra cena? Znany na całym świecie frontman zespołu MacRock - Tyler Lewis - oferuje taką stawkę za pomoc w odejściu z tego świata. Niestety, nikt nie bierze jego słów na poważnie. Nikt prócz japońskiej terapeutki Yua, która zmienia świat poprzez kintsugi, czyli sztukę sklejania życia. Kobieta w sprytny sposób namawia wokalistę na terapię, w której ma uczestniczyć razem z wybraną przez nią osobą.
Abigail Morrison to kobieta, która w tragicznym wypadku
samochodowym straciła dwie najbliższe osoby. Żałoba przysłoniła
wszystkie jej marzenia i plany, a jednak Abby wciąż wierzy, że kiedyś
uda jej się nauczyć żyć z bolesnymi wspomnieniami. To właśnie ona
zostaje drugim uczestnikiem tajemniczej terapii.
Co się wydarzy, gdy spotkają się ze sobą dwie roztrzaskane na milion kawałków dusze?
POD LUPĄ: Zacznę od wizualnej strony, czyli lupa w dłoń i do dzieła !
Książka jest standardowego wymiaru A5. Posiada skrzydełka. Okładka jest matowa,ale nie pozostawia odcisków palców. Utrzymana w minimalistycznej formie. Mamy granat, biel,szarość i złoto-co nawiązuje do japońskiej porcelany, co idealnie nawiązuje do treści książki. W środku brak kolorowej wyklejki.Kartki są beżowe. Rozdziały podzielone na 2 bohaterów, a czcionka przyjemna dla oka. Całość wydania oceniam na: 4+
OPINIA: Czyli jak ona smakuje ?
Ta książka przyciągnęła mnie do siebie, jak manes swoją tematyką. Dawno nie czytałam historii o jakiś konkretnych problemach z którymi dorośli ludzie sobie nie radzą tak mocno, że potrzebują terapii. Szybko zaczęłam się w nią wgryzać, więc jak ona smakuje? Weź sobie coś do picia, jedzenia i słuchaj co mam Ci dziś do opowiedzenia.
Mamy tutaj dwójkę głównych bohaterów Abigail i Taylora, którzy w pewnym momencie swojego życia stracili sens do życia, radości, a każdy kolejny dzień jest dla nich walką i piekłem. Abby w wyniku wypadku straciła ukochanego i ojca, dlatego od tego momentu ma lęki związane ze samochodami. Natomiast Taylor jako słynny muzyk, przeżył katastrofę lotniczną z której to tylko on przeżył z licznymi operacjami, bliznami. Nienawidzi swojego ,, nowego" ciała, stroni od ludzi. Pragnie umrzeć, dlatego zrobi wszystko.. by dopiąć swego.
I tak na scenę wchodzi ona.. Yua terapeutka, która stosując nietypowe metody, stara się pomóc naszym bohaterą, jednak czy ma ona jakieś własne pobudki? Wszak w życiu bohaterów pojawia się z nikąd a to już wzbudza pewne obawy i lęki..
NO, DOBRA CO Z TĄ FABUŁKĄ? Powiem Ci tak, wciąga od samego początku. To co mi się najbardziej spodobało to fakt, że nie pędzi na twarz..tylko powolutku nam opowiada o życiu tych zbolałych serc. Wyjaśnia, dlaczego bohater reaguje tak, a nie inaczej? Dlaczego ktoś inny boi się tego, czy tamtego. Bardzo dużo jest tu elementów psychologicznych takich wyjętych z naszego życia porad, dla problemów z którymi borykamy się na co dzień. Na kolejny plus zasługuje fakt, że tu nic nie znika za pomocą magii, nagłej miłości, czy jednym słowie.. nie tutaj na prawdę widzimy walkę naszych postaci z ich własnymi stanami, traumami. Co pokazuje też, że zawsze już do końca życia będą musieli podejmować walkę i szukać tych pozytywnych, maleńkich bodźców, które sprawią, że będzie im się chciało żyć i powrócić do społeczeństwa.. Oczarowała mnie swą realistyczną brutalnością i wspaniałym ukazaniem czytelnikom, którzy może są w podobnej sytuacji..jak poradzić sobie z depresją i traumą.Według mnie bardzo ważna książka!!
CZY WARTO SCHRUPAĆ?- czyli podsumowanie :
,, Złote blizny" to książka, która smakiem przypomina mi danie słodko-kwaśne Sunomomo z ogórka. Owym sosem są nasi bohaterzy czyli Abby i Taylor. Z jednej strony bardzo doświadczeni przez życie boją się na nowo otworzyć na szczęście, tkwią w swoich poranionych ciałach i duszach, nie dopuszczając do siebie nadziei i piękna świata. Są jak potłuczona porcelana, no której w lekturze są porównani, która za sprawą kindsugi nabierają nie tylko piękności i unikatowości , ale i wartości, bowiem trzeba wiele poświęcenia i czasu, by z kawałków różnej ceramiki posklejać je i nadać odpowiednią formę. Ogórkiem, dla mnie była terapia ukazana w książce, o której już powyżej trochę napisałam, ale i sama osoba Yue. Nie słyszałam o takim leczeniu, więc tym bardziej z zachwytem czytałam o tej metodzie. Porównywanie problemów Taylora i Abby do owych kawałków ceramiki było dla mnie czymś niby prostym, ale jakim efektownym. Podobało mi się, jak autorka realnie podeszła do tematu depresji, traumy i innych zaburzeń. Według mnie oddała genialnie specyfikę, emocje i zachowania osób, które zmagają się z chorobami umysłu i duszy. Sezamem były dla mnie natomiast wszystkie te elementy psychologiczno- romansowe, czyli jak dwoje skrzywdzonych ludzi stara się obudzić swoje serce do miłości. Ukazując przy tym ogromną walkę z samym sobą. Czy warto zatem schrupować tę powieść? Zdecydowanie tak. Jest ona przede wszystkim piękna, prawdziwa, a przede wszystkim refleksyjna. Pokazuje czytelnikowi, że należy najpiękniejsi jesteśmy nie jako idealna biała porcelana, ale jako kubki, które są posklejane, zarysowane, pomalowane na nowo- wtedy jesteśmy najpiękniejszymi, unikatowymi wersjami siebie.
KOMU POLECAM? Osobom, które uwielbiają mądre romanse z elementem psychologii, nostalgii i bardzo realistyczne.
Recenzja powstała przy współpracy z wydawnictem:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz